W sprawie Kuklińskiego Amerykanie ujawnili tyle, ile uważali za stosowne, i taką wersję, która służy interesom CIA i jej źródłom informacji W Polsce wciąż trwają dyskusje o tym, kiedy naprawdę Ryszard Kukliński zaczął współpracować z CIA. On sam twierdził, że o nawiązaniu kontaktu z NATO zaczął przemyśliwać w roku 1964, kiedy w ramach swoich obowiązków w Sztabie Generalnym przekonał się, że wbrew oficjalnym zaprzeczeniom w Polsce rozmieszczono radziecką broń nuklearną. Wielu wojskowych i publicystów twierdzi, że zaczęło się to pod koniec lat 60. w Wietnamie, gdzie Kukliński służył w Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru Układów Genewskich (MKKiN). David Forden i inni agenci CIA, a za nimi niektórzy publicyści w Polsce twierdzą, że miało to miejsce w 1972 r., kiedy sam w liście pisanym łamaną angielszczyzną zwrócił się do amerykańskiej ambasady z prośbą o spotkanie. Trzeba jednak brać pod uwagę, że w sprawie płk. Kuklińskiego Amerykanie ujawnili dotychczas tyle, ile uważali za stosowne, i taką wersję, która służy dobrze pojętym interesom CIA i jej osobowym źródłom informacji. Nie jest to pierwsza sprawa, nad którą zapadła profesjonalna zasłona milczenia służb wywiadowczych. Wszak nie o samego Kuklińskiego tu chodzi. (…) ZADZIWIAJĄCA BYŁA FORMA nawiązania kontaktu Kuklińskiego z Amerykanami. W oficjalnych i mniej oficjalnych życiorysach pułkownika i wywiadach z nim przewija się informacja, że to on sam wystąpił z propozycją współpracy. Przy tym chodziło mu o współpracę z wywiadem wojskowym, a nie z CIA. Wynika to chociażby z zeznań, jakie Kukliński przedstawił przed polskimi prokuratorami wojskowymi w 1997 r. Powiedział m.in.: „Latem 1972 r. mieliśmy rejs operacyjny w celu studiowania zachodniego kierunku europejskiego teatru. Naszego pomocniczego – nadmorskiego kierunku operacyjnego, przydzielonego nam na czas wojny. Podczas rejsu skierowałem list w dwóch kopertach zaadresowanych do attaché wojskowego Stanów Zjednoczonych przy ambasadzie w Bonn. Do spotkania doszło 18 sierpnia w Hadze o 22.10 i trwało ponad dwie godziny”. Warto zwrócić uwagę, że ów list był skierowany do attaché wojskowego, a nie do CIA. Kukliński napisał wtedy: „Drogi Ser. Przepraszam za mój angielski. Jestem zagraniczny MAF z Communistische Kantry. Chcę się spotkać (potajemnie) z oficerem armii USA (podpułkownikiem, pułkownikiem) 1, 18 albo 19.08 w Amsterdamie lub 21, 22 w Ostendzie. Mam niedużo czasu. Jestem z moimi towarzyszami i oni nie mogą wiedzieć”. Ta dziwna zbitka trzech języków: polskiego, angielskiego i niemieckiego, niepoprawnie użytych, trąci groteską. Nie wygląda na to, aby tak pisał słynący z „dobrego pióra” Kukliński. Był on zdolny napisać go bardzo zwięźle w języku ojczystym. Czyżby nie wiedział o tym, że w ambasadzie USA poradzono by sobie ze zrozumieniem go w języku polskim? Z innego fragmentu listu wynika, że Kukliński chciał się komunikować w tym właśnie języku. Dalej napisał bowiem, że zadzwoni do attaché wojskowego przy ambasadzie USA po przybyciu do Amsterdamu. Żądał, aby osoba, która odbierze telefon, znała język polski albo rosyjski. Przy okazji Kukliński sam nadał sobie pseudonim, podpisując swój list inicjałami P.V., co miało znaczyć: „polski wiking”. Tymi literami Kukliński podpisywał później listy do oficera CIA Davida Fordena, mającego pseudonim Daniel, który przez długi czas go prowadził, a później często zabierał głos na jego temat. Można jednak odnieść wrażenie, że Danielowi mylą się pewne fakty. Być może deformuje i upraszcza je celowo, a może wiek i biologia zrobiły już swoje? W stosunku do tak wytrawnego agenta bardziej prawdopodobna jest raczej ta pierwsza przyczyna. PRZEDSTAWIANY SPOSÓB nawiązania współpracy Kuklińskiego z CIA budził i nadal budzi wątpliwości wielu znawców szpiegowskiego świata. Wysuwa się różne hipotezy. Z ich analizy powoli wykluwa się prawda. Jest coraz więcej pewności, że Kukliński nie był inicjatorem współpracy z Amerykanami. Historia ta wygląda poniekąd na pewne naśladownictwo oficerów radzieckiego wywiadu wojskowego (GRU), mjr. Piotra Popowa lub płk. Olega Pieńkowskiego, którzy według „pamiętnikarzy” z Langley kontakt z CIA nawiązali z własnej inicjatywy. Mieli to uczynić z pobudek ideowych i patriotycznych, bardzo podobnych do tych, jakimi miał się kierować Kukliński. Warto przypomnieć, jak do tego doszło, tym bardziej że późniejszy płk Piotr Popow kontynuował swoją działalność na terenie RFN, a Oleg Pieńkowski, zanim zaczął współpracę z CIA, świadczył usługi
Tagi:
Franciszek Puchała