Wbrew prawom socjologii, notowania Aleksandra Kwaśniewskiego nie spadają, lecz rosną. Dlaczego? Na początku była niebieska koszula, młodzieńczy wygląd, europejskie maniery, ale i hasło “Wybierzmy przyszłość”, które – jak pokazały wybory 1995 roku – przekonało większość głosujących w drugiej turze Polaków. Pięć lat po tamtej prezydenckiej elekcji sytuacja Aleksandra Kwaśniewskiego wydaje się jakościowo inna. Główny kandydat w tegorocznych wyborach nie musi uwodzić społeczeństwa efektami kuracji odchudzającej i socjotechnicznymi chwytami, które przynoszą dodatkowe punkty i głosy. Nawet obecne hasło wyborcze prezydenta: „Dom wszystkich – Polska”, nie wywołuje takiego zaskoczenia i emocji jak slogany z poprzedniej kampanii. Aleksander Kwaśniewski roku 2000 nie walczy już o akceptację społeczną, jak było to w 1995 r. Każde publiczne pojawienie się prezydenta udowadnia, że ludzie go lubią, szanują i akceptują jako przywódcę. Pytani w ulicznych sondach, co sądzą o obecnym lokatorze Pałacu Prezydenckiego, najczęściej odpowiadają: to dobry prezydent. Popularności i społecznego zaufania zazdroszczą Aleksandrowi Kwaśniewskiemu wszyscy (inni) politycy. Od wielu miesięcy wskaźnik aprobaty dla jego działania utrzymuje się powyżej granicy 70%, wyniku normalnie trudnego do osiągnięcia w kraju demokratycznym. Wbrew typowej socjologicznej tendencji, że im dłużej polityk utrzymuje się na wysokich szczeblach władzy, tym słabsze ma poparcie obywateli, notowania Kwaśniewskiego nie spadają, lecz rosną. Badacze opinii publicznej odnotowują, że pnie się do góry także krzywa w sondażach, gdzie respondenci pytani są o ocenę wykonywania przez obecnego prezydenta jego obowiązków. Jeśli w 1996 roku, cztery miesiące po objęciu urzędu, dobre sprawowanie funkcji przez Aleksandra Kwaśniewskiego oceniało 64% badanych, to w styczniu 1999 r. pogląd taki wyrażało 76% Polaków, a wiosną 2000 r. jeszcze większy odsetek społeczeństwa. Pozytywnie pracę prezydenta oceniali nie tylko (gremialnie) wyborcy SLD, ale także zwolennicy PSL (93%) mimo krytyki, jaką pod adresem Aleksandra Kwaśniewskiego formułuje dziś ludowy lider, Jarosław Kalinowski, a także 82% głosujących na Unię Wolności i 65% – uwaga! – tych, którym najbliższy jest AWS. Socjologowie gotowi są twierdzić, że Aleksandrowi Kwaśniewskiemu udała się sztuka absolutnie wyjątkowa. Dochodząc do władzy jako polityk jednoznacznie lewicowy, kontestowany przez ogromną część społeczeństwa, potrafił przekonać do siebie i hasła “Wspólna Polska” tysiące tych, którzy zarzekali się przed pięcioma laty, że z prezydentem spod znaku SLD im nie po drodze. Od wielu miesięcy stałym elementem prywatnych rozmów, ale i publicznych obwieszczeń jest formuła: pięć lat temu głosowałem na prawicę (czasem wprost: na Lecha Wałęsę), ale teraz będę głosował na Kwaśniewskiego. Radiowe i prasowe sondy telefoniczne przynoszą rozczulające wyznania: jestem katechetą, działaczem AWS, członkiem “Solidarności” od samego początku, a mimo to popieram obecnego prezydenta. To ani przypadek, ani tym bardziej zjawisko, którego nie da się rozumowo wytłumaczyć. Socjologowie podkreślają: jeśli ktoś (choćby w części) zasypał polskie podziały, to jest to Aleksander Kwaśniewski. W przeprowadzonym jakiś czas temu badaniu OBOP-u aż dwie trzecie ankietowanych stwierdziło, że obecnego prezydenta można nazwać prezydentem wszystkich Polaków. Taką opinię wyraziło nawet 40% zaprzysięgłych zwolenników prawicy. Wywołującym cień uśmiechu skutkiem tej szerokiej aprobaty dla prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego jest rodzaj społecznej amnezji, która (innego wytłumaczenia nie ma) dotknęła jakąś część polskich wyborców. Już mniej więcej rok temu aż 63% uczestników drugiej rundy wyborów prezydenckich z 1995 r. jednoznacznie zadeklarowało, że głosowali wówczas na… obecnego prezydenta, podczas gdy w rzeczywistości zrobiło tak niespełna 52% głosujących. Z niektórych badań przeprowadzonych w ostatnich miesiącach wynika, że do wskazania przed pięciu laty Aleksandra Kwaśniewskiego przyznaje się dzisiaj nawet 70% Polaków! Socjologowie znają taki fenomen. Ale nie w takiej skali, podkreślają. Są tacy, którzy z przekąsem mówią, że obecny prezydent podoba się wszystkim. Tygodnik “Wprost”, który kilka lat temu obdarowywał Aleksandra Kwaśniewskiego Nagrodą Kisiela i tytułem “Człowieka Roku”, a dziś obok dziennika “Życie” jest głównym krytykiem jego prezydentury, pozwolił sobie nawet ostatnio na stwierdzenie, że prezydenta Polacy lubią, bo “upodabnia się do swego otoczenia” i mówi to, co ludzie chcą słyszeć. Warto zderzyć tę opinię z wypowiedziami wybitnych polskich socjologów podczas dyskusji panelowej, jaką
Tagi:
Paweł Snarski