Tag "Józef Piłsudski"
Czerwony listopad
W pierwszych tygodniach II Rzeczypospolitej główną siłą niepodległościową i państwowotwórczą była lewica
Z czym kojarzy się przeciętnemu Polakowi 11 listopada? Głównie z tzw. Marszem Niepodległości, czyli masową imprezą nacjonalistycznej prawicy, pod którą swego czasu próbowało się podłączyć PiS, nawet prezydent Andrzej Duda pomaszerował w 2018 r. A przecież organizatorzy tej manifestacji uważają się za spadkobierców ideowych Narodowej Demokracji – ugrupowania, które w listopadzie 1918 r. nie przyłożyło ręki do odbudowy niepodległego państwa polskiego. Prawda o początkach II Rzeczypospolitej jest bowiem taka, że w pierwszych tygodniach główną siłą niepodległościową i państwowotwórczą była lewica. Tyle że na tę prawdę nie ma w dzisiejszej Polsce miejsca, skoro sama lewica nie chce lub nie potrafi upomnieć się o własną tradycję.
Jedną z większych aberracji III RP jest to, że prawica samowolnie uznała się za „obóz niepodległościowy”, de facto monopolizując patriotyzm na scenie politycznej. Tymczasem do 1918 r. to lewica socjalistyczna była obozem niepodległościowym, polityką prawicy były zaś rozmaite formy kolaboracji z władzami zaborczymi. Nie zawsze musiała to być kolaboracja szkodliwa dla interesów narodowych – tacy choćby konserwatyści galicyjscy potrafili uzyskać w Wiedniu dużą sferę autonomii dla ziem zaboru austriackiego. Ale już prorosyjska polityka endecji pod wodzą Romana Dmowskiego z lat 1905-1915 niczego konkretnego nie przyniosła. W końcu musiał to przyznać sam jej lider, który w czasie I wojny światowej przeniósł się z Petersburga (przemianowanego na bardziej słowiańsko brzmiący Piotrogród) do Paryża, dochodząc do wniosku, że z rządem carskim nie ma już o czym rozmawiać.
Upadek trzech monarchii zaborczych pod koniec wojny oznaczał zatem bankructwo kolaboracyjnej polityki wszystkich odłamów polskiej prawicy. Także tych, które od dwóch lat – od momentu ogłoszenia tzw. aktu 5 listopada 1916 r. przez cesarzy Niemiec i Austro-Węgier – były zaangażowane w budowanie Królestwa Polskiego. Królestwo to stanowiło jedynie formę okupacji niemieckiej (w Warszawie) i austriackiej (w Lublinie) na terenach odebranych Rosji. Ale ponieważ po upadku caratu w marcu 1917 r. sprawę polską zaczęły podnosić również mocarstwa zachodnie (w czym miał udział Dmowski), Berlin i Wiedeń postanowiły dać Polakom namiastkę odrębnej państwowości w postaci Tymczasowej Rady Stanu, a później trzyosobowej Rady Regencyjnej, która od grudnia 1917 r. powoływała kolejne rządy Królestwa Polskiego. Zarówno trzej regenci: książę Zdzisław Lubomirski, hrabia Józef Ostrowski i arcybiskup warszawski Aleksander Kakowski, jak i kolejni premierzy i ministrowie z ich nominacji reprezentowali tradycyjne polskie elity – zwłaszcza ziemiańskie i kościelne – które uznały, że należy wykorzystać i tę ostatnią szansę daną im przez zaborców.
Tymczasem jesienią 1918 r. zawalił się cały dawny porządek w naszej części Europy. Wraz z upadkiem tronów Romanowów, Habsburgów i Hohenzollernów skończyła się dominacja tradycyjnych elit. Ich miejsce zajmowali ci, którzy dotąd kwestionowali hierarchie społeczne i polityczne, czyli najczęściej ludzie lewicy. Tak było wszędzie: od Moskwy i Piotrogrodu, przez Kijów, Pragę, Budapeszt, Wiedeń, po Berlin. Trudno, by inaczej działo się w Warszawie, do której 10 listopada 1918 r. przyjechał pociągiem z Berlina Józef Piłsudski. Następnego dnia Rada Regencyjna przekazała mu dowództwo nad polskim wojskiem (tworzonym przez Niemców), a 14 listopada rozwiązała się, przekazując
Na 100-lecie urodzin
O Gomułce, Dmowskim, Piłsudskim i Jaruzelskim
W Polsce jest ok. 5 tys. osób, które mają 100 i więcej lat. 30 października do tego grona dołączy prof. Andrzej Werblan. Będzie wśród nich jedynym z takim życiorysem i takim dorobkiem zawodowym. Biografia urodzonego w 1924 r. w Tarnopolu Andrzeja Werblana jest gotowym scenariuszem filmowym. Zesłany wraz z rodziną w 1940 r. na Syberię pracował w radzieckich kołchozach. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski w 1941 r. chciał się znaleźć w armii gen. Andersa, ale choroba (tyfus) stanęła tym planom na przeszkodzie. Dwa lata później wstąpił do Wojska Polskiego, dowodzonego przez gen. Berlinga, i służył w nim do 1947 r. Jako czołgista walczył pod Studziankami, a szlak bojowy zakończył pod Gdańskiem.
W 1948 r. został członkiem Rady Naczelnej PPS (jest ostatnim z żyjących), a po zjednoczeniu tej partii z PPR piastował w PZPR wysokie funkcje. Był kierownikiem Wydziału Propagandy (1956-1960), potem, do 1971 r., kierownikiem Wydziału Nauki i Oświaty. W latach 1974-1980 był sekretarzem KC, a w 1980 r. członkiem Biura Politycznego KC. Był też wicemarszałkiem Sejmu (1971-1982). W czasie karnawału Solidarności współtworzył tzw. struktury poziome w partii.
Od 1982 r. skupił się na pracy naukowej, czego efektem są liczne prace poświęcone głównie Władysławowi Gomułce i stalinizmowi. W opinii historyków jest najlepszym w kraju znawcą tych zagadnień. Choć z końcem lat 70. przestał był czynnym politykiem, to w polu jego widzenia zawsze były bieżące wydarzenia w Polsce i na świecie. Jego list do premiera Rakowskiego z czasów Okrągłego Stołu, zapowiadający, że w wyborach do Senatu partia poniesie całkowitą klęskę, wszedł do kanonu opisu minionych wydarzeń, dokonywanego przez badaczy historii najnowszej.
Nie zaprzestał działalności publicystycznej, kierując swoje teksty do „Przeglądu”, „Nie” i „Dziś”. Jego bieżące artykuły dowodzą niebywałej pamięci i umiejętności analizy. Wybór najważniejszych tekstów publicystycznych prof. Werblana z ostatnich dziesięcioleci ukazał się w wydanym przez „Przegląd” dwutomowym dziele „Prawda i realizm”.
Kup dwa tomy Prawdy i realizmu Andrzeja Werblana
Poznał pan prawie wszystkich powojennych polskich polityków. Każdy działał w innych okolicznościach, miał inne pole manewru. Którzy są godni przypomnienia? O kim ma pan najlepsze zdanie?
– Wśród tych polityków są tacy, których znam tylko z lektur, i tacy, których znałem bardzo blisko. W mej pamięci najwybitniejszą postacią był Władysław Gomułka. Ale nie ważyłbym między nim a np. Piłsudskim, bo to inne postacie.
Bo żyli i działali w innych epokach?
– Nie ulega wątpliwości, że Piłsudski był najwybitniejszą postacią okresu przedwojennego. Sprzed I wojny i po I wojnie światowej. Na złe i na dobre. Bo on i tak, i tak się zapisał. W ogóle Polska przedwojenna miała tak naprawdę dwie wybitne postacie: Piłsudskiego i Dmowskiego. Pozostali to już nie to.
Dmowski był jednym z najwybitniejszych pisarzy politycznych w historii Polski. Jego teksty są porażające, można powiedzieć, doskonałością, precyzją. Dmowski był nacjonalistą. Dość brzydkim. Nienawidził Żydów, w pogardzie miał Ukraińców, szanował Rosjan, bał się Niemców. Ale jego wielkość polegała nie na nacjonalizmie, bo byli bardziej zajadli od niego, lecz na tym, że wniósł do Polski nowoczesną myśl realizmu politycznego. I takie różne określenia – że gardzi takimi patriotami polskimi, którzy myślą przede wszystkim o tym, jak zaszkodzić Moskwie, a nie o tym, jak wspomóc Polskę. Albo gdy słuchał fragmentu „Warszawianki”: „Powstań Polsko, skrusz kajdany, dziś twój triumf albo zgon”, pisał, że fragment ten zawsze budził w nim najgłębszy sprzeciw moralny. Że ten, kto myślałby tak, jak śpiewa, byłby przestępcą.
Bo życiem narodu nie można frymarczyć, że albo się uda, albo nie.
– Potem jest rozwinięcie tej myśli, sprowadza się do tego, że ci, którzy wywoływali powstania, zwłaszcza styczniowe, byli przestępcami. To się zaczyna od takich słów: wolno każdemu zaryzykować wszystkim, co ma, życiem nawet, w osobistej sprawie. Ale zaryzykować dobrem narodu to przestępstwo!
Był w swoich analizach chłodny. Dość precyzyjnie oceniał interesy innych narodów. Jak mówił o interesach, wyzbywał się uczuć. Nawet o Żydach pisał spokojnie i z szacunkiem, kiedy rozważał, co leży w ich interesie.
A o Ukraińcach?
– Jest jego duży tekst, napisany w 1930 r., w książce poświęconej polityce międzynarodowej. Proroczy! Zaczyna się od myśli: Ukraina jest teraz częścią Rosji radzieckiej. Ale Ukraina odzyska niepodległość. To wielki, 40-milionowy naród, oni odzyskają niepodległość. I będzie to bardzo ważna zmiana w Europie. Czy ona będzie dobra dla Ukraińców? Odpowiedział: tego nie wiem. I prawie proroczo przewidział to wszystko, co się dzieje, i wojnę rosyjsko-ukraińską. Odniósł się do niej z chłodem. Powiedział, że Rosjanie musieliby być najniedołężniejszym w świecie narodem, gdyby spokojnie pogodzili się z utratą Ukrainy. Przewidział nawet takie rzeczy, że Ukraińcy będą mieli kłopot z rządzeniem się, że będą zatrudniać obcokrajowców do rządzenia. Zaraz mi się Saakaszwili przypomina i ten nasz minister od zegarków… A zakończył to, cały ten tekst, że radzi Polsce, choć tego nie dożyje, bo minie parę dziesięcioleci, zanim Ukraina odzyska niepodległość, by nie mieszać się do tego.
To jest w ogóle interesujące, że Polska, ani międzywojenna, ani powojenna, ja nie mówię o Polsce Ludowej, bo Polska Ludowa miała hyzia na punkcie antysemityzmu i Dmowski był wyklęty, ale ta Polska, III RP, która stawia mu pomniki i czci go jako ojca niepodległości, żadnej rady Dmowskiego nie realizuje. Żadnej! Ona wielbi wszystkie powstania, a on organizatorów tych powstań potępiał jako przestępców. Ona na całego się miesza do Ukrainy, a on całą książeczkę napisał, żeby Polsce radzić: nie mieszajcie się, panowie, do tego.
Piłsudski i Gomułka. Mieli jakieś wspólne cechy?
Krwawy listopad 1923
Piłsudczykom było na rękę skompromitowanie rządu Chjeno-Piasta, co nastąpiło w rezultacie wydarzeń w Krakowie 6 listopada 1923 r. w wyniku zamieszek ulicznych w Krakowie zginęły 32 osoby. Wydarzenia te były kulminacją narastającego kryzysu politycznego i gospodarczego. Od drugiej połowy 1922 r. toczyła się ostra walka o władzę pomiędzy tworzącym się obozem politycznym Józefa Piłsudskiego i lewicą (PPS i PSL „Wyzwolenie”) z jednej strony, a zdominowaną przez endecję i PSL „Piast” prawicą z drugiej. Konflikt ten przybrał dramatyczne rozmiary w grudniu
Spór o Święto Niepodległości
Rozbieżne koncepcje i interesy poszczególnych partii uniemożliwiły wypracowanie zgody co do ustanowienia jednej daty święta Panuje niemal powszechne przekonanie, że Polska odzyskała niepodległość 11 listopada 1918 r. i że jest to, a przynajmniej powinna być, niewzruszona prawda łącząca wszystkich Polaków. Słuchając dziś ogólnikowych przemówień rocznicowych, trudno odtworzyć rzeczywisty obraz wydarzeń sprzed ponad 100 lat. Jeszcze trudniej dowiedzieć się, że data odzyskania niepodległości od początku stanowiła przedmiot niemałego konfliktu politycznego. Poszczególne
Święto, które nadal dzieli
Ze Świętem Niepodległości od samego początku były kłopoty. Zostało uchwalone w 1937 r. przez sanacyjnych polityków, chcących wzmocnić nadszarpnięty – m.in. po procesie brzeskim – autorytet władzy pułkowników. Posłużono się przy tym Józefem Piłsudskim, dzięki któremu wielu sanatorów piastowało różne urzędy. Jeszcze zatem przed wojną święto nie jednoczyło Polaków. Bo przeciw władzy byli zarówno socjaliści, ludowcy, jak i endecy. W PRL 11 Listopada nie było świętem państwowym, co nie znaczy, że nie organizowano sesji naukowych na temat odzyskania niepodległości.
Króliki z kapelusza
PiS jest współczesną endecją, to są ich korzenie, czuć chemię psychiczną z faszyzującą przedwojenną prawicą narodową. W dokumentalnej książce Miłosza „Wyprawa w dwudziestolecie” czytam, co wrogowie Piłsudskiego mówili o nim. W roku 1921 w piśmie „Myśl Narodowa” poseł mazowiecko-podlaski ks. dr Kazimierz Lutosławski twierdził: „Piłsudski nie od dziś jest narzędziem międzynarodowego żydostwa dla walki z Narodem Polskim, aby go do niepodległości nie dopuścić. Już w 1905 r., kiedy po wojnie japońskiej zaczęły się rysować i pękać okowy, które skuły Polskę z Rosją,
Rozprawa z „bydłem”
Proces brzeski – haniebna karta sanacyjnej Polski 25 maja br. Sąd Najwyższy ogłosił wyrok zamykający sprawę sprzed 91 lat. Uniewinnieni zostali wszyscy przywódcy Centrolewu skazani 13 stycznia 1932 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie w procesie brzeskim – Wincenty Witos, Norbert Barlicki, Stanisław Dubois, Mieczysław Mastek, Adam Pragier, Władysław Kiernik, Adam Ciołkosz, Kazimierz Bagiński i Józef Putek. W III RP posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego i Sojuszu Lewicy Demokratycznej dwukrotnie
Lex Tusk i inne lexy
Wszyscy dziś komentują podpisanie przez prezydenta ustawy zwanej potocznie lex Tusk. Szkoda słów, może poza jednym: hańba! Coś takiego w państwie prawa zdarzyć się nie mogło. Skoro się zdarzyło, państwo przestało być państwem prawa! Podpis prezydenta pod tą ustawą kończy rządy prawa w Polsce. Jestem pewien, że historia to osądzi. Mam też nadzieję, że zanim zapadnie w tej sprawie wyrok historii, zapadnie jeszcze wyrok Trybunału Stanu. Może nie zaraz, ale zapadnie. Wpływy rosyjskie
Heroizm a polityka
W Polsce wielbiony jest każdy rębajło. Choćby działał lekkomyślnie czy niezdarnie Tak zwani dynastycy, jeden z monarchistycznych odłamów Wielkiej Emigracji, zagorzali zwolennicy księcia Jerzego Adama Czartoryskiego, głosili: „My Niemców i Moskali pędzić w Prusach i Imperium, palić, niszczyć możemy; sprawić eksterminację Austriakom w Węgrzech i w Czechach; wszędzie tępić okrutnych najezdników; pływać (skoro to nasz żywioł) w tej krwi, w której ich topić będziemy. Ma Polska figurę i naród, ciało i duszę, wszelką możność i łatwość wielkiego mocarstwa. Skoro
Narutowicz – ofiara nienawiści
Mord, który prawicy niczego nie nauczył Dzień 16 grudnia 1922 r. prezydent Gabriel Narutowicz rozpoczął od przejażdżki konnej i rozmowy z byłym premierem Leopoldem Skulskim. Kończąc spotkanie ze Skulskim, powiedział, jakby przewidując to, co się wydarzy: „Gdyby ze mną się co stało, niech Pan pamięta, Panie Leopoldzie, o moich dzieciach”. Około godz. 11.30 prezydent udał się z wizytą do kard. Aleksandra Kakowskiego. Rozmowa obu dostojników trwała jakieś pół godziny. Metropolita warszawski był przychylny wyborowi Narutowicza na prezydenta