Szwajcaria – ogród płatnych rozkoszy

Szwajcaria – ogród płatnych rozkoszy

fot. sxc.hu

Prostytucja przynosi obroty rzędu 3 mld franków rocznie   W niespełna 400-tysięcznym Zurychu na mężczyzn gotowych płacić za seks czekają 183 domy publiczne, w mniejszej o połowę Genewie – 115. Każdego roku ośmiomilionową Szwajcarię obsługuje od 13 do 20 tys. prostytutek. Jak szacuje Szwajcarski Bank Narodowy, branża płatnej miłości przynosi obroty rzędu 3 mld franków rocznie. Na mapie rozkoszy najżywszym światłem pulsują okolice Zurychu i Bazylei, a następnie Genewa i kanton Argowia. W alpejskim kraju jest ok. 900 przybytków rozpusty, choć trudno ustalić dokładną liczbę, bo ruch w biznesie jest duży – powstają nowe, inne kończą działalność lub zmieniają adresy. Podatki od legalnie świadczonych usług płyną do kas kantonów. Prostytucja w Szwajcarii to normalna gałąź biznesu, dodajmy lukratywna. Każdego dnia kanton Zurych, z liczbą mieszkańców mniejszą niż Warszawa, obsługuje ok. 1,4 tys. prostytutek. Większość pracuje w Zurychu i na jego obrzeżach, gdzie mieści się najwięcej salonów i klubów. Według niektórych szacunków, na 1 tys. mieszkańców przypada tutaj 11 pracownic seksbranży, co daje dość zawrotną, zważywszy na skalę miasta, liczbę 4,5 tys. prostytutek. W mniejszej o połowę Genewie usługi seksualne świadczy ok. 4 tys. dziewczyn. Popyt w obu przypadkach generują nie tylko mieszkańcy, ale też setki tysięcy mężczyzn przyjeżdżających w interesach. W najbardziej wysuniętym na południe, włoskojęzycznym kantonie Ticino z 350 tys. mieszkańców pozwolenie na pracę mają 343 prostytutki. – Seksusługi świadczą w dziewięciu salonach masażu, 14 klubach i 95 mieszkaniach. 40 kobiet przyłapaliśmy w zeszłym roku na pracy bez pozwolenia – wylicza Stefano Gianettoni, komendant kantonalnej policji. Ile kobiet pracuje nielegalnie, nie chce spekulować. Dla dziewczyn decydujący jest aspekt finansowy. Szybki pieniądz kusi. Menedżerowie popularnych klubów mogą przebierać w ofertach kandydatek. Praca jak praca Szwajcaria jest w opozycji do Szwecji, która zdelegalizowała prostytucję i w 1999 r. wprowadziła kary dla klientów płacących za seks. W kontekście prostytucji Szwajcaria pojawiła się na ustach Europy trzy lata temu. Media obiegła informacja o otwarciu w Zurychu seksparku, na który miasto przeznaczyło kwotę 2,5 mln franków. Zgodę na jego budowę wyrazili w referendum – jakżeby inaczej – mieszkańcy Zurychu. Inwestycja miała wyprowadzić prostytucję z okolic dworca, gdzie przechodniów raziły skąpo ubrane dziewczyny. I zwiększyć bezpieczeństwo kobiet. Teraz większość ulicznych prostytutek pracuje na oddalonym od centrum Strichplatzu, w seksboksach, do których podjeżdżają klienci. Obok znajdują się pomieszczenia socjalne dla kobiet i dwa „domki” dla kierowców, którzy nie chcą mieć śladów płatnej miłości w samochodzie. W kraju nic nie wydaje się zagrażać seksbiznesowi. Prostytucja jest tu legalna od 1942 r., domy publiczne od 1992 r. Panuje powszechne przekonanie, że legalizacja to sposób na kontrolę i zmniejszenie przestępczości w branży. Kary przewidziane są jedynie dla sutenerów, ale przynajmniej w teorii większość kobiet pracuje samodzielnie lub w klubach, na kontraktach, zgodnie z którymi otrzymują 50, czasem 60% kwoty płaconej przez klientów. Jak przekonuje rzecznik zuryskiej policji, od czasu otwarcia boksów notuje się znacznie mniej przestępstw związanych z uliczną prostytucją. Autorzy raportu przygotowanego dla instytucji rządowej potwierdzają, że handel kobietami i przemoc to zjawiska nieobce seksbranży. Ale, konkludują, nieprawidłowości zdarzają się w każdym biznesie. Randka z escort girl Prostytucja uliczna, najbardziej widoczna i stereotypowo kojarzona z zawodem, to w Szwajcarii zaledwie 5%. Tu seks sprzedaje się przede wszystkim za zamkniętymi drzwiami – w klubach, salonach, mieszkaniach, kabaretach czy saunach. Ulica i kluby to w branży odrębne światy. W hierarchii zawodu prostytucja uliczna znajduje się najniżej i jest najbardziej stygmatyzująca. – Tu dochodzi do największej liczby przestępstw, gwałtów oraz przemocy ze strony klientów, alfonsów czy wśród samych prostytutek mających często problemy z narkotykami – potwierdza prof. Eva Büschi, autorka badań o przemocy w prostytucji. Najniższe są też ceny, z którymi trudno konkurować klubom płacącym wysokie podatki i czynsze. Jednak, jak zapewniają właściciele salonów, ich klientela to mężczyźni na innym poziomie, dla których ważne są relaks i erotyczna atmosfera, o którą trudno na ulicy. A także higiena – prysznice i seks jedynie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 25/2016

Kategorie: Świat