Dla ocalenia własnej skóry premier Izraela wysyła ekipy likwidacyjne do Hebronu i śmigłowce do Gazy Korespondencja z Tel Awiwu Kiedy na Bliskim Wschodzie zakwitnie upragniony pokój, jeszcze przez długie lata studenci nauk politycznych będą analizować sekrety koronkowej kombinacji, przeprowadzonej w tym roku przez gen. Ariela Szarona. Jest on pierwszym premierem Izraela, który dzięki właściwemu rozstawieniu figur na mapie politycznej skłóconego państwa żydowskiego nie natrafia na ślady sprzeciwu nawet przy podejmowania najbardziej dyskusyjnych pociągnięć strategicznych, urągających światowej opinii publicznej. Między starcami Zdziesiątkowana izraelska lewica, kierowana przez Szimona Peresa urzeczonego w 80. wiośnie życia 75-letnim Arielem Szaronem, niepoczytalnie przyklaskuje zamknięciu 75-letniego Jasira Arafata w Ramallah, popiera nienaruszalność żydowskich osiedli i nie sprzeciwia się wstąpieniu przez premiera Szarona, ministra obrony, Szaula Mofaza, i szefa Sztabu Generalnego, Moszego Jealona, na karkołomną ścieżkę wojenną. Po wybraniu Peresa na tymczasowego przywódcę Partii Pracy reprezentanci partii w Knesecie kładą się spać, nie wiedząc, czy nazajutrz rano obudzą się jeszcze w opozycji, czy już w wojowniczym rządzie koalicyjnym Szarona. – Działalność opozycyjna nie idzie w parze z charakterem ani tradycją Partii Pracy – stwierdził onegdaj Peres. Wysłanie ekip likwidacyjnych, które zabiły w Hebronie i Gazie aktywistów Hamasu, skrytykował jedynie poseł Knesetu, Amram Mitzna, były przewodniczący Partii Pracy. – Nie wolno było doprowadzać tymi nierozważnymi posunięciami do krwawego odwetu Palestyńczyków, do zamachu na autobus w Jerozolimie, śmierci 21 niewinnych ludzi, 120 rannych i przerwania zawieszenia broni – stwierdził naiwny jak zwykle Mitzna, wydając na siebie wyrok odosobnienia. W charakterze kary kierownictwo centrolewicowej jaczejki pozbawiło Mitznę prawa ubiegania się o jakiekolwiek funkcje partyjne pod zarzutem, że były przewodniczący nie rozliczył się z funduszy otrzymanych na akcję wyborczą. Daleko większe zrozumienie i pobłażliwość wykazuje Partia Pracy wobec poważnych przestępstw finansowych, popełnionych przez Szarona i jego synów. Opozycja (czytaj Peres i Partia Pracy) nie domaga się od premiera odpowiedzi, dlaczego jego syn, poseł Knesetu, Omri Szaron, milczy w śledztwie policyjnym jak karp po żydowsku, podobnie jak drugi syn Szarona, Gilad, zarządzający rodzinną farmą rolniczą Szikmim. Szaronowie oskarżani są o oszustwa wyborcze, przestępstwa finansowe i korupcję. W normalnym kraju opozycja darłaby premiera na strzępy i oczekiwała, że przestępcza rodzina znajdzie się za kratami bądź przynajmniej zostanie odsunięta od działalności politycznej. Ale w dzisiejszym Izraelu premier oskarżany o dokonanie przestępstw finansowych może rozpocząć działania wojenne, jednoczące patriotycznie zorientowanych tubylców pod biało-niebieskim sztandarem i skutecznie zwalniające tempo śledztwa. Szaron spodziewa się, że od zwycięzcy, zasłużonego pogromcy terroru, nikt zdrowy na umyśle nie zażąda złożenia wyjaśnień na temat głupiego 1,5 mln dol. Gdyby trwała hudna (jednostronne zawieszenie broni, ogłoszone przez Palestyńczyków 29 czerwca br.), oficerowie śledczy nadal dokuczaliby Szaronom niewygodnymi pytaniami o koneksje rodziny z milionerem Cyrylem Kernem i przedsiębiorcą budowlanym z Jerozolimy, Dawidem Appelem, przed czym powstrzymują się z uwagi na akompaniament żywych torped i jęki poszkodowanych. Na mocy bliskowschodniego absurdu jedynie obrazy apokalipsy, pokazywane długimi godzinami na ekranach telewizyjnych, mogą zapewnić Szaronom bezkarność, wobec czego dla ocalenia własnej skóry premier Izraela wysyła ekipy likwidacyjne do Hebronu i śmigłowce Apache do Gazy. Lekką ręką zapłacił wybuchem autobusu w Jerozolimie, śmiercią, kalectwem i przerażeniem Żydów za zabójstwo hamasiarzy, Muhmada Sidera i Ismaila Abu Szanaba, tudzież za przerwanie hudny. Szczęśliwy dla Szarona koniec hudny oznacza stan wojenny i zarazem możliwość zaistnienia kabaretowej sytuacji, że przed sądem stanie (solo!) jerozolimski milioner, Dawid Appel, oskarżony o wręczenie łapówki premierowi Szaronowi (za pośrednictwem syna Gilada), a także wicepremierowi Olmertowi, ministrowi trzech resortów i byłemu burmistrzowi Jerozolimy. W majestacie miejscowego prawa dający łapówkę Appel ma powędrować za kraty, a do otrzymujących łapówkę polityków nikt nie ma pretensji, „ponieważ są zajęci zwalczaniem terroru”. Izraelskie media wyraziły zdumienie, że po wybuchu autobusu premier nie wygłosił zwyczajowego przemówienia. Że tym razem nie pojawił się na miejscu tragedii. Czego po nim oczekiwano? Co miał powiedzieć nad szpalerem żółtych plastikowych worków,
Tagi:
Edward Etler