Zielona armia

W Lidze Ochrony Przyrody działa 220 tys. osób Rozmowa z Władysławem Skalnym, prezesem Ligi Ochrony Przyrody – Liga Ochrony Przyrody obchodzi w tym roku 75-lecie powstania. Mówi się, że LOP to wyjątkowo dziarski staruszek, skoro nie tylko udało się mu przetrwać tyle lat, ale w dodatku w świetnej kondycji. Nie ma w Polsce drugiej organizacji ekologicznej, w której działa aż 220 tys. osób. Gdzie tkwi tajemnica sukcesu LOP? – Od samego początku pracowaliśmy nie dla pieniędzy, tylko dla idei, dla dobra ojczystej przyrody. Działalność w LOP nie była więc formą zarabiania na życie, lecz przejawem wypełniania obowiązku patriotycznego. Prowadzimy przecież nie tylko edukację ekologiczną, ale także wychowanie w poszanowaniu ojczystej przyrody. W historycznym statucie jest zapisane, że LOP \”ma za zadanie zabiegać o zachowanie oblicza ziemi ojczystej w jego pierwotnym lub historycznie wytworzonym stanie, a w szczególności o ochronę tworów przyrody żywej i nieożywionej, tudzież o zachowanie piękna i swoistych cech krajobrazu rodzimego\”. Ponieważ nikt nie oczekiwał, że Liga będzie komukolwiek dawać pieniądze, uniknęliśmy sytuacji, że przychodziłyby do nas osoby zainteresowane wyłącznie zdobywaniem dla siebie środków finansowych. U nas działają ludzie rzeczywiście zainteresowani chronieniem przyrody. Wprawdzie nadal jesteśmy największą organizacją ekologiczną w kraju, ale przed rokiem 1989 bywały okresy, kiedy legitymację LOP miało 1,5 mln Polaków. Niestety, nie udało się nam dobrze wykorzystać tej szansy. – Jubileusz postanowiliście uczcić, tworząc rezerwat dla bocianów. – Jest to powrót do akcji, które LOP organizowała przed wojną. Otóż za własne składki wykupywaliśmy tereny zasługujące na ochronę. W ten sposób powstało wiele rezerwatów na obszarach położonych za Bugiem. Niestety, zostały one bezpowrotnie utracone. Chcielibyśmy jednak wystąpić do władz polskich z prośbą o przekazanie nam terenów, na których moglibyśmy utworzyć rezerwaty w ramach – przynajmniej symbolicznej – rekompensaty. Oczywiście, nie domagamy się przekazania nam tylu hektarów, ile mieliśmy przed wojną. W rękach instytucji państwowych są rejony o niewielkiej przydatności gospodarczej, za to cenne pod względem zachowanej bioróżnorodności, warte otoczenia opieką ze strony miłośników przyrody. – W jakim miejscu powstaje najnowszy rezerwat bocianów? – Aktualnie tworzymy rezerwat dla bocianów białych w okolicach wsi Kłopot nad Odrą. Chcemy, aby był to ośrodek wykorzystywany nie tylko przez młodzież krajową (m.in. do celów edukacyjnych), ale także ośrodek współpracy międzynarodowej. Już nawiązaliśmy kontakty z organizacjami ekologicznymi z kilku państw leżących na trasie przelotu bociana białego do Afryki. Naszym celem jest otoczenie opieką gniazd w Polsce, na terenie rozrodu, a także aby ptaki te były bezpieczne podczas przelotu do ciepłych krajów. Ten projekt to taki powrót do korzeni, ale dostosowany do współczesnych realiów. Mało kto pamięta, że LOP wykupiła Grotę Kryształową w kopalni soli w Wieliczce. Mamy nadzieję, że zarząd kopalni uwzględni nasz udział i da temu wyraz, np. umieszczając stosowną tablicę informacyjną, że jest to obiekt wykupiony przez członków Ligi. – Z inicjatywy członków LOP powstała Europejska Zielona Karta, projekt obsypany międzynarodowymi nagrodami. Dlaczego warto być posiadaczem EZK? – Zielona Karta daje możliwość bezpłatnego wstępu do parków narodowych czy muzeów przyrodniczych. Wiele instytucji udziela jej posiadaczom rabatu. Są to hotele, restauracje, biblioteki i ogrody botaniczne. Warunkiem jest, aby były to instytucje przyjazne środowisku. Dzięki temu nie tylko posiadacze karty, ale także sponsorzy dbają o przyrodę. To bardzo dobrze, że coraz więcej osób wiąże działalność swojej firmy z ochroną środowiska. Warto podkreślić, że jest to europejska karta, czyli rabat obowiązuje nie tylko w muzeach w Krakowie, ale także np. w Amsterdamie. – Co, według pana, jest obecnie największym zagrożeniem dla polskiej przyrody? – Sądzę, że są to niespójne przepisy, brak powiązań między nimi oraz absolutna swoboda w planowaniu przestrzennym. Zapominamy, że pomiędzy koniecznością ochrony przyrody a planami przestrzennego zagospodarowania jest ogromna zależność. Buduje się coraz więcej szczelnie ogrodzonych gospodarstw np. w korytarzach ekologicznych. Jeśli zabudujemy wszystko i nie będzie połączeń, przez które zwierzęta mogą przemieszczać się z miejsca na miejsce, doprowadzimy do powstania odizolowanych grup zwierząt. Kojarzenie par w takich grupach będzie oznaczało powielanie niewłaściwej mutacji genowej. Najwyraźniej zapomnieliśmy, że na tym terenie, w Polsce, żyjemy nie tylko my, ale mają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2003, 2003

Kategorie: Ekologia