Sznuk, Matul, Chajzer i inni

Sznuk, Matul, Chajzer i inni

Czyli kochane „Lato z Radiem”   Tadeusza Sznuka zobaczyłem pierwszy raz na żywo jesienią 1990 r. o godzinie 4.35. Było to tuż przed rozpoczęciem kolejnej audycji „Sygnały Dnia”, które Tadeusz prowadził, jak mi się wtedy wydawało, od zawsze. On był legendarnym i doświadczonym radiowcem, ja świeżo przeniesionym do Warszawy młodym redaktorem, który dostał polecenie asystowania mistrzowi. Sznuk spojrzał na mnie lekko zaspanymi oczami, chwilę o czymś pomyślał, zerknął jeszcze na wielki ścienny redakcyjny zegar, po czym powiedział: – Jeżeli myślisz, młody człowieku, że po 40 latach można się przyzwyczaić do porannego wstawania, to jesteś w wielkim błędzie. Niedługo sam to zrozumiesz… Trudno znaleźć w Polskim Radiu bardziej znanego dziennikarza niż Tadeusz Sznuk. Zaczynał w Rozgłośni Harcerskiej, później był w radiowej Trójce, by wreszcie trafić do Jedynki. Rekordową popularność przyniosły mu dwa programy – radiowe „Lato z Radiem” oraz telewizyjne „Studio 2”, które prowadził m.in. z Bożeną Walter, Edwardem Mikołajczykiem i Tomaszem Hopferem. Wbrew pozorom Tadeusz nie był w „Lecie z Radiem” od samego początku. Do Jedynki trafił w 1973 r., by prowadzić poranne „Sygnały Dnia”, a ponieważ był doskonałym dziennikarzem i miał niezwykły, czarujący wszystkie panie radiowy głos, bardzo szybko szef obu pasm Aleksander Tarnawski zdecydował, że Sznuk przejdzie do „Lata z Radiem”. Był tak dobry, że chyba na zawsze zostanie największym symbolem naszej audycji. DO TADEUSZA przychodziło rekordowo dużo listów. Z opowieści kolegów wiem, że starał się czytać prawie wszystkie, choć czasami ocierało się to o granice fizycznej wytrzymałości. Bo gdy listów jest kilkadziesiąt dziennie, można jeszcze jakoś nad tym zapanować. Gdy w grę wchodzą tysiące przesyłek (również paczek z najdziwniejszymi prezentami), to takich szans już nie ma. Tadeusz wybierał najciekawsze i przynosił je do studia. W czytaniu korespondencji na antenie dorównywała mu tylko Krystyna Czubówna, której przydzielono wtedy w „Lecie z Radiem” rolę Kukułki kojarzącej złamane serca. (…) Wtajemniczeni mówią, że spora część tamtej dawnej korespondencji zawierała… propozycje matrymonialne. W Sznuku kochała się statystycznie co dziesiąta Polka i paniom nie przeszkadzał fakt, że obiekt ich westchnień był od dawna zajęty. Tadeusz z klasą, ale zdecydowanie odmawiał, choć redakcyjni koledzy patrzyli na niego z niekłamaną zazdrością. Podobne wianuszki wielbicielek (w każdym wieku) otaczały Sznuka w czasie każdego radiowego wyjazdu w teren. A to tylko wzmagało najbardziej fantastyczne plotki, jakie krążyły po Polskim Radiu. NIESTETY, SZNUK od pewnego momentu nie miał w pracy lekkiego życia. W połowie lat 90. zaczęło się tzw. formatowanie anten. Jedynka dość długo opierała się tej tendencji, ale w miarę upływu czasu i zmian kolejnych dyrektorów coraz częściej pojawiali się tacy, którzy twierdzili, że np. rozmowa w studiu nie może trwać dłużej niż trzy-cztery minuty, bo inaczej – choćby była najciekawsza – każdemu się znudzi. Tadeusz próbował z tym walczyć, tłumacząc, że Program Pierwszy ma bardzo specyficznego słuchacza i nie da się przykładać do niego miary ze stacji typowo komercyjnych. Ponieważ mówił to sam Sznuk, zwykle przynajmniej w jego audycjach trochę odpuszczano, zezwalając mu na większy luz. Jednak powoli zaczęto go traktować jak człowieka z minionej epoki, który nie dostrzega, że świat się zmienia. Nie mówiąc już o tym, że żaden szef nie lubi, gdy ktoś, nawet w najgrzeczniejszej formie, zwraca mu uwagę, zwłaszcza tak zasłużona osoba. Nie podobało się to wielu kierownikom i dyrektorom, czemu potrafili niekiedy dać publicznie wyraz. W stosunku do kogoś tak doświadczonego jak Tadeusz było to bardzo niesprawiedliwe i zwyczajnie nieuczciwe. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść, i to z zupełnie niespodziewanej strony. W 2005 r. nazwisko Tadeusza znalazło się na słynnej liście Wildsteina. Nie pomogły tłumaczenia, że nigdy nie był w PZPR, nigdy nie był żadnym agentem, że to jakaś piramidalna pomyłka, którą powinno się spokojnie, ale jak najszybciej wyjaśnić. Niestety, chwilę później stery w Polskim Radiu objął Krzysztof Czabański, a jego zastępcą został polujący na „gomułkowskie złogi” Jerzy Targalski. Sznuk miał wtedy poważne kłopoty i zniknął z Jedynki. Nowi władcy Polskiego Radia zaczęli zaprowadzać „porządki”, a ich celem stał się na jakiś czas sygnał „Lata z Radiem”, z którego w dość nieudolny sposób wycięto głos Tadeusza. Sznuk nie był jedyną ofiarą zmian (w gronie napiętnowanych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 30/2014

Kategorie: Książki