Tag "Kamala Harris"
Króluje „nieproporcjonalne”
Kłębią się chmury tematów, temacików. Niby lepiej, niż kiedy ugór inspiracji, ale do końca trudno powiedzieć. Nie pisałem jeszcze niczego o niespodziewanej zamianie miejsc w wyścigu o amerykańską prezydenturę, może nie lubię tego tematu, który ściąga wciąż niepotrzebną uwagę na postać Trumpa. Z drugiej strony przecież Trump jest tylko efektem stanu rzeczy i świadomości współczesnych Stanów Zjednoczonych. Kamala Harris jest zjawiskową postacią i cała jej kariera, czyli mówiąc po prostu gigantyczna praca, którą wykonała w swoim zawodowym życiu, żeby osiągnąć obecną pozycję, jest niesłychana i niewyobrażalna. Samo postawienie tych dwóch postaci obok siebie w wyścigu o prezydenturę jest obrazem społeczno-politycznej aberracji. Ale też kto by się zagłębiał w dawne sprawy, które pozwoliły jej pełnić funkcję prokurator generalnej Kalifornii czy wiceprezydentki USA – przecież ona tak zaraźliwie się śmieje… Wiadomo, że nie ma jednej Ameryki, wiadomo, że trumpowski koszmar ma przeraźliwą moc oddziaływania na miliony, wiadomo, że cały ten wybór daleki jest od racjonalności, za którą chciałbym, żebyśmy każdego dnia tęsknili.
Tymczasem w cieniu igrzysk olimpijskich wykluła się polska imba nad imbami wokół zawieszenia Przemysława Babiarza w roli komentatora sportowego, który nie uniósł (a może uniósł?) zadania interpretacji jednej z najsłynniejszych piosenek XX w. – „Imagine” Johna Lennona, wykorzystanej podczas uroczystej ceremonii inauguracji w Paryżu. Babiarz rzucił: „Świat bez nieba, narodów, religii i to jest wizja tego pokoju, który wszystkich ma ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety”.
Partia bez wiedzy
Kamala Harris zastąpiła Joego Bidena jako kandydatka demokratów. Jest dobra strategicznie, ale co tak naprawdę chce zrobić z Ameryką? Nie wiadomo.
W chwili oddawania tego tekstu do publikacji wiadomo, że obecna wiceprezydent ma już praktycznie zapewnioną nominację partyjną. Poparcie dla niej wyraziło 3189 z 4 tys. delegatów na Krajową Konwencję Partii Demokratycznej, która odbędzie się w dniach 19-22 sierpnia. Pozostali nie tyle wskazali innego kandydata, ile nie oddali jeszcze głosu. Każe to wierzyć, że podobnie jak Joe Biden w sezonie prawyborów, Kamala Harris również rozpocznie walkę o prezydenturę bez wewnątrzpartyjnej opozycji.
Teoretycznie jeszcze mogłoby dojść do czegoś na kształt puczu podczas samej konwencji, która odbywać się będzie w Chicago. Władze partii mogłyby dopuścić w ostatniej chwili możliwość ubiegania się o nominację nowych osób. Szanse na to są jednak minimalne, nie tylko dlatego że otwartej konwencji demokraci nie przeprowadzili od dekad. I, nazywając rzeczy po imieniu, nikt w partii prawdopodobnie nie wiedziałby nawet, jak to zrobić. Także dlatego, że za Harris stanęli już prawie wszyscy luminarze partii, na czele z Bidenem. Poparli ją także potencjalni rywale, a przynajmniej ci, których w tej roli widziała liberalna amerykańska prasa. Gretchen Whitmer – gubernatorka stanu Michigan, Gavin Newsom – gubernator Kalifornii i Josh Shapiro – gubernator Pensylwanii. Ten ostatni jest szczególnie ważną postacią w poczcie szeroko pojętego establishmentu demokratów, bo szefuje władzom stanu niepewnego, który w ostatnich dekadach przechodził w czasie wyborów z rąk do rąk. Choć republikanie w Pensylwanii przez dekady systematycznie się umacniali, Shapiro utrzymuje tam silną pozycję. Do grona zwolenników Harris dołączyła też Nancy Pelosi, weteranka partii i zarazem jedna z pierwszych poważnych osób w jej strukturach, która publicznie wezwała Bidena do rezygnacji z ubiegania się o reelekcję. Po stronie byłej senator z Kalifornii, gdzie zasłynęła swoją strategią „inteligentnego zwalczania przestępczości”, opowiedziały się też delegacje 40 z 50 stanowych komisji partii. Innego końca tej historii nie będzie, w listopadzie o prezydenturę USA powalczą Donald Trump i Kamala Harris.
Fala wznosząca.
Czy to dobrze, że demokraci ostatecznie zmienili kandydata? Na pewno. Czy to dobrze, że zamienili Joego Bidena na Kamalę Harris? To zależy.
Pierwsze dni po rezygnacji obecnego prezydenta upłynęły pod znakiem mieszanki euforycznego wręcz entuzjazmu i autentycznej ulgi. Dłużej nie dało się już utrzymywać kandydatury, która z każdym kolejnym dniem przeradzała się coraz bardziej w farsę. Dodatkowo pogłębiała kryzys w samej partii, bo w pewnym momencie za odejściem Bidena opowiedziało się publicznie 32 członków Izby Reprezentantów i pięciu senatorów. Dawało to też paliwo republikanom, którzy w pewnym momencie poczuli chyba, że już nic złego w tym roku nie może im się stać. Na ich ubiegłotygodniowej konwencji krajowej w Milwaukee panowała atmosfera ekstazy, religijnego wręcz uniesienia. Wszyscy, którzy przemawiali na scenie, od rodziny Trumpa po wspierających go celebrytów w typie aktora zapaśnika Hulka Hogana, mówili, że wola i determinacja byłego prezydenta jest dla Amerykanów darem od Boga. Mógłby przecież wycofać się z polityki, „grać w golfa codziennie do końca życia”. A jednak zdecydował się ponownie walczyć o Biały Dom.
I, co najważniejsze, robi to dla nas, dla narodu. Nie dla siebie, przecież jest miliarderem, korzyści z prezydentury nie będzie miał żadnych.
Kiedy 21 lipca wieczorem polskiego czasu Joe Biden oficjalnie poinformował o swojej rezygnacji, republikanie dawali do zrozumienia, że taki obrót spraw też im odpowiada. Próbowali kolejnej ofensywy – przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson wezwał nawet Bidena do odejścia z urzędu prezydenckiego. Argumentował, że skoro nie jest w stanie prowadzić kampanii wyborczej, na pewno nie jest wystarczająco sprawny, także intelektualnie, do kontrolowania aparatu państwowego. Z prawej strony sceny politycznej padały kolejne apele o aktywowanie 25. poprawki do konstytucji, która określa zasady rezygnacji urzędującego prezydenta z przyczyn zdrowotnych. Przynajmniej częściowo było to jednak robienie dobrej miny do złej gry.
Ameryka podzielona jak nigdy wcześniej
Republikanie przejmują kontrolę nad Izbą Reprezentantów, demokraci raczej utrzymają Senat Choć wybory w Stanach Zjednoczonych często wywołują wstrząsy na całej planecie, rzadko dzieje się to w środku kadencji prezydenckiej. Wybory połówkowe, w których wymienia się całą Izbę Reprezentantów, jedną trzecią senatorów i część władz stanowych, dotychczas emocjonowały wyłącznie znawców tematu i hobbystów prognoz politycznych, którzy na skomplikowanym systemie wyborczym USA mogą ćwiczyć swoje narzędzia statystyczne i hipotezy. Tym razem listopadowe wybory śledził
Mark Brzeziński – co może ambasador?
Mark Francis Brzezinski (ur. 1965) to oficjalny kandydat na ambasadora USA w Polsce. Został mianowany przez prezydenta Joego Bidena, a w połowie ubiegłego tygodnia do Senatu Stanów Zjednoczonych wpłynął wniosek o akceptację. Nie wiadomo, czy Senat zdoła przegłosować kandydaturę przed przerwą wakacyjną. Jeśli nie, głosowanie odbędzie się na przełomie sierpnia i września, czyli nowy ambasador przybędzie do Warszawy miesiąc później. Rodzina Jak wiadomo, ambasador nie przyjeżdża, ale przybywa, nie je, ale spożywa, nie jedzie, lecz udaje się. Będzie ambasadorem nadzwyczajnym
Dziennikarstwo od nowa
Amerykańskie media muszą ponownie określić swoją misję Choć kontrowersje w świecie mediów za oceanem są codziennością, rzadko kiedy ich żywotność wykracza poza pojedynczy cykl informacyjny. Skandale, kłótnie, niepoprawne politycznie komentarze pojawiają się i szybko znikają. O ile więc nie może dziwić sama dyskusja na temat rasowych aspektów pracy dziennikarskiej czy poruszania tematu rasizmu, wciąż w Stanach Zjednoczonych obecnego wręcz systemowo na wielu płaszczyznach życia, o tyle przedłużanie się tej dyskusji, trwającej ponad dwa
Dlaczego Trumpowie zaszczepili się w tajemnicy przeciw COVID-19
Telewizja CNN poinformowała, że Donald Trump i jego żona Melania przed opuszczeniem Białego Domu w styczniu zaszczepili się przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2. Informację dostarczył doradca byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. O szczepienu 45. prezydenta USA nie poinformowano opinii
Ile zostało z supermocarstwa
Joe Biden zapowiedział, że Ameryka wróci do przewodzenia społeczności międzynarodowej. Co to oznacza? Szybki rzut oka na pierwsze decyzje personalne nowego lokatora Białego Domu może wywołać uczucie déjà vu, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Joe Biden, sam stojąc wiernie u boku Baracka Obamy przez osiem lat, był w swoich wiceprezydenckich czasach obarczony wieloma obowiązkami dyplomatycznymi. Angażował się przede wszystkim w sprawy związane z tymi regionami, w których bezpośrednia obecność jego szefa nie była
Wiceprezydentka
Surowa policjantka, gwiazda kalifornijskich elit czy największa nadzieja demokratów – kim jest Kamala Harris? Będzie drugą osobą w państwie, choć zawsze była pierwsza. Proszę wybaczyć ten żart na początek – może nie najwyższych lotów, ale naprawdę konieczny. W każdym właściwie artykule poświęconym 56-letniej senator, byłej prokurator generalnej stanu Kalifornia i wkrótce oficjalnie wiceprezydentce, musi się pojawić ta informacja – Kamala Devi Harris jest pierwszą kobietą na tej pozycji. Tak było też