Tag "Filip Frąckowiak"

Powrót na stronę główną
Aktualne Przebłyski

Życie ze zdrajcy

Jak żyć? Każdy szuka odpowiedzi. Ale Filip Frąckowiak nie musi. Znalazł już swoje eldorado. Żyje ze szpiega. To zresztą u niego tradycja rodzinna. Z Ryszarda Kuklińskiego żył przecież jego ojciec, Józef Szaniawski. Ze zdrajcy i dezertera próbował zrobić bohatera. Kto chciał, to uwierzył. A nasi politycy, którzy chyba w genach mają podlizywanie się Amerykanom, skorzystali z okazji i sypnęli kasą na budowanie mitu Kuklińskiego. Chętnych do tej sakiewki nie brakło. Frąckowiak miał dobry refleks i dziś jest dyrektorem czegoś, co się nazywa Muzeum Zimnej Wojny im. generała Kuklińskiego. A że pan dyrektor jest człowiekiem bardzo obrotnym, to ma szansę rozbudować muzeum o kolejne izby pamięci i pomniki. Znajdą się pewnie jakieś kapcie, skarpetki czy zdjęcia z komunii. A czego na pewno tam zabraknie? Nie dowiemy się, skąd Kukliński miał w latach 70. kasę na willę, jacht i podróże. Na życie w luksusie, które przecież ówczesne służby widziały.

Amerykanie wiedzą. Ale nikomu nie powiedzą. Frąckowiakowi tym bardziej, bo mógłby stracić wiarę.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Szpieg wiecznie żywy

Nikt nie przebije Filipa Frąckowiaka w celebrowaniu wszelkich okazji związanych z Ryszardem Kuklińskim. Frąckowiak to syn Józefa Szaniawskiego, człowieka – delikatnie mówiąc – mocno kontrowersyjnego. A Kukliński? Amerykański szpieg w Wojsku Polskim. Mało jest na świecie państw, które fetują takich ludzi. Frąckowiak dostaje kasę z różnych źródeł i ma się całkiem dobrze. Nie narobi się zbytnio przy muzeum, któremu nadał pompatyczną nazwę Muzeum Zimnej Wojny. Miesza w głowach uczniom szkół podstawowych i średnich. Może

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Dopisek do tablicy

Armia kombatantów, którzy dzielnie walczyli z komuną, rośnie jeszcze szybciej niż inflacja. O przywileje walczą kolejne pokolenia. Filip Frąckowiak, radny PiS w Warszawie, w 1985 r. miał pięć lat, gdy jego ojciec Józef Szaniawski został aresztowany i skazany pod zarzutem współpracy z Radiem Wolna Europa. Prawdziwy kombatant? Ale jak rozumieć list Szaniawskiego do gen. dyw. Edwarda Poradki, szefa WSW? Odręczny list z 4 października 1985 r. wydrukowało „Nie” w styczniu 1991 r. Cóż tam pisze Szaniawski?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Przebłyski Z dnia na dzień

Brednie historyczne

Więcej historii w szkole – to kolejny pomysł Czarnka i jego pomagierów na wciskanie młodym kitu. Tudzież obsesji, które lęgną się w głowach dojnej zmiany. Historia à la PiS to życzeniowe brednie i opis tego, jak niegdyś było pięknie. Próba z góry skazana na klęskę. Bo jej napędem są tak egzotyczni odkrywcy „prawdziwej historii” jak Tadeusz Płużański, Jerzy Bukowski czy Filip Frąckowiak. Specjaliści od wielkich zasług „Ognia”, „Burego”, szpiega Kuklińskiego itd. Jak słuchamy tego,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Miękiszony z rady miasta

Po czym poznać radnego prawicy z dumnego miasta Warszawa? Przecież nie po pracy. Co rozumiemy, bo trudno coś robić, mając dwie lewe ręce. I głowę do potakiwania wodzom. Warszawskim radnym PiS taktyka na miękiszona bardzo się opłaca, i to dosłownie. Matka partia płaci synekurami. Radny Cezary Jurkiewicz ma robotę w Polskiej Fundacji Narodowej. Radna Olga Semeniuk jest sekretarzem stanu. Radny Błażej Poboży też jest wiceministrem. A radny Filip Frąckowiak pracuje u Kurskiego w TVP. Praca tych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Wujki od marszałka Kuklińskiego

Cyrk wokół tego szpiega i zdrajcy będzie trwał do końca świata. A przynajmniej dopóki paru wujków będzie mogło na Ryszardzie Kuklińskim dobrze zarobić. A zarabiać mogą, tylko robiąc nieustanny rejwach. I tak folklor z Krakowa, czyli Jerzy Bukowski, i folklorek z Warszawy, Filip Frąckowiak, wymyślili sobie, że Duda odznaczy szpiega Orderem Orła Białego. Powagi ten order już dawno nie ma, więc może dobije go uhonorowanie Kuklińskiego? Na tym oczywiście się nie skończy! Frąckowiak jako „dyrektor” izby pamięci

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Szaniawski wypiera szpiega

Od 12 lat pieniądze podatników pompowane są w kuriozalne muzeum. A właściwie izdebkę pamięci amerykańskiego szpiega Ryszarda Kuklińskiego. Nic niewarte mapki i ubrania szpiega plus zdjęcia z epoki. Dobra chałtura dla paru osób. Nie byłoby o czym pisać, gdyby nie chytre ruchy Filipa Frąckowiaka, dyrektora (a jakże!) Izby Pamięci Ryszarda Kuklińskiego. Frąckowiak powoli przekształca muzeum w izbę pamięci własnego ojca, Józefa Szaniawskiego. Na ścianach powiesił listy Szaniawskiego do Kuklińskiego, zdjęcia i dokumenty z jego życia. Za te synowskie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Kukliński w każdej zagrodzie

Poruszył nas apel Filipa Frąckowiaka, dyrektora izby pamięci Ryszarda Kuklińskiego. Taki IPN opływa w luksusy i ma niebotyczną kasę, a Frąckowiak ma tylko 20 plansz. I na tych planszach musiał pomieścić całe życie Kuklińskiego. Z oglądaczami wystawki też cieniutko. Przez 12 lat było ich mniej niż 100 tysi. A pewno połowa widziała plansze w kaplicy Rydzyka w Toruniu. Tej biedzie i zapominaniu o amerykańskim szpiegu trzeba powiedzieć stop. Nie może Frąckowiak dziadować po szkołach, by mu wzięły wystawkę. Nie pomagają nawet

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Wędrówki ze szpiegiem

Jeśli jest kasa, to są i wyjazdy. Już nie jakaś izdebka pamięci po szpiegu, ale misja dyplomatyczna pełną gębą. Filip Frąckowiak, dyrektor warszawskiej Izby Pamięci Kuklińskiego, wyjazd do USA z wystawką składającą się z mapy i zdjęć szpiega uważa za wielką misję. Choć z drugiej strony skoro żyje sobie dostatnio z Kuklińskiego, to może i jest misjonarzem. A turystyka objazdowa, nawet jeśli trafi się tylko do holu jednego z wielu budynków w kampusie West Point, jest ciekawsza od przesiadywania w Warszawie. Skoro

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.