Księża z Suwałk nie chcą ujawnić, na co wydali milion złotych podarowany przez znajomego biznesmena – To było dość dawno, w 1999 lub w 2000 r. Nie pamiętam, co mówiłem w prokuraturze, i nie chcę pomylić faktów, mówiąc panu coś niedokładnie – tłumaczy ksiądz Stanisław Koronkiewicz, proboszcz parafii Matki Bożej Miłosierdzia w Suwałkach. – Jeżeli pan Tadeusz nam coś dał – dodaje – to znaczy, że jest dobrodziejem. Inne sprawy, za które odpowiada przed prokuraturą, to jego osobista rzecz. Suwalscy księża wielką tajemnicą okrywają pieniądze, jakie dostali od miejscowego biznesmena, Tadeusza G. Ksiądz proboszcz z parafii Matki Bożej Miłosierdzia, która miała otrzymać 350 tys. złotych, mówi, że coś tam dostał, ale nie pamięta, ile i na co je wydał. Podobnie tłumaczy się duszpasterz jednej z najmniejszych suwalskich parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa, któremu G. ofiarował 500 tys. zł. Tylko jedna parafia (obdarowana zaledwie 4 tys. zł) ma dokumenty na wydatkowane pieniądze. W śledztwie księża mówili, że pieniądze rozdali biednym, emerytom, rencistom i bezrobotnym. Dofinansowywali imprezy dla młodzieży z parafii, sportowe i charytatywne. Trochę mieli dostać Towarzystwo Salezjańskie i Parafialna Szkoła Romska w Suwałkach. Część pieniędzy trafiła za granicę, do Rosji i na Białoruś. Zapominalski podatnik Na trop podarowanych parafiom pieniędzy wpadł Urząd Kontroli Skarbowej, który prowadzi postępowanie wobec Tadeusza G., właściciela firmy Juvena z Suwałk. To jedno z największych przedsiębiorstw, zajmujących się handlem kosmetykami na terenie województwa podlaskiego. G. od dawna wchodził w różne interesy. Na początku lat 90. kupił nawet gazetę „Krajobrazy” – wówczas najlepsze pismo w województwie. Po kilku latach zamknął je, bo tygodnik nie przynosił zysków. Potem zajął się handlem ze Wschodem. Zbudował rezydencję nad jeziorem Wigry, kilkaset metrów od klasztoru. Jego drugi dom, w samych Suwałkach, jest również bardzo okazały. Nie wzięło się to jednak z sufitu. Tadeusz G. – twierdzą jego znajomi – nie jest rozrzutny. Od kosztów odliczał nawet drobne kwoty za kwiatki. Na działalność trzecioligowego klubu sportowego Wigry dał tylko tysiąc złotych. W sumie w 1999 r. w jego zeznaniu podatkowym Urząd Kontroli Skarbowej znalazł jedynie ok. 30 tys. zł z tytułu darowizn. Dopiero w 2001 r. biznesmen przypomniał sobie, że darował dużo więcej: tylko na suwalskie parafie blisko milion złotych. Zwrócił się zatem do Urzędu Skarbowego o korektę wcześniejszego zeznania podatkowego. W tym czasie UKS interesował się już innymi finansami i rozliczeniami Tadeusza G., a dokładniej jego firmy Juvena. Pomocny naczelnik Sprawa wyłudzeń podatkowych zaczęła się wraz z pojawieniem się w Juvenie emerytowanego naczelnika suwalskiego urzędu skarbowego, któremu Tadeusz G. w 1999 r. zaproponował u siebie pracę. G. prowadził też interesy z synem byłego naczelnika, który handlował odzieżą. Dziwna to była firma: raz prowadzona, to znów zawieszana. Właściciel przedsiębiorstwa wystawiał Juvenie faktury również wtedy, kiedy jego firma „urlopowała”. Tak naprawdę nikt nikomu niczego nie sprzedał, ale Tadeusz G. w wyniku tych transakcji dostał ok. 300 tys. zł zwrotu należnego podatku VAT. Emerytowany naczelnik wymyślił też, by „sprzedawać” towar klientom zza wschodniej granicy. Towar jednak nigdy nie opuszczał kraju, a kupujące firmy były fikcyjne. Fiskus stracił na tym 700 tys. zł. Urzędnicy suwalskiej skarbówki są zdziwieni. – Były naczelnik to służbista numer jeden. Wszelkie wątpliwości zawsze interpretował na korzyść państwa – mówi nasz informator. Przed prokuratorem emeryt przyznał się do wszystkiego. W rezultacie policja zatrzymała biznesmena G. Jednak kilka dni później przedsiębiorca poczuł się źle i trafił do suwalskiego szpitala. Opinia lekarzy była jednoznaczna: „Chory nie może dalej przebywać w areszcie”. Znajomi biznesmena za jego wolność zadeklarowali 200 tys. zł. Sąd uznał, że wystarczy jedynie 100 tys. i zdeponowanie paszportu. Milczenie obdarowanych Według prokuratury, sprawa jest rozwojowa, ale najtrudniejszy może okazać się etap postępowania związany z darowiznami dla parafii. Ani proboszczowie, ani księża Kurii Biskupiej w Ełku nie chcą się wypowiadać na temat darowizn dla suwalskich parafii. Prokuratura zamierza przesłuchać obdarowanych.
Tagi:
Jacek Buraczewski