Tag "getto warszawskie"

Powrót na stronę główną
Historia Wywiady

Obojętność jest złem

Wspominanie Marka Edelmana

Paula Sawicka – psycholożka, działaczka społeczna, współautorka książki „I była miłość w getcie” – zapisu jej rozmów z Markiem Edelmanem. To w domu Sawickich Edelman spędził ostatnie lata życia. 2 października mija 15. rocznica jego śmierci.

Dlaczego Marek Edelman przez lata nie mówił o miłości wprost?
– Bo miłość była dla niego sprawą intymną. Nie do publicznej rozmowy. Edelman w ogóle mało mówił o sobie. Nawet w książce „I była miłość w getcie” starał się nie eksponować siebie. Ja wiem, że kilka razy mówił o sobie, ale używając trzeciej osoby, i czytelnik niekoniecznie musi się tego domyślić. W wielu wywiadach podobnie opowiadał o różnych wydarzeniach, których był uczestnikiem. O odwadze mówił, że nie ma czegoś takiego. Robisz coś, bo tak trzeba. Bo trzeba pomóc kolegom. To impuls tobą kieruje, gdy nie ma czasu na przemyślenie. Tak opowiadał o śmierci Michała Klepfisza, przyjaciela i towarzysza walki, który własnym ciałem zasłonił karabin maszynowy, żeby ich grupa mogła się uratować. Nawet tego czynu Edelman nie nazywał bohaterstwem. Bohater czy nie, człowiek zawsze odczuwa strach.

A propos strachu, może tematu miłości po prostu się bał?
– Musi pan wiedzieć, że od wielu lat sprawa miłości w getcie chodziła mu po głowie. Wiedział z własnego doświadczenia, jak to było ważne. Przez lata nagabywał znajomych, wybitnych reżyserów, choćby Tadeusza Konwickiego, Andrzeja Wajdę, Agnieszkę Holland, żeby zrobili film o miłości w getcie. Każdy z nich w inny sposób wymawiał się, tłumacząc, że to za trudne zadanie. Ale kiedyś, w 1996 r., byliśmy w Krakowie na promocji książki Jana Tomasza Grossa „Strach” i potem rozmawialiśmy przy kolacji w licznym gronie. Wtedy Marek Edelman znów rzucił w stronę Andrzeja Wajdy: „Może byś jednak zrobił ten film o miłości w getcie?”. A reżyser nieoczekiwanie powiedział: „No, teraz, jak już zrobiłem film o Katyniu, mogę zrobić film o miłości”. I od razu dodał: „Przyślijcie mi coś na rybkę dla scenarzysty”. Ponieważ Marek Edelman nigdy nie odkładał na później żadnych powinności, ledwie wróciliśmy z Krakowa, już mnie zagonił do komputera. Powstały wtedy krótkie opowiadanka, które z tytułem „Miłość w getcie” wysłałam panu Andrzejowi. W tej formie znalazły się potem w naszej książce.

Ale Wajda nie zrobił filmu.
– Minęło trochę czasu i wreszcie nadszedł list, pięknym charakterem pisma napisany, jak to miał w zwyczaju Andrzej Wajda. Zawiadamiał, że nie znalazł scenarzysty, który podjąłby się przekształcenia naszych opowiadanek w scenariusz filmowy. Może sądził, że dostanie jakąś romantyczną historię, a nie przykłady oddania sobie ludzi, którzy w nieludzkich warunkach ratowali godność swoją i bliskich, ratowali człowieczeństwo.

Marek Edelman mówił o swoich doświadczeniach po to, żebyśmy coś zrozumieli, coś wynieśli dla siebie. To, czym dla ludzi w beznadziejnej sytuacji jest miłość – mieć kogoś, kto jest ci oddany i komu ty jesteś oddany. Dlaczego młoda dziewczyna, wychowawczyni w domu dziecka, z dobrym wyglądem, jak mówiło się wtedy o osobach o niesemickich rysach, idzie z dziećmi na śmierć, chociaż może się uratować? Dlaczego córka idzie z matką do wagonów, chociaż nie musi? Dla Marka Edelmana te gesty były ważne. Nie nazywał ich bohaterstwem. Mówił, że wynikały z miłości, przyjaźni, obowiązku, bo miłość to obowiązek.

Dyktował pani wszystko o tej miłości.

 

Rozmowa przeprowadzona przy okazji minifestiwalu Grodzisker oraz 5. Festiwalu Kultury Żydowskiej w Grodzisku Mazowieckim

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne

Zobacz wystawę „Miasto żywych/Miasto umarłych”

Miasto żywych/Miasto umarłych to projekt fotograficzny Roberta Wilczyńskiego, zrealizowany we współpracy z Muzeum Getta Warszawskiego, który cieszy się obecnie dużym zainteresowaniem w Polsce i w Europie, a także w Stanach Zjednoczonych. Artysta, używając wielokrotnej ekspozycji w aparacie fotograficznym, łączy archiwalne

Felietony Roman Kurkiewicz

Pierwsze Powstanie Warszawskie

Nigdy nie mogłem zrozumieć, a może precyzyjniej byłoby powiedzieć: nie podzielałem przekonania, że jeśli chodzi o historię, to jakąś istotną rolę odgrywają tzw. okrągłe rocznice, te krążące wokół liczby 10 i jej wielokrotności czy 100 i jej pomnażalnych wersji. Historia to postrzępiony, niejednorodny i nierozstrzygalnie przypadkowy lub koniecznościowy splot dramatycznych scen, wydarzeń, wyborów, pomyłek i zbiegów okoliczności, nieokiełznany żywioł ludzkiej przemocy, władzy, chęci przeżycia. Dlaczego akurat patyna dziesiętnic miałaby dokładać do nich wartość? Potęgować

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

19 kwietnia 1943

Getto powstaje. Getto się zaludnia. Getto codziennieje. Getto gęstnieje. Getto żyje. Getto tętni. Getto się organizuje. Getto leczy. Getto je. Getto sprzedaje. Getto kupuje. Getto śpiewa. Getto się śmieje. Getto płacze. Getto grzebie. Getto chowa. Getto żebrze. Getto nie dojada. Getto patrzy. Getto jest oglądane. Getto jest przeludnione. Getto głoduje. Getto nie tańczy. Getto słabnie. Getto jest przerażone. Getto nie wie. Getto ostrzega.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.