Tag "wulgaryzmy"
Dlaczego Polacy więcej klną?
Dr Małgorzata Kłos,
językoznawczyni, Uniwersytet SWPS
Czy przeklinamy dużo? A raczej: czy dziś przeklinamy więcej? Istotnie, choćby w mediach częściej można znaleźć wulgaryzmy; warto jednak pamiętać, że dostęp do szeroko rozumianych mediów i dyskursu publicznego zdemokratyzował się. Do hermetycznego wcześniej języka medialnego weszły dyskursy dotąd niedopuszczane do tej przestrzeni, czyniąc go bardziej kolokwialnym, spontanicznym. Nie tyle zatem przeklina się więcej, ile nawyk ten został przeniesiony na nowe pola, co zapewne pociąga za sobą też spowszednienie wulgaryzmów. Warto jednak pamiętać, że moc przekleństwa kryje się przede wszystkim w intencji, nie zaś w samym słowie. Dlatego w rozważaniach nad frekwencją wulgaryzmów powinno się chyba przenieść akcent ze statystyki i estetyki na etykę, tzn. językowe poszanowanie innych. Nie używając wulgaryzmów, również można znieważyć innych (choćby nazywając ich „zdegenerowanymi ludźmi”) i to takie zachowania językowe, tj. wymierzone w godność innych, należałoby wyeliminować.
Magdalena Góralska,|
antropolożka kulturowa
Jeśli faktycznie tak jest, to może dlatego, że mamy dużo powodów do werbalnej ekspresji emocji, takich jak gniew, irytacja czy złość. A nasze bogate słownictwo umożliwia taką ekspresję. Można się pokusić o hipotezę, że narzekanie i przeklinanie to strategie oporu, które wpływają na narracje o różnych zjawiskach społeczno-kulturowych w sytuacji, gdy inne formy oporu nie są możliwe.
Dr Mirosław Oczkoś,
autor książki „Sztuka poprawnej wymowy, czyli o bełkotaniu i faflunieniu”
Poziom debaty publicznej bardzo się obniżył w ostatnich latach. Zwroty kiedyś powszechnie uznawane za nieparlamentarne są dziś wręcz wyrażeniami, których społeczeństwo od parlamentarzystów się uczy. Właśnie o przekleństwa chodzi. Wpisuje się to w jakąś taką logikę ze starego dowcipu, że gdyby zakazać niektórym Polakom przeklinania, to w ogóle przestaliby mówić. Pamiętajmy, że na świecie zaczęło królować pismo obrazkowe. Mimo wzrostu czytelnictwa w niektórych obszarach językowo ubożejemy jako społeczeństwo. Mamy także nasze słowo na k, zresztą jak każdy kraj na świecie. Należy też pamiętać, że w emocjach łatwiej powiedzieć: „Spadaj stąd!”, niż: „Oddal się ode mnie, ponieważ nie mogę na ciebie patrzeć”. Przekleństwa prócz agresji pozwalają oddawać wielki ładunek emocjonalny, np. bezsilność czy oburzenie. Pamiętajmy, że żyjemy w kulturze języka. Jeśli coś nie jest nazwane, to nie istnieje. Przekleństwa pomagają zaś wiele rzeczy nazwać.
Bądźmy językowymi obłudnikami!
W wieku Ziobry „miękiszon” jest tylko pretensjonalnością Prof. Jerzy Bralczyk Czy język polskiej młodzieży, mówiąc językiem młodzieżowym, się skiepścił? – Skiepścił – powiedziała pani? Jakież to stare słowo! W XVII w. tak mówiono. I było to słowo nieprzyzwoite. Bo „kiep” oznaczało żeński organ rodny. Stąd później: „kpić”, „kpiarski”. W XVIII w. to był wyraz jednoznaczny. Później upowszechnił tego „kpa” Henryk Sienkiewicz. „Skiepścić” to dla mnie uroczy archaizm, a nie słowo młodzieżowe. Młodzież nie używa archaizmów? W plebiscycie
Grzeczne już byłyśmy
Bunt także językowy, czyli jak protestują kobiety Dr hab. Rafał Zimny – profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, członek Rady Języka Polskiego Wiele osób zarzuca protestującym kobietom szczególną wulgarność. Czy język buntu, zwłaszcza ulicznego, nie jest z definicji mocny, dosadny, wulgarny? Przecież ludzie nie buntują się językiem literackim. – Język wiecowy rządzi się swoimi prawami. Hasła wiecowe, po pierwsze, powinny dać się skandować. Po drugie, mają najczęściej formę
Bez „wypierdalać” nie razbieriosz
Zapewne portugalską rewolucję goździków dało się zrozumieć bez wspominania o goździkach zatykanych w lufach karabinów żołnierzy i policjantów przez demonstrujących, którzy chcieli demokracji w miejsce prawicowej dyktatury. Istoty polskiej rewolucji z jesieni 2020 r. nie da się zrozumieć, kiedy nie dostrzeżemy, co naprawdę mówi nam wszechobecnie wykrzykiwane „wypierdalać” i spora czy – jak kto woli – niesłychana nadobecność słów uznanych za wulgarne, obraźliwe, obsceniczne. Są w powietrzu prawie wszystkie i w częstym użyciu. Ale ich rola, znaczenie i moc nie polegają po prostu
Uroki języka ojczystego
W kraju, w którym politycy zachowują się coraz wulgarniej, a premier rządu obrzuca opozycję inwektywami, wśród których „bandyci” to jeszcze pieszczota, niespodziewanie pojawili się puryści językowi, gotowi za zwykłe „wkurwienie” wsadzić obywatela do ciupy. Niestety, działają chaotycznie i nigdy nie wiadomo, co jeszcze wolno, a czego już nie, jaki zakaz ratuje moralność narodową, a jaki tylko zubaża piękną mowę polską, jakże obfitą w wyzwiska i słowa, którymi możemy dać wyraz naszej niechęci do bliźnich. Sprawa wymaga pilnego