Tag "lasy"
Jak czarka z żółciakiem
Lasy liściaste obfitują w chwasty, grzyby nadrzewne oraz inne specjały, które można zabrać do domu
W lasach liściastych dominują – jak sama nazwa wskazuje – drzewa liściaste. Ich charakterystyka zależy od położenia geograficznego, czyli w głównej mierze od klimatu. Polska znajduje się w strefie umiarkowanej, więc przeważają u nas drzewa zrzucające liście w okresie zimowym. Takie lasy wyróżnia bogate runo leśne, które zielenieje już wczesną wiosną, kiedy na gałęziach nie ma ani jednego liścia. W naszym kraju zajmują ok. 30% powierzchni lasów. Niestety, praktycznie nie ma wśród nich starodrzewów. Wszystko przez rozwój przemysłu oraz rolnictwa. Aby zapewnić surowiec do produkcji drewna, papieru i węgla, wycinano stare lasy liściaste i zastępowano je iglastymi, które potrzebowały mniej czasu do wzrostu. Najstarszym lasem liściastym w Polsce jest Puszcza Białowieska.
W naszym kraju można spotkać następujące typy lasów liściastych, wyróżnione ze względu na skład gatunkowy oraz wilgotność:
- grąd – dominujący w Polsce – wielogatunkowy las, w którym rosną dęby, graby i klony,
- łęg – las występujący nad wodą, w zależności od pory roku bywa zalewany; przeważają w nim: olsza, wierzba, topola, jesion,
- ols (olsza) – las bagienny z olszą, wierzbą, topolą i jesionem,
- buczyna – lasy z przewagą buka,
- bór mieszany – lasy, w których królują dąb i sosna, z odrobiną innych gatunków lasów liściastych.
Jeśli planujesz przechadzkę po dzikie zioła, lasy liściaste będą zdecydowanie najlepszym wyborem. Obfitują bowiem w różnego rodzaju chwasty, grzyby nadrzewne oraz inne specjały, które można zabrać do domu. Co najciekawsze, będzie miał dla ciebie coś dobrego przez cały rok. Wczesną wiosną zaczniemy od fiołków i grzybów. Tak, istnieje gatunek grzyba, który rośnie wczesną wiosną – czarka austriacka. Latem można wybierać spośród całej gamy dzikich ziół – przy odrobinie szczęścia trafi się nawet dziki chrzan, żółciak siarkowy (grzyb nadrzewny) oraz, jeśli dobrze poszukamy, kilka sztuk iglaków, z których zbierzemy młode i smaczne igły. Na obrzeżach szukam najczęściej dzikich owoców, takich jak dzika róża, róża pomarszczona, głóg czy śliwa tarnina. (…)
Moim ulubionym rodzajem lasu liściastego jest łęg. Na wiosnę często przelewa się przez niego woda z okolicznych zbiorników, a nie ma nic przyjemniejszego niż brodzenie gołymi stopami w zimnym strumyku. (…) Lasy łęgowe występują blisko zbiorników wodnych, a żyjące w nich ptaki żywią się skorupiakami. Jakież było moje zdziwienie, gdy wczesną jesienią natrafiłem na muszlę większą od mojej dłoni. Jak się później okazało, była to szczeżuja wielka, która mieszkała sobie nad Wisłą w Warszawie.
Lipa
(…) W polskich lasach spotkamy lipę drobnolistną (Tilia cordata) oraz lipę szerokolistną (Tilia platyphyllos). Liście mają kształt serca, dają się zatem pokochać od pierwszego kęsa. Lipą można się cieszyć już od wczesnej wiosny aż do lata.
Pąki kwiatowe są smaczne i słodkie. Nadają się do marynowania, kandyzowania, a także do szybkiego smażenia stir-fry w stylu azjatyckim.
Kwiaty, ze względu na mocny, przyjemny zapach, wspaniale nadają się do aromatyzowania potraw, sosów i deserów. Klasyczne ciasto naleśnikowe albo racuchy z ich dodatkiem będą pyszne i pachnące. Możesz też np. zrobić zupę krem z białych szparagów, dorzucić do niej garść kwiatów, a później szczelnie zamknąć, tak aby potrawa przejęła z lipy całe dobro. Tak samo możesz potraktować bitą śmietanę albo krem do tortu. Poza tym poleca się lipowy dodatek do nalewek, syropów barmańskich, octów oraz aromatyzowania domowych win.
Pąki liściowe są chrupiące i słodko-kwaśne. Przepyszne jako przekąska na surowo. Można je zrywać, marynować, dodawać świeże do sałatek, kanapek i innych dań niewymagających gotowania. Pojawiają się już zimą.
Zimowe pąki są idealne do kiszenia, marynowania, ale również jako zimowa przekąska. Prażone będą wybornym dodatkiem do dań.
Młode liście są przepyszne wiosną. Posiekaj je, dorzuć kawałki koziego sera, gruszek i moreli. Wyjdzie przepyszna sałatka. Nadają się również do gotowania, duszenia, smażenia, a także jako liście do gołąbków albo innych smacznych zawiniątek. Drobno posiekane wspaniale dopełnią deser z jabłek marynowanych w calvadosie oraz lodów jogurtowych.
Owoce (orzeszki) – niedojrzałe są malutkie i idealnie nadają się do marynowania, kiszenia albo jako świeży dodatek do dań, sałatek czy deserów. Starsze dawniej przerabiano na substytut czekolady, niekiedy rozcierano z miodem na słodką pastę albo suszono na mąkę. Ja polecam przyrządzić z nich lipowe kapary – zamarynować je w lekkiej zalewie i podczas gotowania wykorzystywać na wiele sposobów.
Sok można pobrać z lipy tak samo jak z brzozy. Zejdzie nam jednak więcej czasu, ponieważ soki płyną w niej wolniej. Bardzo smaczny, dostępny wczesną wiosną.
Podkorze dawniej gotowano, smażono i przerabiano na mąkę. Jeśli napotkasz ściętą lipę, możesz poeksperymentować.
Buk
Lasy bukowe tworzą jesienią piękne pejzaże. Mnie buk kojarzy się z bukwiami, czyli orzeszkami w twardej trójgraniastej łupince. Żmudna przy nich praca, o co możesz zapytać osób, które na stażach w dobrych restauracjach spędzały godziny na ich obieraniu. Samo drzewo poznasz po lekko połyskujących liściach o eliptycznym kształcie oraz szarej korze
Fragmenty książki Piotra Ciemnego Leśne gotowanie. Chwasty od kuchni, Znak Koncept, Kraków 2024
Jak silna jest w Polsce świadomość ekologiczna?
Radosław Ślusarczyk,
Pracownia na rzecz Wszystkich Istot
Świadomość ekologiczna to szerokie pojęcie. Polacy są bardzo świadomi potrzeby ochrony lasów, co pokazują badania opinii społecznej. Nieco gorzej jest ze świadomością zagrożeń dla klimatu, jakie niesie używanie gazu kopalnego. O ile Polacy rozumieją, że węgiel to brudne paliwo, to gaz postrzegają jako paliwo ekologiczne, a to przecież metan, nazywany dwutlenkiem węgla na sterydach, bo ma radykalnie większy niż CO2 wpływ na efekt cieplarniany. Jeśli chodzi o produkowanie energii, Polacy bardzo dobrze rozumieją, że palenie drewnem w elektrociepłowniach to marnowanie surowca. Są pewne podobieństwa, jak wybiórczo Polacy postrzegają kwestie ochrony klimatu i ochrony gatunków. Tu decyduje klucz sympatyczności. Wspiera się ochronę rysia, niedźwiedzia czy wilka, co jest słuszne, ale nie ma zrozumienia potrzeby ochrony procesów naturalnych, co działalność człowieka mocno nadszarpuje.
Marek Józefiak,
rzecznik i ekspert ds. polityki ekologicznej Greenpeace Polska
Gdyby to od Polek i Polaków zależało, już dawno 20% naszych najcenniejszych lasów byłoby wolnych od pił. Ten postulat popiera 85% społeczeństwa. Podobny poziom akceptacji ma rozwój odnawialnych źródeł energii. Gdyby to zależało od społeczeństwa, już dawno odblokowano by rozwój wiatraków, z czym obecnie zwleka rząd. Trudno znaleźć drugi temat, który by nas tak łączył ponad podziałami jak ekologia. Niestety, polityka często nie jest kształtowana według przeważającej opinii publicznej, tylko przez wąskie lobby, w tym przypadku leśne i węglowe. Nasi politycy mylą interes Lasów Państwowych i koncernów węglowych z interesem ogółu. Jako społeczeństwo mamy swoje uzasadnione obawy co do kosztów transformacji energetycznej. Ale jeśli tylko stworzy się Polakom możliwość do bycia bardziej eko, to masowo z takich możliwości korzystamy. Zmiany w energetyce i leśnictwie kuleją z powodu polityki i silnego lobbingu.
Dr Marzena Cypryańska-Nezlek,
Centrum Działań dla Klimatu i Transformacji Społecznych, USWPS
Z ostatnich sondaży wynika, że świadomość ekologiczna Polaków rośnie. To dotyczy przede wszystkim ogólnej świadomości niekorzystnych i zagrażających zmian w środowisku. Niekoniecznie jednak obejmuje wiedzę na temat faktów dotyczących przyczyn i konsekwencji zagrożeń środowiskowych oraz możliwych rozwiązań. Obraz świadomości w tym zakresie nie jest optymistyczny. Zgodnie z raportem Ipsos z kwietnia 2024 r. wciąż powszechne są wątpliwości i niepewność co do możliwych rozwiązań. W powszechnej świadomości rośnie poczucie niemocy i zmęczenia tematem zagrożeń środowiskowych, a to przekłada się na spadek realnego zaangażowania w działania na rzecz środowiska.
Ptasie przytulisko
W świecie zwierząt nie ma miejsca na ratowanie za wszelką cenę. To człowiek w tę naturę ingeruje.
Puszcza Knyszyńska jest ważną ptasią ostoją. Szczególnie jeśli spojrzymy na nią szerzej – nie tylko na sam las, lecz także na przylegające do niego łąki, pola, rzeczne doliny, a nawet ludzkie osady. Ptaki w Puszczy Knyszyńskiej są stosunkowo dobrze przebadane. (…)
W Poczopku umawiam się z Arkadiuszem Juszczykiem, pracownikiem Nadleśnictwa Krynki, który już od długiego czasu ma pod opieką Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Ssaków „Przytulisko”. Zanim pójdziemy zobaczyć jego pacjentów i stałych rezydentów, pytam Arkadiusza, co sprowadziło go na wschodni kraniec Polski. Pochodzi bowiem z Płocka. Odpowiada bez wahania:
– Bo było zainteresowanie przyrodą. Od dziecka interesowałem się zwierzętami. Moi rodzice byli dentystami, więc z tej strony raczej nie kontynuuję tradycji. Wolałem pomagać zwierzętom. Z pierwszego wykształcenia jestem zootechnikiem po poznańskiej uczelni. Już po tym, jak zatrudniłem się w lasach, skończyłem jeszcze studia leśne. Ówczesny nadleśniczy, Waldemar Sieradzki, dowiedział się od mojego ojca, że mam wykształcenie zootechniczne, i zaproponował mi pracę, bo szukał kogoś, z kim ptaki się „dogadają”. W ten sposób od 2013 r. pracuję w Nadleśnictwie Krynki.
Ośrodek w Poczopku powstał parę lat wcześniej. Na początku zajmował się nim jeden z leśniczych, ale, jak mówi mi Arkadiusz, na kierunkach leśnych nie zawsze przygotowują studentów do dbania o zwierzęta:
– Priorytetem są kwestie związane ze światem flory i hodowlą lasu. Stąd jako zootechnik okazałem się użyteczny do kierowania ptasim szpitalem. Do funkcjonowania ośrodka potrzebny jest również weterynarz. Dlatego mamy umowę z lekarzem weterynarii, który obsługuje nasz ośrodek. To on stawia diagnozę, ocenia, czy pacjent jest rokujący, i przekazuje nam po oględzinach ptaki do rehabilitacji. Te kilka bocianów, które widzisz po prawej, właśnie do nas trafiło w ten sposób. Nasz ośrodek przyjmuje ptaki, które już po pobycie u nas dostają szansę powrotu na wolność. Natomiast mamy też stałych rezydentów niezdolnych do życia w naturze. Nie każda rehabilitacja kończy się wypuszczeniem zwierzęcia na wolność. Mamy pozwolenie na przetrzymywanie ich w celach edukacyjnych i turysta, który odwiedzi Poczopek, może je tutaj zobaczyć w specjalnie przygotowanych w tym celu wolierach. Najbliższe ośrodki rehabilitacji zwierząt znajdują się w Wiejkach w Biebrzańskim Parku Narodowym i w Puszczy Białowieskiej, gdzie jest rezerwat pokazowy żubrów. Ptaki są kierowane najczęściej do nas. Często ludzie wolą nam przywieźć osobiście ptaka, niż dzwonić do urzędu gminy i próbować ustalić, czy ktokolwiek takim potrzebującym ptakiem się zajmie. Jesteśmy wciąż jedną z nielicznych tego typu placówek w regionie. Do tego w rezerwacie pokazowym żubrów Białowieskiego Parku Narodowego przyjmowane są jak dotąd tylko ssaki.
Jak wyjaśnia mi Arkadiusz:
Fragmenty książki Pawła Średzińskiego Puszcza knyszyńska. Tom II, Paśny Buriat. Kielce 2024
Tygrysie wdowy
Tygrys potrzebuje terytorium. Człowiek potrzebuje ziemi. Tego konfliktu nie udaje się rozstrzygnąć od dziesięcioleci.
Sundarbans. Wypowiadam tę nazwę nie po raz pierwszy. Ale pierwszy raz zastanawiam się, do czego odsyła. Sundarbany – mówię głośno, nie mając pewności co do wymowy. Znam tylko pisownię i aurę dziwności oraz grozy, która spowija ten rejon w powieściach „Żarłoczny przypływ” Amitava Ghosha i „Dzieci północy” Salmana Rushdiego. W tej ostatniej dżungla jest niezależnym bytem, który odbiera bohaterom oddech, więzi ciała i zasnuwa umysły fantasmagoriami. Na miejscu usłyszę, że las jest pełen demonów i duchów, które potrafią wywołać nagłą burzę, trząść rybacką łodzią i zmieniać kierunki świata. A jednym z najpotężniejszych demonów jest tygrys. (…)
Największe na świecie lasy namorzynowe. Największa zatoka świata. Druga pod względem wielkości delta rzeczna na Ziemi. Najbiedniejszy i najgęściej zaludniony region Azji Południowej. Najszybciej postępujące zmiany klimatyczne. Największe zagęszczenie naturalnych katastrof, w tym najpotężniejszych cyklonów. Największe na Ziemi skupisko dzikich tygrysów. To ostatnie, choć nagminnie powtarzane nawet w prasie naukowej, nie okaże się prawdą.
Prawdę stanowi jednak fakt, że Sundarbany są ostatnim na świecie miejscem, w którym dominującym gatunkiem i drapieżnikiem szczytowym nie jest człowiek, tylko tygrys bengalski. (…)
Sundarbany to ostatnie na planecie tak rozległe lasy namorzynowe rozpościerające się przy ujściu trzech siostrzanych rzek: Gangi, Brahmaputry i Meghny, które tworzą tu drugą pod względem wielkości deltę na Ziemi. To one zbudowały tutejsze błotniste równiny, niosąc tysiące kilometrów osady ze swoich himalajskich dopływów. Stworzyły tereny zalewane i obnażane przez pływy, pajęczynę cieków, korzeniową plątaninę mangrowców, archipelag znikających i powracających wysp. Niby-ląd. Żywioł, którego nie udało się okiełznać brytyjskim kolonizatorom. Dziś to ginąca wyspa bioróżnorodności i dom endemicznych gatunków rozciągający się na przeszło 10 tys. km kw. Ta naturalna jednia została w 1971 r. podzielona przez ludzi polityczną granicą na część Indii i część Bangladeszu. Tej linii nie uznają jednak migrujące z wyspy na wyspę zwierzęta. (…)
Obecnie dziki tygrys to rzadkość. Na całej planecie zostało ich mniej niż 4 tys. (…)
Tygrys to już nie zwierzę, ale idea, pręgowany wzór sprzedający wszelkiej maści produkty. Im dłużej będę podróżować śladem tygrysa, tym częściej będzie się okazywać, że jego legendarna agresja, przebiegłość i krwiożerczość również są konstruktem kulturowym. (…)
Wpisuję w wyszukiwarkę słowa kojarzące się ze zdjęciem z indyjskiej gazety. Masks boat tiger. I oto moim oczom ukazują się kadry z postaciami w tajemniczych maskach oraz podpisy: „Maulies, biedni zbieracze miodu w krainie tygrysa ludojada, zostawiają po sobie »tygrysie wdowy«”. I kolejny: „Sundarbany: rybacy w maskach chroniących przed atakiem tygrysów. Tygrys zawsze atakuje od tyłu, maska z widocznymi oczami ma go zmylić”. I jeszcze to: „Sundarbany: w niektórych wioskach zostały już tylko kobiety, bo ich mężowie zostali zjedzeni przez tygrysa. Prawdopodobnie niektórzy z tych rybaków też już nie żyją”.
Fragmenty książki Marty Sawickiej-Danielak Oko tygrysa. O bestii, którą stworzył człowiek. Marginesy, Warszawa 2024
Leśnicy wyklęci
Trzeba mieć tupet, by oskarżyć kierownictwo Ministerstwa Klimatu i Środowiska o działanie na szkodę skarbu państwa.
12 lipca, w 951. rocznicę śmierci św. Jana Gwalberta, patrona włoskich lasów i leśników, rodzimi przedstawiciele tej szlachetnej profesji zorganizowali przed kancelarią premiera w Warszawie i w miastach wojewódzkich protest. Dotyczył on decyzji Ministerstwa Klimatu i Środowiska z 8 stycznia br. o wprowadzeniu półrocznego zakazu i ograniczeń w pozyskiwaniu drewna w dziewięciu lokalizacjach w kraju.
Zakaz ten przedłużono do jesieni. W praktyce oznaczało to wstrzymanie wyrębu drzew w najstarszych i najbardziej atrakcyjnych miejscach. Chodziło o Bieszczady oraz puszcze: Borecką, Świętokrzyską, Augustowską, Knyszyńską, Karpacką, Romincką, a także Trójmiejski Park Krajobrazowy, okolice Iwonicza-Zdroju i Wrocławia.
Restrykcje objęły 94 tys. ha lasów położonych na terenie 28 nadleśnictw. Była to realizacja wcześniejszych uzgodnień Koalicji 15 Października.
Decyzję ministry Pauliny Hennig-Kloski z uznaniem przyjęły organizacje ekologiczne, które przez ostatnie osiem lat walczyły z rabunkową wycinką prowadzoną przez dziarskich drwali. Nie spodobała się za to Związkowi Leśników Polskich w Rzeczypospolitej Polskiej. Ruszyli do boju „w obronie polskich lasów”, które chcieli wyciąć.
Przy czym mamy tu do czynienia z recydywą. Starym pomysłem w nowym opakowaniu. Rok wcześniej, w kwietniu, politycy Solidarnej Polski rozpoczęli zbieranie podpisów pod projektem obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej o tej samej nazwie. Polskim sosnom, świerkom i dębom zagrażać miała Unia Europejska, która chciała jakoby przejąć kontrolę nad rodzimym drzewostanem, ograniczyć wycinkę i doprowadzić do ruiny nasz przemysł drzewny i meblarski. Następnie osłabić gospodarkę i zubożyć społeczeństwo. Liderzy SolPolu planowali zebrać 100 tys. podpisów.
Ze wsparciem Radia Maryja, myśliwych z Polskiego Związku Łowieckiego i ówczesnego kierownictwa Lasów Państwowych (ściśle związanego z formacją ministra Zbigniewa Ziobry) zebrali pół miliona. Sprawą zajął się Sejm, lecz przegrane przez PiS wybory uczyniły tę polityczną inicjatywę nieaktualną.
Na grzyby
W Puszczy Knyszyńskiej sezon trwa cały rok.
Kiedy myślę o moich pierwszych spotkaniach z Puszczą Knyszyńską, przychodzą mi na myśl wyprawy po owoce runa leśnego. W latach 80. babcia zabierała mnie na zbiór grzybów i jagód. Jeździło się też po leśne maliny. (…) Babcia nauczyła mnie rozpoznawania grzybów. Czubajki w panierce, bigos i pierogi z grzybami, kurki na maśle, rydze z patelni – tym żywiliśmy się w czasach, kiedy nie królowała jeszcze przetworzona żywność. (…)
Grzybobranie jest dziś najczęstszym powodem wycieczek do lasu. Kiedy pojawiają się grzyby, puszcza roi się od ludzi. Przez resztę roku jest znacznie bardziej kameralnie, chociaż należy zaznaczyć, że nawet w sezonie grzybowym ludzie nie docierają do najodleglejszych zakątków puszczy i nie chodzą tam, gdzie las jest przyrodniczo najcenniejszy – bo nie znajdą tam cenionych gatunków jadalnych. (…)
To, jakie grzyby występują na danym skrawku lasu, zależy od rodzaju siedliska. Inne gatunki pojawią się w borach, inne w lasach liściastych, jeszcze inne na bagnie. Sama Puszcza Knyszyńska obfituje w bardzo różne siedliska. Zdaniem ekspertów 60% jej powierzchni to siedliska borowe, przy czym panuje wśród nich spore zróżnicowanie, istnieje bowiem wiele rodzajów borów – od borealnej świerczyny na torfie po bory brusznicowe i czernicowe. Około 30% lasów to siedliska grądowe. Pozostałe 10% zajmują łęgi i olsy. W wypadku grzybów ważne są
jeszcze inne dane.
Eksperci uważają, że 13% powierzchni Puszczy Knyszyńskiej – zajmowane przez rezerwaty i niedostępne lub trudno dostępne bagna – można uznać za siedliska naturalne. Na obszarze Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej przeważają zaś siedliska zbliżone do naturalnych. Razem z siedliskami naturalnymi stanowią aż 62% powierzchni parku.
W 2019 r. Park Krajobrazowy Puszczy Knyszyńskiej wydał opracowanie poświęcone grzybom przygotowane przez zespół wybitnych mykologów. Okazuje się, że na terenie tego kompleksu leśnego stwierdzono występowanie 1376 taksonów – czyli gatunków, odmian i form grzybów – w tym 26 gatunków chronionych, 267 gatunków z czerwonej listy grzybów, 101 gatunków nowych dla Polski i 148 gatunków w większości znalezionych po raz pierwszy na terenie naszego kraju w XXI w. To imponujący wynik. Lista z pewnością będzie się wydłużać, ale na razie problemem Puszczy Knyszyńskiej jest brak wystarczającej liczby badaczy. Ten wielki las zasługuje na szczególną uwagę świata nauki – nie tylko jeśli chodzi o świat grzybów.
Same grzyby klasyfikuje się na różne sposoby. Mówi się o grzybach mikroskopijnych – niezauważalnych gołym okiem – i o grzybach wielkoowocnikowych. To podział wprowadzony przez ludzi i nieprzyjmowany przez wszystkich badaczy. Dyskusji nie ulega rola, jaką grzyby odgrywają w przyrodzie. Są jej integralną częścią i wskaźnikiem stanu zachowania bioróżnorodności. Część grzybów żyje w symbiozie z drzewami – wspiera ich rozwój i wzrost, zaopatrując rośliny w związki mineralne. W zamian rośliny umożliwiają grzybom pobieranie związków organicznych. Odbywa się to z obopólną korzyścią. Są też grzyby, które osłabiają żywe drzewa, a nawet doprowadzają do ich obumierania.
Wiele gatunków grzybów bierze udział w rozkładzie materii organicznej, specjalizując się w zasiedlaniu poszczególnych części roślin: pni, liści, drobnych gałęzi, igieł czy szyszek. Grzyby pojawiają się również na mniej oczywistych podkładach. Część wyspecjalizowała się w rozkładaniu zwierzęcych odchodów roślinożerców. Wśród nich mamy m.in. gatunek nazwany kołpaczkiem łosiowym. Są też grzyby, które pojawiają się tam, gdzie ktoś palił ognisko albo gdzie pojawił się pożar. Mamy również grabarzy grzybów, czyli grzyby występujące na innych grzybach. Wyspecjalizowały się one w pasożytowaniu na starych owocnikach i grzybni. Wreszcie mamy grzyby zasiedlające organizmy owadów – różne gatunki maczużników, które pasożytują na motylach czy chrząszczach.
Osobą, która o grzybach Puszczy Knyszyńskiej wie najwięcej, jest Mirosław Gryc. Na co dzień mieszka w Ogrodniczkach, ulokowanych tuż u puszczańskich wrót, a zawodowo nie zajmuje się nauką. Grzybów szuka w czasie wolnym od pracy, a jego osiągnięcia budzą uznanie najsławniejszych mykologów Polski i całego świata. W internecie znajdziemy specjalną stronę poświęconą grzybom Puszczy Knyszyńskiej i jej okolic. Prowadzi ją właśnie pan Mirosław. Już pobieżne przejrzenie tej strony pokazuje ogrom pracy, który wkłada w jej funkcjonowanie. (…) Choć jest to w zasadzie „wykaz” grzybów występujących na terenie Puszczy Knyszyńskiej, w odrębnych zakładkach możemy również znaleźć porady dla grzybiarzy. Mirosław Gryc pisze: „Na tej stronie na pewno nie znajdziecie wszystkich gatunków jadalnych, a to ze względu na to, że jest ich dość pokaźna ilość. Nie wszystkie są jednak godne uwagi i dlatego też bardzo chętnie ograniczyłbym się do tych najbardziej popularnych. Ze względu jednak na bardziej ambitnych grzybiarzy, którzy chcieliby poszerzyć zbierany asortyment, nie omieszkam wspomnieć o kilku (może kilkunastu) gatunkach mniej popularnych, a jednak bardzo atrakcyjnych. Poznanie tych gatunków daje możliwość wydłużenia okresu grzybobrań praktycznie na cały rok, oczywiście z pominięciem okresów silnych mrozów. Mój okres zbiorów grzybów jadalnych rozpoczyna się najczęściej już w maju, a niekiedy nawet już i w kwietniu, w zależności od panujących warunków atmosferycznych. Jako pierwszy jadalny gatunek pojawia się w Puszczy Knyszyńskiej łuszczak zmienny (Kuehneromyces mutabilis). Po nim przychodzi pora na żółciaka siarkowego (Laetiporus sulphureus) oraz gęśnicę (majówkę) wiosenną (Calocybe gambosa). Miesiące typowo letnie, lipiec i sierpień, najczęściej na terenie Polski Północno-Wschodniej są skąpe w opady deszczu i dlatego w tym okresie trudno jest znaleźć jakiekolwiek grzyby, a już szczególnie gatunki jadalne. Zdarzają się jednak okresy bardziej wilgotne i wtedy możemy wyruszyć do Puszczy Knyszyńskiej w poszukiwaniu borowika usiatkowanego (Boletus reticulatus), który to właśnie preferuje ciepłe miesiące letnie. Niejednokrotnie zbierałem go już w lipcu, i to nawet w pokaźnych ilościach. Innym rodzajem, którym warto zainteresować się w miesiącach letnich, jest gołąbek (Russula).
Fragmenty książki Pawła Średzińskiego Puszcza knyszyńska. Tom II, Paśny Buriat, Kielce 2024
Las od kuchni
Pyłek sosnowy zwiększa libido, a z pieprznika jadalnego można zrobić nalewkę Stare lasy iglaste występują przede wszystkim na ziemiach bielicowych w klimacie umiarkowanym. W Polsce dominują w nich różne gatunki sosen, modrzewi i świerków. Można w nich również spotkać drzewa liściaste: jarząb pospolity, osikę czy brzozę. Runo leśne obfituje w owoce leśne i wrzos zwyczajny, a na terenach podmokłych napotkamy bagno zwyczajne czy borówkę bagienną. Najczęściej spotykanym drzewem w lesie iglastym jest sosna, która zajmuje aż 58%
Drzewa lubią być blisko siebie
Pozwólmy Puszczy Kampinoskiej żyć Kiedy zrodziła się Puszcza Kampinoska? Jak wyglądał jej początek? Czy zaczęła się od pojedynczego drzewa? (…) Jedno jest pewne: nikt z nas nie widział początków puszczy, ale ona powstała i wciąż się stwarza. Codziennie od nowa. Puszcza trwa dopóty, dopóki może – do ostatniego butwiejącego pnia, do ostatniego nasiona. Nie ma zagospodarowanych części i nie daje się okiełznać. Być może właśnie dlatego w wyobraźni wielu ludzi jest czymś groźnym i nieznanym.
Sosna (nad)zwyczajna
Bez sosen nie istniałby krajobraz Puszczy Kampinoskiej Gdy po pierwszych 3 tys. lat od ustąpienia lodowca i kilku fluktuacjach klimatu obumarłe szczątki traw i innych roślin pionierskich stworzyły cienką warstwę gleby, a ich systemy korzeniowe związały ze sobą miliony ziaren kwarcu, do gry weszły drzewa. Brzozy, osiki, wierzby i ona, królowa szczyrków i Kujaw: sosna. Objęła we władanie każdy, nawet najuboższy skrawek ziemi, który ludzie niebawem będą nazywać Puszczą Kampinoską. Palowym korzeniem zakotwiczyła się
(Za)kochajmy się w naturze
Najlepsze do uprawiania seksu są lasy bukowe i grabowe, które mają gładką ściółkę i mało runa Dr hab. Łukasz Łuczaj – botanik, autor książki „Seks w wielkim lesie” Wakacje są idealną porą na rozpoczęcie przygody z seksem na łonie natury?