Tag "medycyna"
Prężna nauka to silne państwo
W Kajetanach wykonujemy najwięcej na świecie operacji poprawiających słuch
Prof. Henryk Skarżyński – uznany ekspert, innowator, naukowiec, lekarz kilku specjalności. O wymiarze jego osiągnięć naukowych świadczy ponad 5 tys. publikacji krajowych i zagranicznych, w tym 66 monografii, 130 rozdziałów w monografiach i ponad 4 tys. doniesień zjazdowych. Dla wielu kluczowych haseł indeksowych jest na pierwszym miejscu lub w pierwszej piątce najczęściej cytowanych autorów we współczesnej literaturze. Autor ponad tysiąca doniesień popularnonaukowych, scenariuszy filmowych i wierszy poświęconych pacjentom. Napisał dwa libretta do musicalu.
Jako lekarz klinicysta wykonał przeszło 240 tys. procedur chirurgicznych i od ponad 20 lat corocznie przeprowadza z zespołem najwięcej w świecie operacji poprawiających słuch. Łącznie wprowadził do praktyki klinicznej ponad 150 nowych rozwiązań. O skali jego dokonań organizacyjnych świadczy wybudowanie największego międzynarodowego ośrodka w swoich specjalnościach – Światowego Centrum Słuchu.
Osobistą i zespołową działalność profesora dostrzegły międzynarodowe kapituły i towarzystwa naukowe, gospodarcze i kulturalne. Został uhonorowany 463 razy, w tym odznaczeniami państwowymi prezydenta RP, prezydentów Gruzji i Ukrainy, króla Belgów, Unii Europejskiej, władz Kirgistanu i Bangladeszu oraz medalami przyznanymi przez papieża Franciszka i prymasa Polski. Jest doktorem honorowym czterech ośrodków uniwersyteckich w Polsce, profesorem honorowym w trzech ośrodkach: w USA, Europie i Azji, członkiem honorowym i pierwszym Polakiem w wielu towarzystwach naukowych o zasięgu światowym.
Pasje artystyczne profesora znajdują wyraz chociażby w organizacji Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego „Ślimakowe Rytmy”. W dziesięciu edycjach wydarzenia wystąpiła plejada uzdolnionych wokalnie i muzycznie pacjentów, którzy odzyskali słuch.
Wielokrotnie mówił pan, że spotykał na swojej drodze świetnych ludzi. Ale ci ludzie się nie ukrywają, każdy ma szansę ich spotkać, może więc chodzi o umiejętność ich przyciągnięcia, współpracy, wyciągnięcia tego, co najlepsze?
– Wobec innych uwiarygadnia mnie fakt, że w pierwszej kolejności wymagam od siebie. Tak jestem ukształtowany, to jest zgodne z moją wewnętrzną naturą, z etosem pracy, który otrzymałem od rodziców. Każdy widzi, że się nie obijam. Ciągła praca nad sobą przenosi się na zespół. Jeżeli człowiek nie pracuje nad sobą, nie będzie umiał pracować z zespołem. A w pojedynkę dużo się nie zdziała. Jeżeli ktoś nie ma zaplecza, sztabu, który z nim pracuje, to o sukces jest ekstremalnie trudno.
A co jest sukcesem?
– W tej pracy nie chodzi o błysk. Jeżeli ktoś mnie pyta, dlaczego ośrodek w Kajetanach nazywa się Światowe Centrum, czy to nie jest megalomania, przesada, odpowiadam, że światowych centrów handlu jest wiele na świecie, światowych centrów słuchu też może być wiele. Ale jeżeli czegoś robimy najwięcej w świecie, a często jako pierwsi, mamy tytuł, by powiedzieć, że to światowe centrum. Poza tym użycie takiej nazwy to ogromna mobilizacja, to mnie napędza, by pokazywać to, co nowe, wyznaczać perspektywy i kierunki rozwoju. Mam naturę realnego optymisty, który szuka nowych wyzwań. Siedzimy w sali, gdzie wieczorem odbędzie się kolejny wykład dla ludzi z różnych stron świata, będziemy tym osobom przedstawiali nasze osiągnięcia. To młodzi ludzie, mają specjalizację, ale chcą ją rozwinąć w zakresie chirurgii ucha, chcą zobaczyć nasze operacje na żywo. We wtorek będzie kilkadziesiąt operacji do pokazania. Ogromny wysiłek. Organizujemy to po raz 81.
Po raz 81. przyjeżdża kilkadziesiąt osób popatrzeć, jak pracujecie?
– Tak, a my chcemy, żeby oni to zobaczyli i mogli powtórzyć u siebie – co zresztą robią, piszą prace. Nawiasem mówiąc, z tego obszaru medycyny jestem najczęściej cytowanym autorem w pracach naukowych w międzynarodowym piśmiennictwie.
To ważne?
– Patrząc szerzej na osiągnięcia współczesnej nauki – jeżeli nie jesteś cytowany, nie jesteś uwzględniany w rankingach, to znaczy, że albo nie umiałeś pokazać, co potrafisz, albo nie umiałeś tego utrwalić. Czyli cię nie ma. Jeżeli od ponad 20 lat wykonujemy najwięcej na świecie operacji poprawiających słuch, daje mi to poczucie, że mamy jeden z najpoważniejszych wkładów w obecny międzynarodowy rozwój tego obszaru medycyny i nauki, wyznaczamy trendy. W praktyce to oznacza, że jesteśmy znakomitym partnerem do współpracy i wdrażania nowych rozwiązań, dzięki czemu Polacy mają dostęp do najnowszych technologii, jako jedni z pierwszych albo pierwsi. Jeszcze w tym roku, na początku grudnia, będziemy wszczepiali najnowsze urządzenia, które w tej chwili się pokazują. Jako pierwsi.
A druga strona medalu? Zespół? On też musi być najlepszy.
Drapanie w gardle – jak nie dopuścić do rozwoju choroby?
Drapanie w gardle może wynikać ze zwykłego podrażnienia błony śluzowej np. przez zimne lub gorące powietrze albo nadużywanie głosu. Jednak bardzo często jest to objaw, który może wystąpić w wyniku przeziębienia lub grypy, alergii, zapalenia zatok lub innych
Wielka nagroda za malutkie cząsteczki
Nobel w dziedzinie medycyny lub fizjologii za odkrycie mikroRNA
Szwedzkie Zgromadzenie Noblowskie postanowiło w tym roku nagrodzić dwóch amerykańskich badaczy, Victora Ambrosa i Gary’ego Ruvkuna, za odkrycie mikroRNA – malutkich odcinków kwasów nukleinowych o bardzo ważnej funkcji.
Na początek trochę wiedzy. Kwasy nukleinowe występują w dwóch formach. Kwas deoksyrybonukleinowy (wcześniej dezoksyrybonukleinowy), DNA, zawarty jest w jądrze komórkowym. To w nim zapisane są geny. Do odczytywania informacji genetycznej i przełożenia jej na wytwarzanie cząsteczek białka potrzebny jest kwas rybonukleinowy, w skrócie RNA. Dzieli się go na wiele typów, wszystkich jednak nie będę omawiał, proszę się nie bać. Ten, który odczytuje DNA w jądrze, nazywany jest mRNA (ang. messenger RNA, informacyjny kwas rybonukleinowy).
W latach 80. XX w. obaj uhonorowani dziś badacze pracowali w Wielkiej Brytanii w laboratorium H. Roberta Horvitza, laureata Nagrody Nobla z 2002 r. Victor Ambros zrobił doktorat u innego laureata Nobla z medycyny, nagrodzonego w 1975 r. Davida Baltimore’a. U Horvitza dwaj uczeni zajmowali się maleńkim, zaledwie jednomilimetrowym robaczkiem Caenorhabditis elegans. Ten nicień (przedstawiciel typu obleńców) jest częstym gościem w naukowych pracowniach biologicznych. Mimo małych rozmiarów ma mięśnie, układ nerwowy i wiele innych komórek wyspecjalizowanych. Badacze studiowali szczepy nicieni, które miały zmutowane geny lin-4 i lin-14. Ambros wcześniej wykazał, że lin-4 był negatywnym regulatorem lin-14. W jaki sposób go hamował, tego nikt nie wiedział.
Upadek uczelni medycznych cd.
Decydenci obiecali, że zrobią porządek z nowymi kierunkami medycznymi. Zamiast tego kontynuują politykę edukacyjną Przemysława Czarnka
Państwowa Komisja Akredytacyjna przeprowadziła audyty na nowych kierunkach lekarskich. Ocenę negatywną otrzymały kierunki z czterech uczelni: Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Targu, Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu, Akademii Nauk Stosowanych im. Księcia Mieszka I w Poznaniu i Społecznej Akademii Nauk w Łodzi. Potencjalnie dołączy do nich Uniwersytet w Siedlcach, w przypadku którego eksperci PKA stwierdzili istotne uchybienia, lecz formalnie nie powstała jeszcze stosowna uchwała. Warto przypomnieć, że mówimy o kierunkach, które mogły powstać na niemedycznych uczelniach dzięki zmianom wprowadzonym przez byłego ministra edukacji Przemysława Czarnka.
Zmiany bez zmiany
Środowisko medyczne alarmowało od półtora roku, że nowe kierunki medyczne to żart, że ich utrzymywanie drastycznie obniży standardy nauczania medycyny. Głównym problemem był brak prosektoriów i preparatów do nauki anatomii – w zamian proponowano wirtualne stoły i plastikowe modele. Ale i kadra była źle dobrana, bo np. kardiologii miał uczyć ortopeda. Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy wskazywało również, że na pewnej uczelni oddelegowano jedną osobę do prowadzenia aż pięciu przedmiotów. Brakowało nawet mikroskopów czy literatury niezbędnej do nauki absolutnych podstaw. Po licznych naciskach środowisk lekarskich resorty nauki i zdrowia zobowiązały się coś z tym zrobić.
– Zmienione mają być kryteria wymagane do otwarcia kierunku lekarskiego. A dokładniej mają one być cofnięte do wersji z 2019 r. Otwarcie kolejnych kierunków lekarskich będzie więc trudniejsze. Mamy też deklarację, że zostaną zmienione standardy kształcenia na kierunku lekarskim, które obejmą również szkoły już otwarte – informuje Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL. Niestety, deklaracje rządzących to dziś za mało, nadal bowiem działają kierunki, którym możliwość nauczania powinna zostać odebrana. Politycy starają się jednak nie widzieć wielu problemów. O sprawie kierunków lekarskich na uczelniach niemedycznych pisaliśmy już w PRZEGLĄDZIE („Upadek uczelni medycznych?”, 22/2024).
W maju minister nauki Dariusz Wieczorek złożył obietnicę. – Jeżeli jakiś kierunek lekarski będzie miał negatywną opinię Polskiej Komisji Akredytacyjnej, to nie powstanie. Nigdy nie podpiszę na to zgody. Dotyczy to wszystkich kierunków studiów – twierdził. Rzecz w tym, że część nowo powstałych kierunków lekarskich, które pojawiły się jeszcze za poprzedniego rządu, już kształciła mimo negatywnej opinii PKA. Pomimo szumnych zapowiedzi, nacisku środowisk medycznych, licznych analiz i spotkań lekarzy z decydentami
k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl
Zdrowie to inwestycja!
Przyszłość ginekologii onkologicznej: wyspecjalizowane szpitale, badania molekularne, nowoczesne leki
Prof. dr hab. n. med. Mariusz Bidziński – konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej w Narodowym Instytucie Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowym Instytucie Badawczym w Warszawie.
Wrzesień jest Miesiącem Świadomości Nowotworów Ginekologicznych. O czym w związku z tym warto przypomnieć?
– O tym, że schorzenia te dotykają ogromną liczbę kobiet na całym świecie. Wiele z nich umiera, gdyż choroba została wykryta za późno. Edukacja i świadomość społeczna są kluczowe, ponieważ badania profilaktyczne mogą uratować życie. Zbyt wiele kobiet zgłasza się do lekarza dopiero wtedy, gdy objawy są już wyraźne, co często oznacza zaawansowane stadium choroby.
W Polsce co roku na raka umiera prawie 14 tys. kobiet, z czego niemal połowa na nowotwory ginekologiczne. Dlaczego tak się dzieje?
– Główną przyczyną jest zbyt późne wykrycie choroby. W przypadku nowotworów ginekologicznych, takich jak rak szyjki macicy czy rak jajnika, wczesne stadia często nie dają charakterystycznych objawów, co utrudnia rozpoznanie. Dlatego tak ważne są badania profilaktyczne. Zdrowie to inwestycja!
Jakie badania i jak często należy wykonywać?
– Ogólnie rzecz biorąc, zaleca się badanie cytologiczne co trzy lata, bezpłatnie dla kobiet od 25. do 64. roku życia, a mammografię co dwa lata, bezpłatnie dla pań od 45. do 74. roku życia. Niezbędne są też wizyty u ginekologa, nawet jeśli kobieta nie odczuwa żadnych dolegliwości.
Dlaczego wiele kobiet nie zauważa w porę niepokojących objawów?
– Ponieważ mogą być subtelne i łatwe do przeoczenia. Tymczasem nieprawidłowe krwawienia, plamienia, zwłaszcza po menopauzie, są sygnałami ostrzegawczymi i wymagają konsultacji z lekarzem. Pierwszym symptomem raka szyjki macicy mogą być plamienia przy współżyciu czy po wysiłku fizycznym. Rak trzonu macicy również objawia się krwawieniami. Rak jajnika jest bardziej podstępny – symptomy takie jak wzdęcia, uczucie pełności w brzuchu czy powiększenie obwodu brzucha są niespecyficzne i często mylone z problemami gastrycznymi. Dlatego wszelkie niepokojące objawy powinny być konsultowane z ginekologiem.
Wywiad przygotowany przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia w związku z debatą „Nowotwory ginekologiczne – CZAS DZIAŁAĆ! Nowoczesne leczenie nowotworów ginekologicznych a polski system ochrony zdrowia”, zorganizowaną w ramach cyklu „Quo Vadis Salus Feminae? Wrzesień 2024 – Miesiąc Świadomości Nowotworów Ginekologicznych”.
Choroba nie taka jak kiedyś
Leki biologiczne zmieniły oblicze reumatologii
Prof. Maria Majdan – reumatolożka, nefrolożka i specjalistka chorób wewnętrznych, od 2003 roku kieruje Katedrą i Kliniką Reumatologii i Układowych Chorób Tkanki Łącznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Autorka licznych publikacji naukowych i popularnonaukowych dotyczących m.in. tocznia, zespołu Sjögrena i reumatoidalnego zapalenia stawów.
Pamięta pani, jak to było kiedyś?
– Pracuję jako reumatolog naprawdę wiele lat, kończyłam medycynę pod koniec lat 70. Gdy zaczynałam pracę, pacjenci z chorobami reumatycznymi byli narażeni na wielkie cierpienie. Mieli widoczne zaawansowane deformacje kończyn dolnych i górnych, zmienioną sylwetkę, często znaczne niedobory wzrostu. Mierzyli się z dużymi dolegliwościami bólowymi. Czasem poruszali się na wózku. Takie choroby rok po roku, miesiąc po miesiącu, odbierały im sprawność i możliwość normalnego funkcjonowania. Prowadziły do kalectwa. A my patrzyliśmy na to i niewiele mogliśmy zrobić. Problemem była zarówno diagnostyka – pacjenci trafiali do lekarzy o wiele lat za późno – jak i samo leczenie. Nowoczesne leczenie, w tym leki biologiczne – podawane pacjentom, u których nie działają leki starszej generacji – to właściwie kwestia kilkunastu ostatnich lat.
Stereotypowo te choroby wciąż kojarzą się z szybkim rozwojem niesprawności.
– Nauka zmienia się szybciej niż świadomość społeczna. Reumatologia i immunologia są wyjątkowo szybko rozwijającymi się dziedzinami. Coraz więcej wiemy o tych chorobach. Oczywiście są przypadki, które mają bardzo ostre przebiegi i mogą szybko doprowadzić do niepełnosprawności. Jednak to zupełnie inne proporcje niż trzy dekady temu. Oblicze reumatologii naprawdę bardzo się zmieniło.
Czym właściwie jest reumatologia?
– To bardzo duży dział interny. Chorób reumatycznych, według wciąż obowiązującej w Polsce klasyfikacji ICD-10 (wkrótce będziemy korzystać z ICD-11), jest ok. 200. Łączy je przede wszystkim to, że dotyczą – przynajmniej w jakimś okresie przebiegu – zajęcia układu ruchu: stawów, mięśni, całego układu okołostawowego, czyli wiązadeł, ścięgien i różnych innych struktur, które utrzymują w prawidłowym funkcjonowaniu stawy. Jedna z dwóch podstawowych grup tych chorób ma podłoże autoimmunologiczne. Natomiast reumatologia zajmuje się też chorobami zwyrodnieniowymi. Ta grupa chorób, mówiąc najogólniej, dotyczy zużycia lub przeciążenia stawów.
Ale choroby zwyrodnieniowe, w przeciwieństwie do chorób o podłożu autoimmunizacyjnym, częściej dotykają starszych pacjentów?
– Racja. To choroby degeneracyjne, więc siłą rzeczy częściej dotykają starszych pacjentów. Ale nie znaczy to, że w ogóle nie występują wśród młodych ludzi. Choroby zwyrodnieniowe mogą być następstwem urazów czy przeciążeń mechanicznych. Przyśpieszone procesy zwyrodnieniowe mogą dotykać np. intensywnie trenujących sportowców. Są ciekawe obserwacje dotyczące wczesnego występowania choroby zwyrodnieniowej u młodych mężczyzn, którzy intensywnie trenują, mocno obciążają układ ruchu. W związku z tym szybko dochodzi u nich do różnych drobnych urazów, które z czasem zmieniają mechanikę stawów i doprowadzają do ich uszkodzenia. Powszechna wśród młodych ludzi jest też choroba zwyrodnieniowa kręgosłupa. To z kolei efekt siedzącego trybu życia, przez który mocno obciążamy odcinek lędźwiowy albo szyjny. Coraz więcej jest też zmian zwyrodnieniowych w nadgarstkach, czyli w stawach, które są angażowane w pracę przy komputerze, ale też na smartfonach. Choroby zwyrodnieniowe, degeneracyjne są częstsze niż te o podłożu autoimmunizacyjnym, ale – mówię o statystyce – również mniej od nich groźne. One oczywiście mogą doprowadzić do poważnej niepełnosprawności albo wpłynąć negatywnie na funkcjonowanie człowieka, jednak nie prowadzą do nieodwracalnych uszkodzeń narządowych.
Fragmenty rozmowy z książki Marii Mazurek Zbuntowane ciało. Jak zrozumieć i oswoić choroby autoimmunologiczne, Filia, Poznań 2024
Wielkie poprawianie urody
70% Polek i Polaków nie jest zadowolonych z wyglądu.
– Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy żyli nawet 130 lat w zdrowiu i dobrej kondycji – ogłasza ze sceny chirurg plastyczny i współzałożyciel jednej z najbardziej luksusowych klinik świadczących usługi „medycyny stylu życia” podczas gali otwarcia. Zebrane na widowni osoby (głównie dojrzałe kobiety) przyjmują to bez oznak powątpiewania. Słychać szepty i poruszenie. – Medycyna regeneracyjna, medycyna prewencyjna, holistyczna koncepcja planu zdrowia pozwolą zachować wam młodość na dekady. Wystarczy, że zainwestujecie w siebie – przekonuje głos ze sceny. Sypią się brawa.
To nie scena z filmu science fiction ani migawka ze szwajcarskiej kliniki, ale nadwiślańska rzeczywistość. Medycyna estetyczna w Polsce przestała być postrzegana jako luksus, na który stać jedynie celebrytów i milionerów. Wraz ze wzrostem popytu i rozwojem technologii w branży pojawiły się bowiem „opcje na każdą kieszeń”. Poprawianie urody zeszło pod strzechy.
Cechy społecznie pożądane.
– Uwydatniając cielesne atrybuty uznawane za atrakcyjne, wysyłamy przekaz: „jesteśmy cenni” – uważa dr Aleksandra Szymków-Sudziarska, profesor Uniwersytetu SWPS specjalizująca się w psychologii ewolucyjnej. Zaznacza, że w upiększaniu ciała nie ma niczego nowego. Pierwszy raz zaobserwowano to już 250 tys. lat temu u neandertalczyków, którzy podobno ozdabiali twarze czerwoną ochrą. Homo sapiens wykorzystywali do dekorowania siebie muszelki, orle szpony i pióra, starożytni Egipcjanie dbali o twarz, używając olejków, kremów i pudrów, zaś
Rzymianie podkreślali urodę za pomocą fryzur i makijażu.
Zdaniem dr Szymków-Sudziarskiej współcześnie jednym z powodów, dla których tak ochoczo sięgamy po coraz to nowe, bardziej wyszukane, ale też inwazyjne narzędzia „upiększania” wyglądu jest zasygnalizowanie pożądanych społecznie cech, np. statusu materialnego. Prywatny trener, dieta pudełkowa, wyjazdy jogowe na Bali to komunikat, że stać nas na dbanie o zdrowie. A obok zdrowia najbardziej pożądana jest młodość. Szczególnie ceniona przez mężczyzn u kobiet (a nie odwrotnie), co z ewolucyjnego punktu widzenia wiąże się z relatywnie krótkim okresem płodności kobiet.
Społecznych korzyści z bycia atrakcyjną jest więcej – takie osoby są postrzegane jako bardziej kompetentne, więcej zarabiające. Chętniej zawieramy z nimi przyjaźnie. – To niesprawiedliwe i pomimo kulturowego przekazu, że wygląd nie ma znaczenia, raczej nic w tym zakresie się nie zmienia – dodaje badaczka.
Chore zatoki u dziecka – przyczyny, objawy i leczenie
Choć zapalenie zatok przynosowych u dziecka to bardzo popularna dolegliwość, jej objawy są bardzo nieprzyjemne. Sprawdź, jak sobie z nimi radzić. Jakie są objawy chorych zatok u dziecka? Symptomy mogą się różnić w zależności od wieku dziecka, a także
Ruch w interesie
Rynek środków na erekcję kwitnie. Stanowisko medycyny wobec tej oferty handlowej jest co najmniej sceptyczne.
Zła wiadomość jest taka, że do kolejnego roku będzie grubo ponad 300 mln mężczyzn z problemami ze wzwodem. Niestety, ta liczba szybko rośnie, bo w 1995 r. na zaburzenia erekcji narzekało „tylko” 150 mln mężczyzn. Poprawa nie nastąpiła, mimo że trzy lata później szwajcarska firma Pfizer wprowadziła dosyć skuteczny środek zaradczy oparty na organicznym związku chemicznym o nazwie Sildenafil, opatentowanym w 1993 r. Tabletka o nazwie Viagra, zawierająca inhibitor fosfodiesterazy (co za dzika nazwa dla związku powodującego czasowe rozkurczanie naczyń krwionośnych w prąciu), nie działała jednak w sposób trwały i nie leczyła raz na zawsze tej męskiej dolegliwości. Ratowała tylko jeden (słownie: JEDEN) stosunek płciowy, nawet jeśli w ciągu trzech godzin działania pigułki szczęśliwiec starał się wykorzystać okazję kilka razy. Drugą tabletkę, zgodnie z zasadami bezpieczeństwa, można było zażyć dopiero następnego dnia.
Światło w tunelu.
Wiemy, skąd erotyczne niesprawność. Negatywny wpływ mają m.in. siedzący tryb życia, niewłaściwa dieta, brak aktywności ruchowej. Nie pomaga nadmierne picie alkoholu czy palenie papierosów. Problemy z potencją mogą także wynikać z chorób, takich jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, hiperlipidemia, stwardnienie rozsiane itd. Do tego dokłada się stres towarzyszący każdemu wrażliwemu mężczyźnie, myślącemu: „Znowu mi się nie uda”.
Viagra Pfizera, początkowo dosyć droga, była sprzedawana na receptę praktycznie do momentu, gdy wygasły prawa patentowe na produkcję sildenafilu i każdy zakład farmaceutyczny mógł się podjąć wytwarzania własnej wersji. Również w Polsce Polpharma wzięła sprawy w swoje ręce. Otrzymaliśmy powlekaną tabletkę o tej samej nazwie i podobnym wyglądzie – w kolorze niebieskim, o kształcie zaokrąglonego rombu i wymiarach 11,2 mm na 8,1 mm. Tabletki umieszczono tradycyjnie w blistrach po dwie lub cztery w kartonowym pudełku.
Obecnie w Polsce można nabyć także tabletki powlekane Viagra Connect Max, jak też specyfik Cialis i wszystkie inne formy zawierające sildenafil oraz pochodne (proszki, tabletki do rozgryzania i żucia, lamelki ulegające rozpadowi w jamie ustnej) bez recepty. Jeszcze w 2019 r. polska viagra była dostępna tylko z przepisu lekarza z tego powodu, że zawierała dawkę sildenafilu wynoszącą 100 mg, podczas gdy inne wersje produkowane masowo na potrzeby mężczyzn występowały w dawkach najwyżej 25 mg i 50 mg. Preparaty takie jak MaxOn Active, Maxigra Go i Inventum popularyzowano nawet w reklamach telewizyjnych po godz. 22.