Tag "Krzysztof Teodor Toeplitz"
Brzęczenie muchy
Dogmatem polskiej polityki jest założenie, że w sprawach zagranicznych wszystkie partie są zgodne i mówią jednym głosem. Dogmatowi temu zawdzięczamy to, że nadal tkwimy po uszy w Iraku, z którego wycofało się już kilkanaście państw, łącznie z Ukrainą, że stale dostajemy prztyczki w nos od Ameryki, a w Europie uważa się nas za „osła trojańskiego” nawet przy rozdziale posad w Komisji Europejskiej. Dogmat o jedności narodu w sprawach zagranicznych jest owocem prowincjonalizmu. Wydaje się nam, że sprawami politycznymi, o które powinniśmy
Miazga
Jak było tak było, ale nigdy nie było, żeby jakoś nie było – pocieszał siebie i swoich rozmówców dobry wojak Szwejk. W porównaniu z kłopotami Szwejka nasze są śmiesznym drobiazgiem. Po prostu wali się polski system polityczny, a pismo „Wprost” twierdzi, że zna nawet dokładnie datę zawalenia się tego systemu, a więc dzień 7 marca 2005 r., kiedy to prezydent RP odmówił stawienia się przed sejmową Komisją Śledczą ds. Orlenu. Osobiście uważam odmowę przeczołgania się przez prezydenta na kolanach przed panami
Trupia zabawa
Trwałość mitu Antygony zasadza się na tym, że nie wiadomo do końca, kto miał rację – ona, która kierując się nakazami religii i tradycji, postanowiła pogrzebać swego brata Polinika, czy też Kreon, który zakazał tego pogrzebu, uznając Polinika za zdrajcę Teb. Drugi brat Antygony, uznany za obrońcę miasta Eteokles, został zgodnie z obyczajem pogrzebany lub też, według innej wersji, uroczyście spalony. Tak czy inaczej, sam fakt, że dookoła sprawy pogrzebu lub jego braku rozgrywa
Powrót Wałęsy?
Nigdy nie przypuszczałem, że będę kiedykolwiek bronił publicznie Lecha Wałęsy. A jednak okoliczność taka zdarzyła mi się niedawno w Telewizji Puls, katolickiej stacji, której osobliwość polega na tym, że licznie i często zaprasza do swoich dyskusji ludzi lewicy, co w telewizji publicznej jest dziś nie do pomyślenia. Ale okazji do obrony Lecha Wałęsy jest oczywiście znacznie więcej. Skłania do tego cała właściwie debata publiczna. Otóż uważa się dość powszechnie, że Lech Wałęsa, żyjący dotąd cicho na swojej Polance,
O tym samym
Aż dziw bierze, że oprócz połajanek, zakulisowych kombinacji i przymiarek do nadchodzących wyborów odbywają się jeszcze czasami w naszym Sejmie rozmowy mniej więcej normalne, a więc dotyczące ustaw, które mają regulować dziedziny życia nieprzynoszące – jak służba zdrowia na przykład – natychmiastowych skutków politycznych w opinii publicznej. Taką sprawą jest wniesiony wspólnie przez rząd i posłów projekt nowej ustawy o kinematografii. Rozpatrywała go niedawno sejmowa Komisja Kultury, której obradom miałem okazję się przysłuchiwać. Spędziłem
Na pięćdziesiąt procent
Jeden z moich znajomych zwykł był mawiać, że „Polska jest krajem na pięćdziesiąt procent”. Znaczyło to, że jest tu zawsze na pięćdziesiąt procent źle, ale z drugiej strony na pięćdziesiąt procent dość nieźle, na pięćdziesiąt procent panuje wolność, ale też i na pięćdziesiąt procent rządzi ucisk, społeczeństwo zaś nasze jest na pięćdziesiąt procent mądre i przenikliwe, a na pięćdziesiąt procent lekkomyślne i nierozważne. Ta sceptyczna opinia sprawdza się także dzisiaj. Dlatego też jest całkiem możliwe, że obecne srogie zamieszanie, wyglądające
Ojczyzna i Honor
Istnieje u nas jakiś szczególny związek pomiędzy Ojczyzną a Honorem. Otóż im gorzej i głupiej dzieje się w Ojczyźnie, tym więcej mówi się o naszym naruszanym przez wrogie nam siły Honorze. Ostatni raz zjawisko takie obserwowaliśmy w pamiętnych czasach marca 1968 r. W Ojczyźnie odbywała się wówczas zajadła nacjonalistyczna nagonka antysemicka, będąca w istocie nagonką przeciwko inteligencji i liberalnym środowiskom kulturalnym, równocześnie z tym jednak oficjalne media raz po raz wskazywały z oburzeniem na rozmaite „antypolskie”
Nauka czytania
Komunikaty o stanie gospodarki polskiej brzmią u nas jak głos – a raczej GUS – wołającego na puszczy. Nikt go nie słucha, a jeśli słyszy, to nie rozumie. Po prostu w wirze walki politycznej przed zbliżającymi się wyborami nikt tym głosem zbytnio się nie przejmuje. I to na bardzo różnych płaszczyznach. Tak więc na przykład trwa równocześnie dziki atak na rządzący SLD (w nagłówkach prawicowych gazet brukowych ukazują się już bez żadnej żenady zwroty „gangsterzy z SLD” lub „szmatlewica”), a w tym samym
Jazgot
Na pozór żyjemy w gotującym się tyglu politycznym, wśród wiru wydarzeń i wybuchających codziennie nowych sensacji, które mają nam odkryć jakąś prawdę, ponieważ „prawda” jest teraz wyrazem powtarzanym w kółko. Gdyby jednak zamknąć oczy i zatkać uszy, uwalniając je z powrotem za tydzień lub za dwa tygodnie, przekonalibyśmy się z pewnością, że do żadnej prawdy się nie zbliżamy. Trwa kotłowanina wokół lustracji, trwa pościg za aferami z udziałem członków SLD, nadal jakaś komisja śledcza ślamazarnie
Gadające głowy
Człowiek, który groził, że wysadzi się w powietrze razem z Bankiem Millenium w Warszawie (nazywał się, o ile dobrze pamiętam, Jerzy Górski), co spowodowało spore zamieszanie, postawiło na nogi policję, straż pożarną i specjalnych negocjatorów umiejących ponoć rozmawiać z desperatami, powiedział w rozmowie z dziennikarzem programu „Uwaga” TVN, że gdyby dotarł do niego nadany przez telewizję apel tegoż dziennikarza, natychmiast przerwałby swój show i opuścił bank. Niestety, siedząc w banku, nie miał telewizora. Bowiem, jak wyznał w tej samej rozmowie, jedynym