Jakie szanse wykorzystaliśmy po 4 czerwca 1989 r. w III RP?
Prof. Andrzej Garlicki, historyk Zmiana ustroju była najważniejszą szansą, choć dokonaną z dobrymi i złymi konsekwencjami. Zmiany poszły w dobrym kierunku, udało się zlikwidować w bezkrwawy sposób aberracyjny ustrój pseudowłasności społecznej i nakierować na gospodarkę rynkową, na system racjonalny. Ważne było wprowadzenie systemu demokratycznych wyborów. Udało się nam jednak powrócić do systemu demokratycznego w sensie politycznym i do gospodarki rynkowej w sensie ekonomicznym, choć także ze złymi skutkami – bezrobociem i Lepperem. Prof. Jan Kofman, historyk, uczestnik obrad Okrągłego Stołu Wykorzystaliśmy szansę uobywatelnienia społeczeństwa i reform gospodarczych, choć nie do końca udały się reformy społeczne. Dobrze wykorzystaliśmy szansę, wstępując do NATO. To samo dotyczy UE. Nie potrafiliśmy jednak przebudować mentalności społecznej, której korzenie tkwią nie tylko w czasach PRL. Pozostała nam też groźba największa, bo nie potrafiliśmy powstrzymać negatywnych zjawisk z próbami zawłaszczenia państwa przez partyjniactwo, nie potrafiliśmy zahamować korupcji ani nepotyzmu. Prof. Hanna Świda-Ziemba, socjolog Bardzo dużo się nam udało, choć mało się o tym mówi. Prawdziwą szansą było dla nas otworzenie wolności, które ujawniło u wielu ludzi ciekawe inicjatywy: w oświacie, w szkołach, na uniwersytetach, w szpitalach, w hospicjach i jest to praca dla społeczeństwa. Wielu ludzi robi pożyteczne rzeczy – przykładem jest choćby akcja Owsiaka. Czego nie wykorzystaliśmy? Wydaje się, że politycy nie potrafią myśleć o sprawach państwa, lecz o personalnych utarczkach. Zamiast wspólnie reformować kraj, weszli jak zawsze w spory i szukanie osobistych korzyści. Za czasów premiera Mazowieckiego pierwszy rok był lepszy, ale od momentu „wojny na górze” zaczęło się psuć. Dr Jerzy Głuszyński, dyrektor Instytutu Badania Opinii i Rynku PENTOR Wykorzystaliśmy koniunkturę geopolityczną, przezwyciężyliśmy Jałtę, będąc inicjatorem tego procesu. Okazaliśmy się inicjatorami korzystnego procesu, udało nam się przezwyciężyć pewne fatum historyczne. Potrafiliśmy być mądrzy przed szkodą, coś zrobić nie na drodze rewolucji ani rozlewu krwi, porozumieć się, rozmawiać jak Polak z Polakiem, choć to hasło nie od razu zostało zrealizowane. Za to spotkała nas zasłużona nagroda w postaci państwa suwerennego, które może gospodarować według swoich walorów. Za transformację zapłaciliśmy wysoką cenę, bo nie wszystko nam się udało, ale szansa, że pociąg Polska wjechał na właściwe tory, została wykorzystana. Nie potrafimy dostrzec skali tego, co się udało, nie umiemy być z tego zadowoleni. Gdybyśmy potrafili, łatwiej by szły nawet rozmowy o UE. Prof. Jacek Raciborski, socjolog, Uniwersytet Warszawski W sytuacji kryzysu obraz sukcesów ostatnich 12 lat w świadomości społecznej przybladł, a PRL pięknieje. To jednak zjawisko znane. Niejednokrotnie znajdowałem się w środowisku ludzi, którzy czasy wojny i okupacji – czasy ich młodości, wspominali jako piękne. Nic nie może jednak zmienić oceny, że Polska i Polacy nieźle wykorzystali historyczną okazję, jaką wytworzył skomplikowany splot procesów w skali świata, który ułatwił pokojowy demontaż socjalistycznego autorytaryzmu w Polsce. Największe więc osiągnięcie to demokracja, która trwa i która mimo zagrożeń i ewidentnych patologii krzepnie. Gorzej wykorzystano szansę na trwały i szybki wzrost gospodarczy, ale i ten nastąpił, a wcale nie musiał. Kończę więc ludową mądrością: mogło być lepiej, ale mogło też być gorzej. Prof. Maria Jarosz, socjolog Zyskaliśmy szansę wolności obywatelskiej i poczucia wolności przebudowania gospodarki z systemu nakazowo-rozdzielczego na kapitalistyczną i bardziej nowoczesną. Nie odbyło się bez kosztów społecznych, zapłaciliśmy bardzo dużo, jak w żadnym z krajów postkomunistycznych. Nigdzie też tak bardzo w okresie transformacji nie pogłębiła się nierówność społeczna. Dotyczy to także nierówności regionalnych, bo prywatyzacja kapitałowa i zagraniczna lokowała się w lepszej Polsce A, zaś w Polsce B, na ścianie wschodniej, właściwie dochodziło do likwidacji przedsiębiorstw, często jedynych w danym miejscu. Tutaj szansą na częściowe uratowanie mogła być i była prywatyzacja pracownicza, leasingowa, często jednak niechciana, bo nosiła przydomek socjalistycznej. Nie udała się walka z patologiami władzy i przedkładanie interesów grupowych i partyjnych nad dobro wspólne, co nam towarzyszyło przez cały okres transformacji. Od początku było u nas przyzwolenie na różnego typu nieuczciwe działania i przekręty, co ilustruje popularne powiedzenie: pierwszy milion trzeba ukraść. Andrzej Kwiatkowski, publicysta telewizyjny Przede wszystkim zaczęliśmy się szybko uczyć korzystania z wolności