Tag "szarańcza"

Powrót na stronę główną
Zwierzęta

Pożrą ostatni skrawek zieleni

Szarańcza zebrana w miliardową armię jest nie do zatrzymania i może zniszczyć wszystko, co stanie jej na drodze

Plaga szarańczy

Jako dominujący gatunek na Ziemi w dużej mierze kontrolujemy i marginalizujemy zwierzęta, które mogą nas skrzywdzić lub zaszkodzić naszym interesom. Jedno zwierzę jest jednakże zdolne do niszczenia na ogromną skalę ludzkich populacji i jest to zwierzę, któremu w dużej mierze nie jesteśmy w stanie się przeciwstawić. To nie jest jakiś fikcyjny współczesny megalodon czy tygrys ludojad; chodzi o rodzaj konika polnego – szarańczę. Owady te, zebrane w nienasyconą, nieustannie przemieszczającą się miliardową armię, są niemal nie do zatrzymania i mogą zniszczyć wszystko, co stanie im na drodze. Są zwiastunem katastrofy dla ludzi, których ścieżki skrzyżują się z ich drogą. Pożrą każdy ostatni skrawek zieleni, ogołacając uprawy, krzewy i drzewa z liści. Po przelocie roju okolica jest zniszczona, spustoszona tak, jakby strawił ją ogień.

Przybycie takiego roju oznajmia szemrzący, cykający odgłos niezliczonych skrzydeł i trzeszczenie szczęk stykających się z roślinnością. Kiedy szarańcza leci, nie widać słońca. Ludzie desperacko próbują odstraszyć rój. Podpalają opony, kopią rowy, próbują pryskać owady pestycydami. Wysiłki są jednak daremne. Pojedynczo szarańcza może być podatna na atak, ale w grupie jest bezwzględna – nic nie jest w stanie powstrzymać megaroju w ruchu.

W 2004 r. po obfitych, nietypowych dla sezonu deszczach ogromny wysyp szarańczy pustynnej przyniósł nieszczęście mieszkańcom północno-zachodniej Afryki. Rój, po raz pierwszy zauważony w Maroku, rozciągał się na ogromnym obszarze – jego szerokość równała się odległości z Londynu do Sheffield lub z Waszyngtonu do Filadelfii. W tym jednym roju było dziesięć razy więcej szarańczy niż ludzi na naszej planecie. Spustoszyła ona kraje, przez które przeleciała, zjadając starannie pielęgnowane uprawy i zostawiając gołe łodygi. Gdy kończyło się pożywienie, szarańcza ruszała dalej.

Zasięg rojów jest gigantyczny. O skali problemu świadczy to, że grupa, która odłączyła się od roju, licząca zaledwie 100 mln owadów, wylądowała na wyspie Fuerteventura, tysiąc kilometrów od miejsca, z którego wyruszyła. Pokonywała jeszcze większe odległości – np. w 1954 r., gdy rój przeleciał z Afryki Północnej do Wielkiej Brytanii, lub w 1988 r., gdy inny dostał się z Afryki Zachodniej na Karaiby, pokonując Atlantyk. Przynoszące zniszczenie, gdziekolwiek się pojawią, niewyobrażalne plagi owadów zagrażają jednej piątej powierzchni lądów na Ziemi, w tym niektórym najbiedniejszym krajom.

Nawet gdyby na tym się kończyło, już i tak byłoby źle, tymczasem różne części świata mają własne gatunki szarańczy, z którymi muszą się borykać. W ostatnim czasie zarówno Ameryka Środkowa, jak i Południowa zostały mocno dotknięte gwałtownym wzrostem liczebności rodzimej szarańczy, a Chiny i Indie cierpiały z uwagi na okresowe bardzo szkodliwe fale owadów. W 2010 r. rój australijskiej szarańczy plamistej zaatakował obszar wielkości Hiszpanii w rolniczym sercu wschodniej Australii. Niezależnie od tego, który gatunek zaatakuje, efekt domina wywołany przez rój może wykraczać poza bezpośrednie szkody w uprawach. Gdy szarańcza zajada się na śmierć, jej ciała zaczynają się piętrzyć, co stwarza koniunkturę dla innych zwierząt, takich jak szczury, które korzystają z nagłej gratki. W ten sposób jedna plaga rodzi drugą.

Łaskotanie

(…) Plagi szarańczy stanowią okresowo pojawiającą się reakcję na lokalny owadzi kryzys. Jeśli mamy sobie poradzić z szarańczą i zwalczać plagę rojów, musimy je zrozumieć. I tu właśnie wkracza nauka.

Fragmenty książki Ashleya Warda Życie społeczne zwierząt, przeł. Agnieszka Szling, W.A.B., Warszawa 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.