Szkoła konformizmu – rozmowa z dr. hab. Piotrem Laskowskim

Szkoła konformizmu – rozmowa z dr. hab. Piotrem Laskowskim

Najważniejszy przekaz wychowawczy polskiej szkoły brzmi: podporządkuj się, nie podskakuj, spełniaj wymogi Dr hab. Piotr Laskowski – nauczyciel licealny i akademicki, współtwórca Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia w Warszawie, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor książek „Szkice z dziejów anarchizmu” oraz „Maszyny wojenne. Georges Sorel i strategie radykalnej filozofii politycznej”. Zgodnie z definicją, szkoła stanowi warunek stawania się członkiem społeczeństwa, obywatelem. Jacy obywatele wychodzą z polskich szkół? – Od narodzin w XIX w. szkoła – czy raczej system szkolny, bo istnieją przecież fantastyczne szkoły, świetne nauczycielki i znakomici nauczyciele – pełni przede wszystkim funkcję konformizującą. Jej najważniejszy przekaz wychowawczy brzmi: podporządkuj się, nie podskakuj, spełniaj wymogi. Obywatel ubezwłasnowolniony? – Grzeczny, dopasowany. Tak, żeby później w przestrzeni publicznej niewielkie było poczucie sprawstwa i mocy. W szkole nic od ciebie nie zależy, niczego nie możesz zmienić, sukces osiągają ci, którzy najlepiej odegrają przeznaczoną dla nich rolę. Na pierwszy rzut oka może się wydawać paradoksem, że szkoła wykształca też radykalny indywidualizm. Zdyscyplinowany indywidualista? – Właśnie. Szkoła jest systemem indywidualizacji dokonywanej za pomocą maszyny egzaminacyjnej i konkursowej. Egzamin ma zarazem funkcję dyscyplinującą (muszę spełnić wymogi) i specyficznie indywidualizującą – zdaję go samotnie, przed oceniającą władzą, jego wynik staje się moim kapitałem, z którym wspinam się na następny szczebel drabiny oświatowej. Dzisiaj system przepuszcza na kolejne etapy edukacji największą w dziejach Polski liczbę ludzi. Charakterystyczne, że powszechny lament nad obniżającym się poziomem nauczania nie łączy się ze zdolnością dostrzeżenia przyczyn regresu – problemem nie jest liczba zdających, lecz to, czego się od nich wymaga. Wiedza jest im potrzebna, żeby zdać egzamin, nie zaś po to, żeby zastanawiać się nad światem. Wiedza – i tu dotykamy sedna sprawy – jest narzędziem dyscyplinowania, a nie źródłem mocy i sprawstwa. Bez poczucia sprawstwa trudno sobie wyobrazić spór ze światem. – Treści programu nauczania mają zostać przyswojone i odtworzone. Tymczasem uczenie się powinno polegać na zdobywaniu narzędzi pozwalających badać i rozumieć świat, także go tworzyć. Polski system edukacji wypuszcza ludzi samotnych, przekonanych, że muszą spalać się w wyś­cigu. A nade wszystko niezdolnych do zrozumienia warunków, w których ten wyścig się odbywa. Docieramy tu do kwestii rynku, bo jest to profil człowieka pożądany przez współczesny kapitalizm. Egzamin, którego wynik ujmowany jest w skali punktowej, wytwarza przekonanie, że każda praca, każda myśl daje się przeliczyć na uniwersalną miarę, wpasować w tabelę wyników. W dorosłym życiu punkty zostaną zastąpione przez pieniądze… Skoro nie potrafimy analizować i zmieniać otaczającej rzeczywistości, musimy się dostosować. – Zwróćmy uwagę na najpopularniejsze dziś zaklęcie, mówiące o dostosowywaniu (np. szkoły) do rynku pracy. Dlaczego nie mówimy o zmienianiu, kształtowaniu rynku czy warunków pracy? O możliwości zmieniania systemu społecznego, jeśli uznamy, że jest on niesatysfakcjonujący? Rynek w obecnym kształcie istnieje od bardzo niedawna, od 30 lat. Z perspektywy historyka nawet kapitalizm istnieje niezbyt długo, z pewnością krócej, niż trwał feudalizm. Lekcje cynizmu Jaki obraz rzeczywistości otrzymują młodzi ludzie w szkole? – To przede wszystkim świat bezalternatywny. Nie do pomyślenia jest inny model relacji międzyludzkich, inny sposób organizacji pracy, inne myślenie o motywacji do działania. Szkoła wytwarza przekonanie, że życie jest rywalizacją, grą o sumie zerowej, że konkurencja i walka o zysk są najlepszymi metodami funkcjonowania gospodarki i życia społecznego. No dobrze, ale szkoła przekazuje nam pewną wiedzę o świecie. Jeżeli ktoś nam powtarza, że udział w wyścigu jest konieczny, bierzemy w nim udział. – Uczniowie nie mają najmniejszej szansy zobaczyć siebie jako tych, którzy mogą dokonać zmiany. Hannah Arendt, filozofka przecież niespecjalnie radykalna, pisała, że pojawienie się każdego człowieka oznacza możliwość zaistnienia w świecie „czegoś nieskończenie nieprawdopodobnego”. Szkoła wszelkimi siłami eliminuje wszystko, co nieoczekiwane. Zmieniają się modele życia, tracą na znaczeniu tradycyjne formy. Czy polska szkoła uwzględnia dynamikę zmian społecznych? – Program wychowawczy polskiej szkoły, a właściwie jego szczątki, jest realizacją idei thatcherystowskich. To znaczy, neoliberalna wizja rynku łączy się w nim z bardzo tradycjonalistycznym podejściem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 36/2013

Kategorie: Wywiady