Rok 1981. Polska, ZSRR, stan wojenny. Widziane ze Sztabu Generalnego Gen. Franciszek Puchała – Panie generale, kiedy zaczęliście przygotowywać plany stanu wojennego? – To nie zaczęło się w Sztabie Generalnym. Sztab Generalny był wykonawcą decyzji politycznych. Trzeba by więc sięgnąć do materiałów Komitetu Obrony Kraju, przypuszczam, z jesieni 1980 r. Natomiast koncepcja stanu wojennego dojrzała w marcu 1981 r. 27 marca gen. Jaruzelski podpisał trzy najważniejsze dokumenty: Myśl przewodnią wprowadzenia stanu wojennego, Centralny plan działania wojska i Centralny plan kierowania państwem. – Czy dużo osób wiedziało, że stan wojenny jest przygotowywany? – Przy planowaniu tego typu przedsięwzięcia, podobnie jak przy planach na czas wojny czy rozwoju sił zbrojnych, zawsze pracowało wąskie grono osób. Te sprawy były trzymane w tajemnicy. Natomiast w miarę zbliżania się daty wprowadzenia stanu wojennego wiedzieliśmy coraz więcej i coraz więcej osób o tym wiedziało. Nie dało się zamknąć tej pracy w obrębie Sztabu Generalnego. Jako szef Oddziału Gotowości Bojowej i Dowodzenia musiałem współpracować a to z kwatermistrzostwem, a to z Inspektoratem Techniki, ze sztabami okręgów i rodzajów sił zbrojnych. Jak trzeba było uszczelnić granicę powietrzną – musiałem to konsultować ze specjalistami z Obrony Przeciwlotniczej Kraju, w sprawie granicy morskiej – z marynarką wojenną. I tak dalej. – Szykowaliście się. – Czy byłem przekonany, że stan wojenny będzie wprowadzony, czyli że to, co planowaliśmy, będzie uruchomione? Nikt nie wiedział do końca, czy to będzie uruchomione. Absolutnie. Plany były, ale równie dobrze mogły leżeć do tej pory gdzieś w sejfach. Podobnie jak z planami na czas wojny. Plany były, ale wojny na szczęście nie było. – Jedna rzecz to przygotować plany, druga to decyzja polityczna o ich uruchomieniu? – Oczywiście, że tak. – Był jakiś wariant, który zakładał pomoc wojsk radzieckich? – Nigdy z czymś takim się nie spotkałem. Słyszałem coś wręcz przeciwnego. – Kiedy się pan dowiedział, że stan wojenny zostanie wprowadzony? – 12 grudnia, wieczorem. Chociaż wtedy też nie wiedzieliśmy, że będzie on wprowadzony. Teraz wiemy, że ostateczna decyzja została podjęta ok. godz. 14. – A kiedy pan się dowiedział? – Gdy dostałem zadanie przygotowania szyfrogramu do wojsk, uruchomienia tej całej maszynerii. Wtedy już wiedziałem. – Był pan w siedzibie Sztabu Generalnego 13 grudnia? – Tak, byłem. Mieliśmy wyjechać na jakąś kontrolę. To było tak legendowane. Byliśmy więc przebrani w mundury polowe, długie buty. Potem zrozumieliśmy tego sens. Wyjeżdżały grupy operacyjne na stanowiska dowodzenia poza Sztab Generalny, poza Warszawę. Od nas grupa operacyjna też wyjechała. – W rejony ześrodkowania wojsk? – W różne miejsca. 13 grudnia wojska znalazły się w rejonach ześrodkowania. Na podstawie szyfrogramu podpisanego przez szefa Sztabu. – Czyli wyszły z garnizonów. – Wojska Obrony Powietrznej Kraju, Marynarka Wojenna, wojska lotnicze, Wojska Ochrony Pogranicza pozostawały w swoich garnizonach. One nie wychodziły, wykonywały zadania związane z zabezpieczeniem przestrzeni powietrznej kraju, granicy morskiej i lądowej, zabezpieczeniem samolotów na lotniskach, z poprawieniem pola radiolokacyjnego, tak żebyśmy mieli rozpoznanie obniżone do niższego pułapu. Opuściły garnizony tylko wojska lądowe. Te podległe dowódcom okręgów. Plus chłopcy w czerwonych beretach. Oni z kolei mieli specjalne zadania, np. opanowania w Warszawie obiektów radia i telewizji, tudzież jeszcze innych. Do rana 13 grudnia praktycznie wszyscy już byli na swoich miejscach. Wojsko wyszło z koszar – Machina zadziałała? – Zgodnie z planami, które były zdeponowane w siedzibach okręgów i odpowiednich jednostek. Wszystko było odpowiednio skoordynowane. Rozpoznane były rejony ześrodkowania. – Nie w miastach? – Nie, bo nikt nie miał zamiaru wkraczać do miast. Wojsko miało zabezpieczać działania milicji i ZOMO. I zajęło rejony w pobliżu aglomeracji. Pokrywały się one z tymi, które miały zająć jednostki radzieckie, czechosłowackie i wschodnioniemieckie, o czym dowiedzieliśmy się w grudniu 1980 r., u marszałka Ogarkowa. Rejony te zajęły nasze wojska. – Specjalnie? – Specjalnie. – Dlaczego? – Tu chodziło o to, żeby być w pobliżu aglomeracji, jeżeli będzie potrzeba wsparcia akcji milicyjnych. Ale jednocześnie byliśmy w polu. Czyli najbardziej
Tagi:
Robert Walenciak