Michniewicz wmówił naszym piłkarzom, że nie umieją grać w piłkę. A oni w to uwierzyli „Synku, kocham cię, muszę ci powiedzieć, że tatuś jeszcze nie wraca z Kataru do domu”, wyznał do telewizyjnej kamery Wojciech Szczęsny tuż po zakończeniu przegranego 0:2 spotkania z Argentyńczykami. Powodem był mecz jednej ósmej finału z Francją na Al Thumama Stadium. Nie znam jego wyniku, tekst oddaję w piątek, ale pucharowa potyczka z jeszcze aktualnymi mistrzami świata to już coś. Trzeba jednak pamiętać, że ten luksus zawdzięczamy wyłącznie fenomenalnej formie naszego bramkarza. W trzech meczach fazy grupowej popisał się wieloma udanymi interwencjami, a obrona dwóch rzutów karnych (z Arabią Saudyjską i z Argentyną po strzale Leo Messiego) przeszła do historii mundialowych zmagań. „Rozmawialiśmy przed karnym. Powiedziałem mu, że stawiam 100 euro, że sędzia nie podyktuje jedenastki. Tak więc przegrałem zakład z Messim. To chyba nie jest dozwolone na mistrzostwach świata. Pewnie zostanę zawieszony. Ale mnie to nie obchodzi. Poza tym mu nie zapłacę. On o to nie dba. Dajcie spokój, 100 euro?”, śmiał się 32-latek. Szczęsny superstar. Reszta jest milczeniem. Lewy oddał walkowerem Niezależnie od pułapu, z jakiego drużyna startuje, o sukcesie można mówić, kiedy dotrze do strefy medalowej. Na awans z grupy czekaliśmy 36 lat, a o ponownym wywalczeniu cennego krążka marzymy już równe 40 lat! „Musimy zaakceptować to, w jakim stylu gra nasza reprezentacja”, stwierdził po meczu z Meksykiem Robert Lewandowski. Rzecz w tym, że nie mogliśmy się dopatrzeć żadnego stylu, a tego, co byliśmy zmuszeni oglądać, nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Z trzech grupowych występów Lewandowskiego tylko ten z Arabią Saudyjską (asysta przy bramce Piotra Zielińskiego i gol) można uznać za w miarę udany. No i ten niewykorzystany rzut karny z Meksykiem. Przed Lewandowskim „jedenastki” nie strzelili Kazimierz Deyna (w 1978 r. z Argentyną) i Maciej Żurawski (w 2002 r. z USA). Niektórzy apologeci trenerskiej twórczości Michniewicza uważają go za wybitnego stratega i analityka. Ja nie jestem przekonany, że jego znajomość przeciwnika sięga tak głęboko, że wie, co jada na śniadanie babcia słynnego Leo. Już w konfrontacji z Meksykiem zestawienie wyjściowej jedenastki wskazywało, co ma być grane. Jak mawiał swego czasu były selekcjoner Wojciech Łazarek, to taktyka „na udo”. Bo się bronimy, a może coś się „udo” strzelić… Wypaliło dwukrotnie z Arabią Saudyjską przy trzech trafieniach, z Meksykiem oddaliśmy dwa celne strzały, ale z Argentyną żadnego! „Kiedy skończył się mecz, miałem wrażenie, że zostaliśmy przejechani walcem”, przyznał Grzegorz Krychowiak. Niektórzy, zapowiadając konfrontację z argentyńską armadą, ograniczali się do zdania „Lewandowski kontra Messi”. Co prawda, kapitan rywali nie strzelił karnego, ale było widać, kto w argentyńskiej ekipie jest szefem. Z całą pewnością nie można tego powiedzieć o Lewandowskim. Ten pojedynek oddał walkowerem. Znany hiszpański dziennikarz Albert Blaya Sensat napisał, że „mecze z Polakami przypominają trochę wyjście do miasta w poniedziałek, bo na początku jest obiecująco, ale po 10 minutach ma się ochotę wrócić do domu i położyć do łóżka”. Trudno odmówić mu racji. Wstydliwy awans „O okolicznościach wyjścia reprezentacji Polski z grupy na mundialu 2022 nie będziemy po latach opowiadać wnukom przy kominku. Gdy o to zapytają, spróbujemy zmienić temat – napisał Dariusz Tuzimek (WP SportoweFakty) i kontynuował: – Awans do fazy pucharowej mistrzostw świata w Katarze nie został osiągnięty w euforii całego narodu. To jest awans zdobyty z krępującym poczuciem zażenowania. Z Argentyną graliśmy piach. To był bardzo zły mecz. Pod powiekami na zawsze zostanie przygnębiający obrazek reprezentantów Polski, którzy dramatycznie bronią… porażki 0:2 i boją się przekroczyć połowę boiska. W budowaniu akcji są porażająco bierni. Jak to dobrze, że Argentyna nie potrzebowała do awansu trzeciej bramki, prawda? Ten awans ma twarz Czesława Michniewicza i zostanie imieniem tego trenera. Jest dokładnie taki jak on. A on ma – w mojej ocenie – mocno przesunięte poczucie wstydu. Nie liczy się nic poza wynikozą. Zrobić awans za wszelką cenę. Po trupach. A jeśli kibice narzekają na styl, to Michniewicz pyta z niekłamaną satysfakcją: »A jaki był wynik?«. Trochę jak ten facet w filmie »Miś«: »Nie mam pańskiego płaszcza i co mi pan zrobisz?«. (…) Michniewicz wmówił naszym piłkarzom, że nie umieją grać w piłkę, że nadają się tylko do przeszkadzania. A oni w to uwierzyli. Wojciech
Tagi:
Al Thumama Stadium, Albert Blaya Sensat, Cezary Kulesza, Czesław Michniewicz, Dariusz Tuzimek, Grzegorz Krychowiak, Karol Świderski, Kazimierz Deyna, kibice, Leo Messi, Maciej Żurawski, Mistrzostwa Świata w Katarze, Piotr Zieliński, polska piłka nożna, PZPN, reprezentacja Polski, Robert Lewandowski, sport, Stomil Olsztyn, Wojciech Łazarek, Wojciech Szczęsny