Tag "speleologia"

Powrót na stronę główną
Felietony Wojciech Kuczok

Moje dna

Uczynkiem, a zwłaszcza zaniedbaniem grzeszę wciąż, bracia i siostry; przeciw ciału własnemu grzeszę, rozlewam się, otłuszczam i zapuszczam, w efekcie chwilowo znowu to ja jestem tym, którego wyprzedzają turyści, póki nie zboczę ze szlaku. Im bardziej ciała przybywa, tym prędzej ubywa sił. W zadyszkach i siódmych potach lezę jednakowoż uparcie, a nawet skrycie, w góry, po to, by schodzić w doły zapomniane, a czasem wręcz dziewicze. Zbliżam się do wymarzonej w dzieciństwie, choć przecież nie magicznej w żaden sposób ani też granicznej, liczby tysiąca spenetrowanych jaskiń. Od 40 lat prowadzę skrupulatnie speleokronikę, z której czarno na białym wynika, że jeszcze w tym roku najpewniej padnie ów tysiąc. Nie tysiąc akcji podziemnych, tych było więcej, bo do wielkich systemów wracałem po wielekroć, odwiedzając kolejne ich ciągi, w takim np. Bańdziochu Kominiarskim jest osiem den, może i znalazł się jakiś szaleniec, który je zdobył w jednej kilkudziesięciogodzinnej akcji, ale ja potrzebowałem do tego ośmiu osobnych wyjazdów. Tysiąc odwiedzin w tysiącu różnych pieczar.

W niniejszym numerze PRZEGLĄDU rozmawiam z innym obsesjonatem, Andrzejem Marciszem, który wlazł na wszystkie nazwane wierzchołki Tatr, a było ich prawie 1,2 tys. Człowiek popada w szaleństwo kolekcjonowania stopniowo – Marcisz wspinał się po Tatrach wiele dekad, zanim pojął, że zostało mu już mniej niż więcej do zaliczenia wszystkiego, czemużby więc tego nie uczynić. Mnie też okrągła liczba zaczęła kusić po kilkudziesięciu latach znikania pod ziemią, kronikę prowadziłem po to, by nie zapomnieć, z kim i gdzie przeżywałem jaskiniowe przygody.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Nie potrafią żyć bez ryzyka

Spadochroniarstwo, BASE jumping, wspinaczka, speleologia, freediving. Dlaczego szukamy niebezpieczeństw? Słońce, palmy, błękitne baseny… Patrząc na foldery biur podróży, trudno rozpoznać, czy to Turcja, Egipt, a może Tunezja. Mało co już robi na nas wrażenie. Nic więc dziwnego, że niektórzy w ogóle nie biorą pod uwagę tego typu wakacji. I wybierają takie, podczas których w ich żyłach zamiast alkoholu z drinka z palemką popłynie adrenalina. Dlaczego ryzykujemy? Ile głosów, tyle motywacji. Jak wyjaśnia Beata Mieńkowska, psycholog sportu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.