Szatan krąży nad Polską

Szatan krąży nad Polską

girl in a dirty robe, hand of death, nightmares, insomnia, a mentally ill woman, halloween theme, creepy dream, hands of the demon, hands of the devil in the smoke, horror movie scene with a girl,fear in studio

Szatan to supergwiazda kultury popularnej. Ale nic nie zapewni mu takiego lansu jak publicyści katoliccy! Chcecie kolejnego dowodu? Po dziesięciu dniach wyświetlania amerykańskie „Taśmy Watykanu” znalazły się w czołówce najpopularniejszych horrorów tego roku. Opętanie, demon, egzorcyści od papieża, stygmaty, mnóstwo ryku, pisku plus efekty komputerowe. Że było sto razy? Nie szkodzi. Szatan na ekranie od dawna czuje się świetnie. I widownia z szatanem też. Nikomu nie przeszkadza, że kręci się mnóstwo szatańskiego śmiecia. Najczęściej taśmowo. Udał się „Egzorcysta” (1973) Williama Friedkina, to zaraz horror miał cztery kontynuacje – jedna głupsza od drugiej. Jak się od biedy udał „Omen” (1976) Richarda Donnera z Gregorym Peckiem, zaraz miał cztery dokrętki. Każda bez znaczenia. No, ale liczy się obecność. Diabeł wchodzi w Matkę Joannę A przecież historia filmu poucza, że gdy koło diabła dobrze się zakręcić, to można wyjść na swoje. Bo właśnie ów „Egzorcysta” zdobył aż osiem nominacji do Oscara. Za co? Ano opętana dziewczynka strzykała zieloną flegmą i krwią wprost w obiektyw kamery. Głosem diabła był lekko zmutowany kwik świń prowadzonych pod nóż w rzeźniach Chicago. Dla wzmocnienia efektu w taśmę filmową powklejano klatki z ohydną diabelską mordą, co widz rejestrował podprogowo. Takie rzeczy jeszcze wtedy uchodziły. W dodatku na film pracowała czarna legenda – w czasie jego produkcji zmarło aż osiem osób, w tym dwoje aktorów. Dekoracje strawił pożar. Montaż i udźwiękowienie ciągnęły się w nieskończoność. Może dlatego, że reżyser prowadził je przy nowojorskiej Fifth Avenue w budynku o numerze 666. Bo diabeł – sam w sobie – sukcesu nie gwarantuje. No, może gdy go zagra Al Pacino („Adwokat diabła”, 1997) albo któryś z naszych. Gustaw Holoubek („Mistrz i Małgorzata”, premiera w 1990 r.), a choćby i Marek Kondrat („Igraszki z diabłem”, premiera w 1980 r.). Zresztą nam, w Polsce, szatan czasem sprzyjał. Jerzy Kawalerowicz wzniósł na wysypisku miejskim pod Łodzią karczmę i klasztor, w którym siedem demonów zasiedliło Lucynę Winnicką. Z tym że ten o imieniu Zapaliczka dostał się do niej przez… no, mniejsza z tym. „Matka Joanna od Aniołów” (1961) – o miłości egzorcysty i opętanej – przyjechała z Cannes z Nagrodą Specjalną Jury. Historia powtórzyłaby się może w 1972 r., kiedy to Wojciech Pszoniak grał Nieznajomego w „Diable” Andrzeja Żuławskiego, ale polscy patrioci, którzy w obliczu rozbiorów Najjaśniejszej miewają pożycie z własną mamusią i zamiast biec z kosą pod Racławice, chlastają się brzytwami… Nie, raczej nie o takie filmy chodziło towarzyszowi Gierkowi. Zdjęcia przerwano. No i jeszcze Polański, któremu „diabeł dziecko kołysał” do melodii Krzysztofa Komedy. I to w tej samej bramie budynku Dakota na Manhattanie, w której 12 lat później jakiś wariat zastrzeli Johna Lennona. Nie taki diabeł straszny W najnowszej demonologii filmowej też potrafią się dziać ciekawe rzeczy. Szatan wprawdzie opętał biedną dziewczynę z irlandzkiej wyspy („Egzorcyzmy Dorothy Mills”, 2008), ale to dzięki niemu dowiadujemy się, że wcześniej panienkę zgwałciło kilku miejscowych byczków. Tylko jakoś niezręcznie o tym mówić – nawet proboszczowi – bo to strasznie porządna katolicka parafia. A że wiecznie pijani (za same mordy pięć lat), skłóceni, chciwi? Cóż, ethos Zielonej Wyspy… A w takim filmie „Rogi” szatan wziął w posiadanie Daniela Radcliffe’a (Harry Potter, tylko trochę starszy), bo ten po pijaku porozbijał święte figurki i sikał na znicze. Co ciekawe, teraz każdy, kto zetknie się z tym opętanym, nie może się powstrzymać przed powiedzeniem, co naprawdę myśli. Przykładna żona i matka przespałaby się jeszcze raz z czarnoskórym trenerem golfa: „Mając taki kij, łatwo trafić do dziury”. Lekarza pacjenci wkurzają od rana i najchętniej wciągnąłby sobie ścieżkę. No, katastrofa! Niekiedy szatan biega na posyłki dla samego Pana B. W „Egzorcyzmach Emily Rose” (2005) po staremu trzaska drzwiami o trzeciej w nocy (odwrotność godziny śmierci Chrystusa), ale to tylko przykrywka. Opętał bowiem dziewczynę i zainteresował tym media, aby zwrócić uwagę zeświecczonego Zachodu, że On jest. I działa! Bo ludziom z tego dobrobytu nie chce się nawet pójść na mszę! Z kolei w Watykanie chadzają na mszę, ale co z tego, skoro ich to nudzi! Dlatego diabeł dobiera się do rzymskiego egzorcysty Anthony’ego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 33/2015

Kategorie: Obserwacje