Szpiedzy w dyplomacji

Szpiedzy w dyplomacji

Czy wydalenie 9 Rosjan i 9 Polaków było zasadne w świetle prawa? Niedawna decyzja Polski o uznaniu 9 rosyjskich dyplomatów w Warszawie za personae non gratae i rosyjska retor­sja wobec 9 polskich dyplomatów w Moskwie ma – poza wewnętrznym – również ważny kontekst międzynaro­dowy. Budzi wśród wielu z nas pytanie o sens współczesnej dyplomacji, a zwłaszcza o normy prawno-między­narodowe i zwyczaje, które obowiązują w tego rodzaju sytuacjach. Stare jak świat Szpiegostwo w dyplomatycznym ka­muflażu nie jest wcale – choć tak wła­śnie dość powszechnie się sądzi – wstydliwą przypadłością współczesnej dy­plomacji. Narodziło się wraz z prapoczątkami dyplomacji. Poprzez wieki było jej nie­odłączną częścią składową. Jest bowiem związane z najstarszą funkcją, ja­ka od swego powstania spełnia dyplo­macja, a mianowicie z funkcją informa­cyjną. W jej ramach dyplomata zawsze donosił swym władzom (czyli państwu wysyłającemu) o różnorakich aspek­tach rozwoju wewnętrznego i polityce zagranicznej kraju swego urzędowania (czyli państwa przyjmującego), a nie­rzadko także o państwach trzecich. W ciągu ubiegłych kilku tysięcy lat sankcjonowania dyplomacji powszech­nej nie było norm prawa międzynaro­dowego, które by kreśliły granice między tym, co legalne i nielegalne w dzia­łaniach dyplomacji. Rządził nią zwy­czaj upowszechniany stopniowo przez wieki i sankcjonowany praktyką mię­dzynarodową. Złoty wiek XX To zrodzone od początku ściśle złą­czenie w praktyce dyplomacji ze szpie­gostwem weszło jako utarty powszech­nie zwyczaj również w wiek XX. Kon­flikt ideologiczny komunizmu z kapita­lizmem i rywalizacja ZSRR z USA o prymat w świecie wyraźnie sprzyjały nasileniu tego zjawiska. W okresie zimnej wojny szpiegostwo pod przy­krywką dyplomatyczną przeżywało swój największy rozkwit. W latach 90. wyraźnie zmniejszyła się liczba ujaw­nionych przypadków szpiegostwa dy­plomatycznego. Służby specjalne wielu państw – byłych wrogów, ideologicz­nych poczęły nawet podejmować mię­dzy sobą jawną współpracę, m.in. za pośrednictwem biur łącznikowych, in­stalowanych na zasadzie wzajemności przy swych misjach dyplomatycznych. Ale zagrożenie szpiegostwem, w tym także, dyplomatycznym, pozo­stało. Aktualnie zjawisko to jest nace­chowane wieloma paradoksami, które na pozór mogą się wydawać niezrozu­miałe. Tak np. dominuje faryzeuszowskie zapewnienie, wyznawane niemal przez wszystkich, iż “nasi dyplomaci nie szpiegują – robi to tylko druga stro­na”. Wiele przypadków ujawnianych w prasie światowej wskazuje jednak, iż robią to chyba, niestety, niemal wszyscy. Duży udział w tym procederze ma wprawdzie nadal dyplomacja rosyjska, o czym w latach 90. świadczyły liczne wydalenia dyplomatów rosyjskich z wielu państw, w tym m.in., z USA, W. Brytanii, Francji, RFN, Finlandii czy Polski. Ale jednocześnie nie brak też przykładów udowodnionego szpiego­stwa również między państwami za­przyjaźnionymi (np. “afera Pullarda” w relacji USA-Izrael czy “afera Lee” w relacji USA-ChRL) lub wręcz mię­dzy sojusznikami (np. “afera Orcana” w relacji W. Brytania-RFN), Proceder ten nie karmi się więc ideologią przez państwa rozwinięte uprawiany jest dla określonych korzyści – przede wszyst­kim gospodarczych i technologicz­nych, a także militarnych. Dyplomatyczne “Święte krowy”? Stosownie do zasad i norm prawa międzynarodowego, żadne suwerenne państwo nie powinno jednak tolerować u siebie działalności obcych wywia­dów, także tych w przebraniu dyploma­tycznym. Proceder szpiegostwa godzi bowiem z reguły w najbardziej żywot­ne interesy państwa, związane z ich su­werennością bezpieczeństwem czy go­spodarką. Państwa przyjmujące u sie­bie obcych dyplomatów nie są też wca­le bezbronne wobec nadużywania sta­tusu dyplomatycznego do działalności wywiadowczej, W ostatnich dziesięcioleciach prawo dyplomatyczne i konsularne jako część prawa międzynarodowego wyposażyło państwa przyjmujące w całkiem sku­teczne instrumenty obrony przed “działalnością pozadyplomatyczną”. Główną podstawę stanowią tu przede wszystkim obie Konwencje Wiedeń­skie o stosunkach dyplomatycznych (z 1961 r.) i stosunkach konsularnych (z 1963 r.), do których przystąpiła rów­nież Polska. Przyznają one dyploma­tom szereg ważnych immunitetów i przywilejów niezbędnych dla wykonywania przez nich podstawowych funkcji dyplomatycznych. Należą do nich przede wszystkim: immunitet nie­tykalności osobistej i immunitet jurys­dykcyjny (karny i cywilny). Ale nie oznacza to jednak wcale, że tego rodzaju pseudodyplomata pozo­staje w pełni bezkarny. Konwencje Wiedeńskie wyraźnie bowiem nakłada­ją na każdego dyplomatę obowiązek poszanowania zasad i norm prawa mię­dzynarodowego oraz respektowania prawa i obyczajów państwa przyjmują­cego, jego suwerenności i zasady niemieszania się w sprawy wewnętrzne. Co więcej – wykonywanie funkcji in­formacyjnej przez dyplomatę może odbywać się tylko “legalnymi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2000, 2000

Kategorie: Opinie
Tagi: Jerzy Sułek