Tag "Fuad Szukr"

Powrót na stronę główną
Świat

Libańczycy rodzą się wytrwali

Eskalacja konfliktu z Izraelem jest gorzkim przypomnieniem o wojnie domowej

Pośpieszna ewakuacja południowych terytoriów Libanu w wielu mieszkańcach kraju budzić może ponure wspomnienia. Trwająca półtorej dekady, od roku 1975 do 1990, wojna domowa wciąż odciska piętno na społeczeństwie i na polityce, tym bardziej że lwia część dzisiejszych partii politycznych w parlamencie to milicje, które zwalczały się w tamtym krwawym konflikcie. Milicje milicjami, ale realna wydaje się w tej chwili obawa, że południową granicę kraju przekroczą izraelscy żołnierze, tak samo jak to zrobili w roku 1982.

Niewygasająca od dziesięcioleci wrogość między Libanem a Izraelem osiąga punkt kulminacyjny. Od 8 października ub.r., dzień po zaatakowaniu Izraelczyków przez Hamas, bojownicy Hezbollahu regularnie ostrzeliwują północny Izrael, co wymusiło ewakuację 80 tys. osób (według danych Human Rights Watch) z przygranicznych wiosek i miasteczek. Ataki rakietowe nie pozostały bez odpowiedzi wojsk izraelskich. Te również ostrzeliwały terytorium północnego sąsiada, zmuszając do opuszczenia domów ok. 93 tys. Libańczyków. Oskarżone zostały przy tym o użycie białego fosforu w strefach zamieszkanych przez cywilów.

30 lipca. W ataku rakietowym na budynek mieszkalny w Bejrucie zginął Fuad Szukr, jeden z dowódców skrzydła wojskowego Hezbollahu. Według libańskich mediów ataku dokonał izraelski dron, który wystrzelił trzy pociski rakietowe, zabijając Szukra, irańskiego doradcę wojskowego i pięciu cywilów. To tylko jeden atak z serii, w Teheranie zginął także Ismail Hanijja, szef biura politycznego Hamasu.

Zarówno szyicka milicja z Libanu, jak i wspierający ją Teheran zapowiedziały dotkliwy odwet, Izrael jednak postanowił nie dopuścić do przejęcia przez nich inicjatywy i pod koniec sierpnia dokonał „ataku wyprzedzającego” z użyciem ok. 100 samolotów odrzutowych. 17 i 18 września z kolei na terenie Libanu i Syrii w kilku falach doszło do eksplozji pagerów i krótkofalówek, wykorzystywanych od lutego przez bojowników i funkcjonariuszy politycznych Hezbollahu na polecenie jego sekretarza generalnego Hassana Nasr Allaha. Nasr Allah obawiał się, że Izrael może hakować i przejmować smartfony członków organizacji, zdecydowano się więc na zamówienie 5 tys. urządzeń tajwańskiej produkcji. Te sfabrykował jednak węgierski pośrednik, BAC Consulting, firma, jak się okazało, fikcyjna. W kilku atakach zginęły co najmniej 42 osoby, a ponad 3,5 tys. zostało rannych, w tym liczni cywile, nie tylko członkowie Hezbollahu.

Na tym Izraelczycy nie poprzestali i regularnie dokonują ostrzałów Libanu – twierdzą, że udało im się trafić ponad 2 tys. celów związanych z Hezbollahem. Hezbollah nie pozostaje dłużny, odpowiadając atakami rakietowymi, w tym na izraelskie miasta, takie jak Hajfa, Nazaret czy Afula.

Libańczycy nie wierzą Izraelowi

Choć izraelscy wojskowi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.