Sybirak, który został generałem

Sybirak, który został generałem

Byliśmy niczym mięso armatnie, własnymi ciałami przykrywaliśmy czołgi To bardzo osobista książka. Córka Barbara pisze o ojcu Wacławie Jagasie. W 1940 r. wywieziony z Suwalszczyzny wraz z rodziną na Syberię. W maju 1943 r. trafił do Sielc nad Oką, do armii Berlinga, a 8 maja 1945 r., jako 22-letni porucznik, dowódca kompanii strzeleckiej, kończył wojnę nad Łabą. „Kocham Cię tato, właściwie mogłabym powiedzieć nareszcie: tatusiu. Bez poczucia śmieszności, że to może niemodne, na co byłam wyczulona w młodości. Dziś tak mówię z czułości do Ciebie… I piszę to w formie niby-listu, bo chyba tak – jestem sentymentalna. A poza tym pomimo dojrzałego już wieku lubię coś robić pod prąd – wbrew przyjętym trendom”. Barbara Jagas pisze nie tylko o ojcu, który w wojsku awansował do stopnia generała dywizji. Ciekawe jest szerokie tło rodzinne i opowieść o życiu w PRL. (jed) – Do Sielc nad Oką przybyłem 17 maja 1943 r. Była to daleka droga z Ałtajskiego Kraju – miejscowości Kosichy koło Barnauła, gdzie byliśmy na Syberii – opowiada ojciec. (…) – Obóz sielecki to było dla nas coś wspaniałego… Polskie flagi, polskie orzełki, polskie mundury i polskie pieśni. Był nawet polski kapelan, podobno płk Berling ściągnął go z białoruskiej partyzantki, Kubsz się nazywał, który codziennie odprawiał mszę… A tutaj ten las i rzeka przypominały nam krajobraz ojczysty… (…) To miejsce będą nazywali Rzeczpospolitą Sielecką, było jak skrawek Polski, jej symbol. 15 lipca 1943 r. w 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki wszyscy złożyli przysięgę: „Składam uroczystą przysięgę Ziemi Polskiej, broczącej we krwi, Narodowi Polskiemu umęczonemu w niemieckim jarzmie, że nie skalam imienia Polaka, że wiernie będę służył Ojczyźnie…”. Wszyscy stali w mundurach, w lewej ręce mieli czapki rogatywki z orzełkiem (wtedy bez korony, a potem dostali z koronami) (…). Ich dowódca Berling wypowiadał słowa przysięgi razem z nimi, trzymając w ręku rogatywkę z orzełkiem w koronie, którą potem nosił do końca. (…) Na placu powiewała amerykańska i angielska flaga obok radzieckiej. Dalej tata uczył się sztuki wojskowej w kompanii podchorążych. W końcu nadszedł dzień 27 sierpnia 1943 r. – Bardzo ważna dla mnie data. Tego dnia my, elewi pierwszego wypustu Szkoły Podchorążych przy 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, zostaliśmy mianowani na pierwszy stopień oficerski. (…) Po promocji chor. Jagas objął dowództwo plutonu w 2. kompanii fizylierów. – Stamtąd ruszyliśmy pod Lenino… Po długim marszu, m.in. przez rozbity Smoleńsk, przystąpiliśmy do walk na odcinku wsi Połzuchy. Walczyliśmy na prawym skrzydle dywizji. Okop niemiecki otaczał wieś klamrą, szeroko rozwartą literą u. Biegliśmy pod osłoną artyleryjskiego ognia, który wspierał nasze natarcie, padaliśmy i znów biegliśmy, nie słysząc rozkazów ani własnego krzyku. Bo komendy przygłuszał wybuch pocisków i warkot niemieckich samolotów, które zrzucały bomby. (…) W końcu okop został wzięty – to było w południe. Ponieśliśmy duże straty – zginęło wielu fizylierów, a dowódca kompanii por. Michał Siemionowicz został ciężko ranny. Ale bój dopiero się zaczynał… – opowiada tata. (…) – Tato, a jak ty wspominasz dalej tamtą bitwę? – Dalej było natarcie na pozycje niemieckie, odpieranie kontrataków. Była chwila, gdy znaleźliśmy się prawie w okrążeniu… Bo sąsiedzi, wojska radzieckie, nie ruszyli do przodu. Zdecydowałem wtedy zająć obronę okrężną, by nie dać się podejść faszystom niespodziewanie. – Co osiągnęliście dzięki bitwie pod Lenino? – pytam. – W świat poszła wiadomość, że żołnierz polski – sybirak rozpoczął walkę z Niemcami na froncie wschodnim. Poszliśmy najbliższą drogą do Warszawy (…). – Co konkretnie zyskaliście? – Przerwaliśmy pierwszą pozycję obrony nieprzyjaciela na odcinku Trigubowo-Połzuchy. Ale ponieważ wojska radzieckie nie poszły do przodu i groziło nam okrążenie przez Niemców, Wanda Wasilewska interweniowała u Stalina i naszą dywizję wycofano z dalszych walk. – A dlaczego Sowieci nie ruszyli razem z wami? – Tłumaczyli się, że szli aż od Stalingradu i mieli duże straty… Wiem, że potem dowódca korpusu radzieckiego, który nie ruszył z nami do ataku, został zdjęty ze stanowiska po polskiej interwencji. – Jakie ponieśliście straty? – Po bitwie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2018, 2018

Kategorie: Książki