Szanujcie związkowców!

Szanujcie związkowców!

Na górze bawi się elita dojnej zmiany, której symbolami są Banaś i Glapiński. A na dole? Miliony pracowników muszą na ich dolce vita zarobić. Nic się nie zmieniło, odkąd Wałęsa, wznosząc toast, mówił: „Zdrowie wasze w gardła nasze”. Z tą różnicą, że dziś praca na państwowym to przywilej rodzin i znajomków działaczy PiS. Rugom personalnym towarzyszy rozpacz zwalnianych i jęczenie opozycyjnych mediów. Ci, których one nie dotyczą, nawet nie pisną w obronie wyrzucanych. Tak w realu wygląda rzekomo niezwykła odwaga Polaków. Dlaczego tak wielu, w sumie miliony ludzi, daje się wodzić za nos i poniewierać tej nielicznej grupie, która za to odpowiada? To pytanie towarzyszyło mi w czasie uroczystości związanych z 35-leciem Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Widzimy, jak marnie jest w Polsce z praworządnością, prawem pracy, prawami pracowników. Jak dobrze się mają dyskryminacja i umowy śmieciowe. Widzimy, jak słabe są w gruncie rzeczy związki zawodowe. Nawet te największe, czyli OPZZ i NSZZ Solidarność. Marginalizowane przez pracodawców, którzy robią wiele, by taka struktura im się w firmie nie pojawiła. Założenie związku zawodowego w wielu firmach jest jak droga na K2. A zwykli ludzie to nie himalaiści. I nie desperaci, którzy będą kopać się z koniem. W efekcie mamy to, co widzimy. Słabo zorganizowane załogi, które bez związków zawodowych traktowane są jak petenci. Mam wrażenie, że Polacy patrzą na związki zawodowe jak na drużynę piłkarską. A sami są tylko kibicami i mają za złe, że drużyna nie wygrywa. Niestety, za taką kibicowską postawę płacimy dyktatem pracodawców. Nie liczą się oni ze związkami, bo nie muszą. Państwo mogłoby wprowadzić regulacje prawne podnoszące status związków. Ale czy premier Morawiecki, który w exposé poświęcił pracownikom parę słów, może być orędownikiem związków? Dla tego typu menedżerów związkowcy to zawalidrogi przeszkadzające w optymalizacji zatrudnienia, czyli – mówiąc po polsku – w wyduszaniu z każdego jak najwięcej za jak najmniejszą płacę. W normalnym, praworządnym kraju takie związki zawodowe jak OPZZ są niezbędnym partnerem w dialogu społecznym. Mądrzej jest przecież współpracować z tak racjonalnym partnerem społecznym jak OPZZ, niż później gasić pożary. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 49/2019

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański