Pytania o mroczną przeszłość nowego prezesa PZU są zasadne Jaromir Tadeusz Netzel – Prezes Zarządu PZU SA Adwokat, absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Od 1993 r. prowadzi kancelarię adwokacką w Gdyni. W latach 1997-2001 pracował w PKO BP, w tym m.in. na stanowisku doradcy i dyrektora zarządzającego pionem rynków. Od 2005 r. jest przedstawicielem skarbu państwa w radzie nadzorczej PPPiH Dalmor z siedzibą w Gdyni. Żonaty, ma jedną córkę. Interesuje się historią okresu międzywojennego, polityką i sportem. Znam również zakład w Gdańsku, który padł – gdy załadowano solidnie towar do samochodu. On miał przejechać przez granicę. Przyjechał do takiej firmy Drob Kartel. Został rozładowany nie jako towar z importu, tylko jako produkcja jednego z właścicieli tej firmy. A właścicielem był akurat adwokat i radca prawny w Banku PKO w Gdańsku i w Warszawie – mówiła Aldona Łoś, prezes Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu, 26 lutego 2003 r. w trakcie posiedzenia senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Opis odpowiada osobie nowego prezesa Państwowego Zakładu Ubezpieczeń, Jaromira Netzela, którego nazwisko za sprawą publikacji „Rzeczpospolitej” nie schodzi z pierwszych stron gazet. Czy brał on udział, jak sugeruje redakcja, w procederze wyprowadzania majątku z tuchomskiej firmy Drob Kartel za pośrednictwem łańcuszka spółek i realizował czeki po 200 tys. zł? A może na sumieniu ma też inne delikty? Człowiek znikąd O Jaromirze Netzelu niewiele wiadomo. Dotychczas nie wyróżniał się w gronie gdyńskiej palestry. Niedosyt faktów próbują zaspokoić plotki krążące po Trójmieście. Jedna z nich głosi, że jego kancelaria w latach 1999-2001 pośredniczyła w obrocie pomorskimi gruntami należącymi do państwowej spółki Towarzystwo Obrotu Nieruchomościami AGRO SA (TON AGRO SA – przyp. autora), osiągając przy tym niezwykłe profity. Druga, że zatrudniał w swej kancelarii, na umowy-zlecenia, chwilowo bezrobotnych polityków – czytaj: samego Lecha Kaczyńskiego! Odpowiedzi na te i inne pytania gorączkowo szukają dziennikarze i na zlecenie ministra Wassermanna – służby. Choć nie to jest istotne dla sprawy. Świat dowiedział się o istnieniu Jaromira Netzela z chwilą powołania go na stanowisko prezesa PZU SA. Ale rozmowy liderów Prawa i Sprawiedliwości z nim i o nim musiały toczyć się wcześniej. Wszak skromny gdyński adwokat miał kierować wycenianą na dziesiątki miliardów złotych spółką, nie mając doświadczenia w prowadzeniu działalności ubezpieczeniowej. Jedna z teorii głosi, że Netzel zawdzięcza stanowisko Jackowi Kurskiemu i Przemysławowi Gosiewskiemu, któremu doradzał, gdy ten zasiadał w speckomisji badającej kulisy prywatyzacji PZU. Druga wskazuje na Wiesława Walendziaka i prezesa Prokomu, Ryszarda Krauzego. Trzecia sugeruje bezpośrednie wsparcie ze strony braci Kaczyńskich. Netzel miał też być dobrym znajomym panów Marka Głuchowskiego i Andrzeja Zwary, partnerów Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów Głuchowski, Jedliński, Rodziewicz, Zwara & Partnerzy, mieszczącej się w Sopocie przy ulicy Armii Krajowej 116. Mec. Józef Rodziewicz to były kierownik Katedry Postępowania Cywilnego na Uniwersytecie Gdańskim, na którym w latach 1996-1999 wykładał Lech Kaczyński, u którego obecny prezes PZU zdał niegdyś egzamin z prawa pracy. Minister skarbu, Wojciech Jasiński, wiedząc, jak przeraźliwie skromne są rezerwy kadrowe PiS, gdy przedstawiono mu gdyńskiego adwokata, miał się ucieszyć, że oto ktoś spoza „układu” zostanie szefem PZU. I nie prześwietlił go dokładnie. Wyręczyli go inni. Na tropie układów Możemy przyjąć, że redakcja „Rzeczpospolitej” sama „wyszła” na trop związków mecenasa Netzela z aferą Drob Kartelu i słynnego czeku wystawionego przez spółkę Managment Finance Company. Ale poseł Przemysław Gosiewski jest zdania, że prezes mógł paść ofiarą czarnego PR. Co oznacza, że ktoś dobrze zorientowany w planach szefa resortu skarbu miał czas i środki, by szybko zdobyć informacje na temat mrocznej przeszłości gdyńskiego adwokata, a następnie przekazać je „Rzeczpospolitej” i innym redakcjom. Tylko po co? Poseł Jacek Kurski uważa, że to politykom Platformy Obywatelskiej zależy na utrąceniu następcy Cezarego Stypułkowskiego, bo może on ujawnić dowody pośredniego finansowania ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej Donalda Tuska przez PZU. Padają w tym kontekście nazwy dwóch firm – agencji DougFaberFamily należącej do Filipa Friedmanna i Jacka Olechowskiego (syna Andrzeja Olechowskiego – przyp. autora), która obsługiwała budżet reklamowy
Tagi:
Marek Czarkowski