Szału w piłce nie będzie

Szału w piłce nie będzie

18.06.2017 Lubin , turniej dzieci KGHM Kids Cup zorganizowany przez OZPN Legnica na boiskach Zaglebie Lubin n/z dzieci fot. P.Dziurman/REPORTER

Młodzież zniknęła z podwórek. Sport uprawia na konsolach Jan Cyniewski – były piłkarz, ceniony trener, pedagog. Grał m.in. w Hutniku i Wawelu Kraków. Prowadził m.in. Proszowiankę, Kabel i Clepardię. Z wieloma drużynami wywalczył awans do wyższych lig Panie trenerze, jak się panu podobała gra naszej młodzieżowej reprezentacji na Euro U-21? – Było widać, że odstajemy od zespołów, które grały w finałach. Nie wypadliśmy dobrze nawet na tle Słowaków i Szwedów, z którymi zremisowaliśmy. Byliśmy gorsi taktycznie i technicznie. Liczyliśmy na Linetty’ego i na Kapustkę, który praktycznie nie grał od roku. Na pewno byłoby lepiej, gdyby zagrali piłkarze z seniorskiej kadry, Zieliński, Milik, którzy uczyli się grać w zagranicznych klubach. Bez nich nadrabialiśmy ambicją, ale brakowało umiejętności. No to jak będzie z polską piłką za 10 lat. Lepiej czy gorzej? – Trudno powiedzieć. Mnóstwo rodzin wyjechało za granicę. Był także niż demograficzny. Jedno i drugie wpłynie na rozwój sportu w przyszłości. Do tego nowe technologie, komputery odciągają dzieci od ruchu i rekreacji. Sport uprawiają, ale na konsoli. To przesłanki, że będzie gorzej. Co pozwala wierzyć, że będzie lepiej? – Miłość do piłki. Ta dyscyplina przyciąga wielką widownię. Każdy sukces reprezentacji lub klubów powoduje od razu większy nabór. Tak się stało z piłką ręczną. Była posucha, pojawiły się sukcesy i młodzież zaczęła grać w szczypiorniaka. Wpływ może mieć też praca z młodzieżą w szkołach. Jeśli zacznie się od podstawówki, zaszczepi bakcyla, będą efekty. Trzeba jednak pamiętać, że w szkołach ważny jest przede wszystkim rozwój ogólny. Dwóch umie grać A jak jest teraz w szkołach? – Kiedyś w piłkę nożną grało nawet dwie trzecie klasy, a dzisiaj tylko pojedyncze osoby. Zimą poszedłem z I klasą gimnazjum na górkę. Wyobraź sobie, że jeden z chłopców nigdy nie zjeżdżał na sankach. Bał się na nie wsiąść. Kiedyś wszyscy szaleli na sankach, łyżwach, to rozwijało kondycję. A dziś dzieci są w kieracie. Jedne zajęcia, drugie, trzecie. Są zmęczone. Nic ich nie cieszy. Jak je przyciągnąć do sportu? – Ważną rolę do odegrania mają trenerzy najmłodszych grup. Zły trener potrafi zniechęcić. Dobry zaszczepi bakcyla. Dawniej do tego zawodu szli przede wszystkim byli zawodnicy. Zapisywali się na kursy, szli na AWF, robili papiery trenerskie. Było wielu pasjonatów. Teraz obowiązują licencje. I skutek jest taki, że jak ktoś ma pieniądze, może ją zdobyć i założyć szkółkę. Ubyło pasjonatów, przybyło biznesu? – Moim zdaniem większość trenerów ze szkółek inaczej szkoleniem nigdy by się nie zajęła. Skoro sport młodzieżowy staje się biznesem, to co się dzieje z jego rolą wychowawczą? – Ja się zajmuję raczej seniorami, ale przez lata trenowałem równocześnie młodzież. Wielu łobuziaków wyprostowało się dzięki piłce. Nie wszystkich da się uratować. Musi być też współpraca rodziców, czynników jest wiele, ale wpływ trenera jest ogromny. Można dużo zrobić, pokazać pozytywne wartości. To zresztą czasami wraca. Jaką wielką radością może być krótki SMS „Dziękuję trenerze” od takiego chłopaka. Pieniądze w takim rozrachunku schodzą na drugi plan. Ale skoro rodzic musi wyciągnąć z kieszeni kilkaset złotych miesięcznie, to trudno do takiej szkółki czy akademii ściągnąć tych, którym mogłoby to pomóc. – Rzeczywiście, jest taki problem. Kluby zwykle starają się to jakoś rozwiązać. Nie wszystkie, ale niektóre zwalniają z opłat, ustalają symboliczne stawki. Jednak to działa także w drugą stronę. Bywa, że kiedy rodzic sponsoruje zespół, a chłopak jest słaby, to gra kosztem lepszych od siebie. Ja nigdy w ten sposób nie postępuję, ale niektórzy trenerzy tak robią. To krzywda dla chłopaków, którzy trafiają na ławkę. I fatalny sygnał wychowawczy. Mówiliśmy o wygranych Polaków, które przyciągają na boiska. Takiej kadry nie mieliśmy od lat. Gdzie jest źródło tych sukcesów? – Duża część tych piłkarzy kształtowała się za granicą. Wielu z nich, tak jak Lewandowski, umknęło skautom, którzy mieli ich pod nosem. Nie poznała się na nim Wisła. Nie poznała Legia. Dopiero Lech dał mu szansę. Ważne jest to, że w naszej lidze gra więcej zawodników z Polski. Jeszcze niedawno bardzo dużo było Brazylijczyków, Afrykańczyków, którzy kosztowali grosze, ale zabierali miejsce naszym piłkarzom. Teraz grają nasi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 29/2017

Kategorie: Sport