Tag "Krzysztof Teodor Toeplitz"
U nas, na co dzień
Już dość dawno pisałem na tym miejscu, że PiS jest pierwszą po 16 latach rządzącą formacją polityczną, która kieruje się względami ideologicznymi, podczas gdy wszystkim dotychczasowym, z prawa i z lewa, przyświecał dotąd, pożal się Boże, „pragmatyzm” polityczny i gospodarczy. Jest to oczywiście dosyć dolegliwe, ponieważ ideologią PiS jest katolicki nacjonalizm, idea zarówno autorytarna w swoich konsekwencjach, jak i mocno już w dzisiejszym świecie zwietrzała. Ale ma to także swoje dobre strony. Zmusza po prostu wszystkie
„Myśmy wszystko zapomnieli…”
Największym wzięciem cieszą się u nas zdania głupie. Trudniej jest natomiast zdaniom mądrym, wymagającym namysłu. Dlatego cieszę się, że artykuł prof. Barbary Skargi „Inteligencja zamilkła” („GW” 14-15.01.br.) spotkał się jednak z jakim takim odzewem, mimo że jest mądry. Pani profesor zastanawia się w nim nad tym, dlaczego teraz, kiedy polityka polska weszła w niebezpieczny zakręt, a dookoła wyłażą upiory przeszłości – prowincjonalizm, ksenofobia, antysemityzm, szowinizm, ekscesy katofaszyzmu – inteligencja
Nasz współczesny
Mój dziadek żartował, że jeśli powie się o kimś współczesnym, że jest lub był wielkim człowiekiem, zawsze można liczyć na reakcję: „On? Niemożliwe, przecież ja go znam”. Wielkość musi się uleżeć, „ucukrować”, jak pisał poeta, zamienić cechy osobiste na pomnikowe. Znałem Aleksandra Małachowskiego, a dwa lata, jakie właśnie mijają od jego śmierci, z pewnością nie pozwoliły jeszcze zatrzeć się jego cechom indywidualnym, zapomnieć jego głosu, jego postawy, tego, co było w nim ludzkie i zwyczajne.
Ustalmy parę pojęć
PiS do spółki z Platformą Obywatelską dostarczają prasie mnóstwa zabawnych tematów. A to się kłócą, a to zbliżają się do siebie, okładając się przy okazji najgorszymi wyrazami. Daje to pole do mnóstwa komentarzy, jaskrawych tytułów i błyskotliwych wywiadów prasowych. Szlagierem sezonu – poza oczywiście widowiskową awanturą sejmową, sprowokowaną przez machlojki marszałka Jurka – stała się p. Zyta Gilowska, kobieta o stanowczych poglądach, które zmienia w miarę potrzeby. Jej przyłączenie się do rządu Marcinkiewicza ożywiło falę
Wahadło?
W okolicach świąt w nadawanym przez TVP katolickim programie „Ziarno” zdarzyło mi się widzieć osobę duchowną, księdza, który trzymając za ręce wianuszek dzieci w wieku przedszkolnym, tańczył z nimi w kółko, śpiewając przy tym, pewnie własnego wyrobu, piosenkę: „Chrześcijanin tańczy, tańczy, tańczą jego biodra, chrześcijanin tańczy, tańczą nogi chrześcijanina…”. Dzieci jak to dzieci, kręciły się w kółko i było im chyba obojętne, czy bawią się w „kółko graniaste”, „chodzi lisek koło drogi” czy też w tańczącego chrześcijanina.
Niezależność
A więc będziemy mieli Polskę świętą, patriotyczną aż do przesady, niepodległą do granic szaleństwa, dumną do śmieszności i sprawiedliwą historycznie aż do bólu, ponieważ każda sprawiedliwość historyczna zamienia się w niesprawiedliwość, tyle że wobec kogoś innego. Niejednemu narodowi zdarzały się już jednak takie przypadki i niejednemu udawało się je przetrwać, pod jednym wszakże warunkiem. Tym mianowicie, że na antypodach świętości pojawia się sceptycyzm, na antypodach patriotyzmu zjawia się rozsądny kosmopolityzm, na antypodach niepodległości rodzi się poczucie ludzkiej więzi,
Nasza kochana krzywda
Adam Mickiewicz, pisząc o roku 1812, mówi, że „ciebie lud zowie dotąd rokiem urodzaju, a żołnierz rokiem wojny”. Czyli, że każdy widział ów rok według własnego doświadczenia. Co gorsza jednak, także ów chłopski „rok urodzaju” był nieco dwuznaczny, jak pisze bowiem wieszcz, zauważono także, że nawet bydło wygnane na łąki, „chociaż zgłodniałe i chude”, zamiast się cieszyć świeżą trawą, „kładło się na rolę i schyliwszy głowy, ryczało albo żuło swój pokarm zimowy”, sami
„Solidarność europejska”
Stałą, niemal historycznie zakodowaną cechą polityki polskiej jest zachłystywanie się słowami, umiłowanie podniosłych gestów i frazesów, które w efekcie powodują zbiorowe owcze pędy, w których jest dokładnie tyle myśli, ile w spędzie baranów. Jest to od bardzo dawna, od krakowskiej szkoły „Stańczyków”, a pewnie i wcześniej, przedmiotem ubolewania światlejszej części społeczeństwa, są to jednak odruchy mniejszościowe i bezskuteczne. Zazwyczaj także odbierane są one jako niepatriotyczne, do których wstyd się przyznawać. Sprawą, która ożywiła na nowo zgodny patriotyczny chór
Manifa
Na wiecu na placu Konstytucji w Warszawie, w niedzielę, 27 listopada, odbywającym się pod hasłem „reanimacji demokracji” po rozbiciu Parady Równości w Poznaniu, Jacek Żakowski, dziennikarz, powiedział ironicznie, że niesłychanym osiągnięciem braci Kaczyńskich jest ożywienie w ciągu zaledwie kilku tygodni od objęcia przez nich władzy ogólnopolskiego ruchu obrony demokracji i praw człowieka. Jest w tym odrobina przesady, ale tylko niewielka. Prawdziwie duża, dwutysięczna manifestacja odbyła się w Warszawie, w pozostałych miastach na ulice wyszło po sto lub dwieście osób,
Obrazki z wystawy
„Z Bożą pomocą, tak nam dopomóż Bóg i niech Bóg nas ma w swojej opiece, powstał nowy rząd Kartoflandii”, pisze Kinga Dunin w „Wysokich Obcasach” i dodaje : „Obejrzeliśmy sobie cały rząd podczas mszy. Kandydaci na rozmaite stanowiska reklamowali się nam lub byli reklamowani jako katolicy od stu pokoleń. Okazywali się ilością dzieci, a także pasem, którym lano ich, żeby na porządnych Polaków wyrośli”. Ze zdań tych wynika, że Kinga Dunin nie jest raczej zachwycona tym,