Tag "filmowcy"

Powrót na stronę główną
Kraj

Walka o tantiemy

Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej, który jeszcze nie wprowadził dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym.

11 czerwca 2024 r. przed Sejmem odbyła się pikieta środowiska filmowego pod hasłem „Dość czekania na tantiemy z internetu!”. Filmowcy zebrali się, ponieważ właśnie we wtorek po raz pierwszy czytano długo wyczekiwany przez twórców projekt nowelizacji ustawy o prawie autorskim. Czy branża doczeka się wreszcie należnych tantiem z internetu?

Cudzym płacicie, swoim nie dacie.

Polska jest jedynym krajem UE, który jeszcze nie wprowadził unijnej dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym, zobowiązującej platformy streamingowe do płacenia twórcom za korzystanie z ich utworów. Na łamach PRZEGLĄDU pisaliśmy, że środowisko filmowe wyliczyło, iż artyści tracą ponad 40 mln zł rocznie z powodu niewypłacania im należnych wynagrodzeń przez streamingi. 

Filmowcy pikietujący pod Sejmem podkreślali też, że niebawem na braku aktualizacji prawa stracą polscy podatnicy. Już teraz Polsce grozi 57 mln zł kary za samo zwlekanie z wprowadzeniem przepisów zgodnych z unijną dyrektywą. 

– Od 20 lat toczy się bój o tantiemy. Zatrzymał się na poziomie płyt DVD. Chcemy, żeby to dostosować do tego, jak potoczyło się życie. Rynek platform streamingowych to przyszłość seriali i filmów. Platformy tylko czerpią zyski, a nie ponoszą żadnych konsekwencji – mówiła na antenie RMF FM o proteście filmowców aktorka Magdalena Boczarska, która aktywnie uczestniczy w walce o tantiemy, podobnie jak jej koleżanki i koledzy po fachu, m.in. Eryk Kulm Jr., Maria Dębska czy Ilona Ostrowska. Wśród protestujących byli również reżyserzy: Jan P. Matuszyński, Paweł Maślona, Agnieszka Smoczyńska, Małgorzata Szumowska, Juliusz Machulski. Siły zmobilizowało wiele organizacji: Koło Młodych SFP, Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych, Gildia Scenarzystów Polskich, Gildia Reżyserów Polskich, Stowarzyszenie Autorek i Autorów Zdjęć Filmowych PSC, a także Związek Zawodowy Aktorów Polskich oraz ZASP. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura Wywiady

Dzikie pola polskiego filmu

Filmowcy wiedzą, jakie scenariusze przejdą, i próbują trafić w oczekiwania władzy, jednocześnie stosując autocenzurę i idąc na ustępstwa.


Janusz Kijowski – reżyser filmowy


Niedawno zamieściłeś na Facebooku wpis, że właśnie postawiłeś ostatnią kropkę w scenariuszu o losach Andrzeja Szalawskiego, wspaniałego aktora, jednocześnie nieszczęśliwego człowieka, ale i tak nie nakręcisz tego filmu. Internauci, w tym Feliks Falk, nie mogli zrozumieć, o co właściwie chodzi.
– Zacznijmy od tego, kiedy o tym rozmawiamy – w momencie, gdy nie mamy ministra kultury, bo właśnie podał się do dymisji, nie mamy dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, bo został wyrzucony, a nie wiadomo, kto będzie następny. Nawet Stowarzyszenie Filmowców Polskich, które wydawało się ostoją spokoju i zdrowego rozsądku, jest na skraju rozpadu, bo hordy puczystów postanowiły wyeliminować Jacka Bromskiego, który SFP postawił na nogi. W ogóle jesteśmy na „dzikich polach”, jeśli chodzi o kulturę.

Przywołujesz Sienkiewicza?
– Raczej prawnuka autora Trylogii. Minister Bartłomiej Sienkiewicz, na którego bardzo liczyłem, nie okazał się ani Skrzetuskim, ani Kmicicem, ani Wołodyjowskim, a raczej Ketlingiem, żołnierzem zaciężnym…

…który chce wyjechać do Brukseli?
– Po wykonaniu zadania, czyli zajęciu Zbaraża na placu Powstańców Warszawy, postanowił udać się na inne fronty. Dlatego tak napisałem na FB, trochę prześmiewczo, że nie zrobię tego filmu, tak jak poprzednich, a mam już pokaźny zbiór swoich scenariuszy, które mógłbym wydać w formie opasłego tomu jako przykład filmów, których polscy kinomani nie zobaczą. Chociaż na każdym z tych scenariuszy bardzo mi zależy, ponieważ włożyłem w nie swoją duszę i wszystkie umiejętności.

Możesz przypomnieć, jakie podjąłeś w nich tematy?
– Nie chcę, żeby to wyglądało, że się skarżę, ale to ty jako dziennikarz PRZEGLĄDU poprosiłeś mnie o rozmowę.

Zgadza się, dlatego pytam o to bez żadnych podtekstów.
– Zaczęło się od takiego scenariusza, nad którym pracowałem ze 20 lat i który niebanalnie zwie się „Marzec 1968”…

Wspominałeś o nim niemal 13 lat temu w naszej rozmowie „Ciągle kręcę ten sam film” (PRZEGLĄD, 11.09.2011). On już wtedy leżał w szufladzie.
– To jest scenariusz o moim pokoleniu, pokoleniu wariatów, którym wydawało się, że można dokonać rzeczy niemożliwych, tak jak buntownicy paryscy pisali w tamtejszym metrze. Nam też się wydawało, że możemy jako studenci w 1968 r. obalić ustrój i wprowadzić nowy ład. Jako student II roku historii sztuki Uniwersytetu Warszawskiego brałem udział „w czynnym przyjmowaniu milicyjnych pał na swoje plecy”. Powiedziałbym, że były to pały formacyjne, czyli te, które ukształtowały naszą formację. Wiedziałem już, po której stronie jest zło, a po której dobro, co mi pozwoliło dokonywać wyborów przez resztę życia.

I nie zrealizowałeś tego scenariusza w nowej rzeczywistości?
– Czekałem na ten moment, poprawiałem scenariusz, cyzelowałem, a kiedy przyszła ta wolna Polska, pomyślałem sobie, że teraz już taki film nakręcę. Okazało się, że to po prostu niemożliwe.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Wielkie żarcie

Jak wykarmić ekipę na planie filmowym Żywienie się podczas pracy na planie filmowym tym, czego dostarczają firmy cateringowe, to ponura perspektywa. Zasadnicza reguła mówi: im większy budżet, tym lepsze jedzenie. Pora i długość przerwy na posiłek są ustalane przez związki zawodowe, więc różnią się w poszczególnych krajach. Ja sam, jako aktor i reżyser, najbardziej lubię pracę w trybie ciągłym albo inaczej „francuskim”, to znaczy bez wyznaczonej przerwy obiadowej. W takim systemie stale dostępne są talerze z kanapkami albo innym jedzeniem,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Bez podziału na oprawców i ofiary

Jest w ludziach skłonność do osądzania innych od razu, myślimy, że mamy jasny ogląd tego, co się wydarzyło Dénes Nagy – węgierski reżyser filmu „W świetle dnia” W 1943 r. węgierscy żołnierze zostali wysłani przez nazistów do ZSRR, gdzie mieli się zająć tłumieniem oporu partyzantów. Co pana skłoniło do skupienia się na tamtym momencie historii pańskiej ojczyzny? – Mój dziadek był jednym z tych żołnierzy. Trafił na terytorium dzisiejszej Ukrainy. Opowiadał mi wiele historii z tego okresu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.