Tag "znęcanie się"
Mają krew na rękach
Kościół anglikański zatajał czyny brutalnego prześladowcy chłopców i młodych mężczyzn
Wybitny brytyjski prawnik John Smyth sadystycznie wykorzystywał uczniów na chrześcijańskich obozach letnich pod koniec lat 70. i na początku lat 80. zeszłego wieku. Kiedy odkryto nadużycia, za zgodą urzędników kościelnych przeniósł się za granicę. W Afryce, gdzie zamieszkał, nadal wykorzystywał dzieci i młodzież.
Ucieleśnienie szatana
John Smyth przyjechał do Londynu w latach 70. Rozwijał karierę prawniczą, ale jako wolontariusz rozpoczął też pracę dla Kościoła anglikańskiego, pełniąc funkcję dyrektora Iwerne Trust w latach 1974-1981. Ów fundusz powierniczy organizował obozy religijne dla chłopców z elitarnych szkół, a jego założycielem był ks. Eric Nash, nazywany Bashem. Obozy, na które uczniowie dostawali imienne zaproszenia, miały strukturę wojskową, Bash był ich komendantem, jego zastępca i liderzy grup – oficerami. Z czasem zaczęto organizować obozy dla chłopców z drugoligowych szkół oraz dla dziewcząt.
Przez obozy Basha przeszło wielu zwierzchników Kościoła, wśród nich arcybiskup Canterbury Justin Welby. Najliczniejszy narybek pochodził z Winchester College, szkoły o religijnych korzeniach. To z niej przyjechał na obóz przyszły biskup Guildford, Andrew Watson, jedna z ofiar Smytha. Smyth wykorzystywał obozy do uwodzenia chłopców, których zapraszał do prywatnej rezydencji niedaleko Winchester. Tam, w ogrodowej szopie, wymierzał im brutalne kary cielesne.
Na początku lat 80. uczniowie donieśli na Smytha. W 1982 r. dyrektor college’u John Thorn odbył z nim rozmowę, zresztą musiał być świadom czynów Smytha, skoro w pamiętnikach nazwał go „ucieleśnieniem szatana”. W tym samym roku fundusz powierniczy Iwerne wszczął dochodzenie przeciwko Smythowi. Raport końcowy sporządził duchowny, który pod koniec studiów mieszkał z przyszłym arcybiskupem Welbym w jednym pokoju. Opis kar cielesnych był przerażający – 100 uderzeń za masturbację, 400 za grzech pychy. Ośmiu chłopców otrzymało w sumie 14 tys. uderzeń kijem, a dwóch innych 8 tys. uderzeń w ciągu trzech lat. Jeden z nich powiedział autorowi raportu, że czuł, jak krew rozpryskuje mu się po nogach.
Ofiary złożyły zeznania, przeprowadzono dochodzenie, ale zarówno szkoła, jak i fundusz powierniczy nie zawiadomiły policji. Zamiast tego dyrektor Winchester College poprosił Smytha o niezbliżanie się do budynku szkoły i zaprzestanie kontaktów z uczniami.
Raport Iwerne Trust nie został upubliczniony do 2016 r. Minęły dekady, zanim nazwisko Smytha trafiło na łamy gazet.
Piekło dziecięcych psychiatryków
Jeszcze 25 lat po wojnie w niemieckich zakładach psychiatrycznych „leczono” ponad 15 tys. zdrowych dzieci Dzieci w kaftanach bezpieczeństwa, bite, maltretowane, poddawane upokarzającym zabiegom i zamykane w izolatkach. Taka była codzienność w kilku klinikach dziecięcych w powojennych Niemczech. Stojąc przed opustoszałym szpitalem Hesterberg, Wolfgang sprawia wrażenie rozmówcy skłonnego do żartów, milknie jednak, gdy jego wzrok pada na drugie piętro budynku. – Tam na górze były łazienki z wannami – mówi po dłuższym czasie. –