Tag "Andrzej Dobosz"
Dziurawe kapsułki pamięci
Polska kultura, nauka i polityka XX w. w oczach Andrzeja Dobosza Zawzięte polemiki wokół TVP przesłoniły w ostatnich latach publiczną percepcję działań niszowej stacji koncernu, czyli TVP Kultury. W tym zaś dziale TVP odbywał się w ostatnich latach swoisty festiwal Andrzeja Dobosza, ongiś figury życia kulturalnego w Warszawie. Dobosz był epizodycznym bohaterem filmów „Rejs” (1970) i „Trzeba zabić tę miłość” (1972), w których wykreował role przekornego, młodego intelektualisty. W 1974 r. wyjechał
Oni się śpieszą, a my się nie dajemy
Dzisiejsze dziennikarstwo albo władzę sprawuje, albo o nią walczy Daniel Passent – publicysta, dyplomata W dziennikarstwie najgorzej być letnim. Słusznym, ale nudnym. – Są tacy, którzy może nie mają takiego temperamentu, nie mają pióra… Ale tacy w naszym zawodzie też są potrzebni, bo wypełniają 90% pisma. A pan jest zadziora! – Owszem, byłem trochę zadziorny i złośliwy. I Rakowski, z którym się przyjaźniłem, nieraz na korytarzu redakcyjnym pytał mnie: „No, Passent, kogo dzisiaj opluwasz?”. On to mówił z ironią. Bo szczypałem w felietonach. Byłem
Kłopoty z myśleniem
Kiedyś, dawno, dawno temu, czyli jakieś 40 lat wstecz, gdy w doskonałej formie felietonowej był Andrzej Dobosz, pustelnik z Nowego Światu, perypatetyk środkowego PRL-u, filozof-maruder-odszczepieniec, nałogowy czytacz i bukinista, paryski księgarz polski, legendarny niemożliwy twórca i tworzywo z „Rejsu” Piwowskiego, on ci to skreślił króciutki tekścik, którego tytuł przywołałem w tytule mojego felietonu (z najwyższym szacunkiem, atencją i trwałą sympatią). Pod tymże deprymującym tytułem znajdowała się parozdaniowa opowiastka, w której byliśmy świadkami podsłuchanej, a raczej zasłyszanej mimochodem rozmowy
I tylko Żeromskiego żal
Niesławne biuro propagandy, zwane oficjalnie IPN, uczy nas od lat, jak reinterpretować historię. Jedno oczernić, drugie wybielić; jedno wyeksponować, drugie pominąć; tu nakłamać, tam wyrwać z kontekstu; na doraźne, polityczne zamówienie głupotę przedstawiać jako ofiarę, pragmatyzm jako zdradę itd. Ale nawet IPN w enuncjacjach swoich pseudohistoryków starał się trzymać pewnych ram faktograficznych. Przynajmniej w minimalnym zakresie, np. że Bolesław Chrobry panował w latach średniowiecza i nie brał osobiście udziału w warszawskiej bitwie z bolszewikami.