Taka to zapłata

Taka to zapłata

Gdy po 45 latach przybył do Polski, nie mógł zrozumieć, że on, kombatant, nie ma zniżki na bilety tramwajowe. Przecież tym, co są w rządzie, w stanie wojennym wysyłał żywność Bolesław Opolski ma 92 lata, mieszka przy St. Maartendreef w utrechckiej dzielnicy Overvecht. Stanisław Nowosielski skończył 87 lat. Z osiedla Lunetten, gdzie zajmuje apartament, do dzielnicy Opolskiego jest około 20 kilometrów. Jeszcze niedawno Nowosielski pokonywał bez trudu tę odległość swoim autem. Teraz już nie może, bo zabrano mu prawo jazdy. Urzędnik z magistratu nie chciał nawet słuchać, że pan Stanisław czuje się na siłach, ani że całe życie przejeździł samochodami. – Jak ręka się trzęsie, to nie wolno siadać za kierownicą – oznajmił kategorycznie. A ręka drży coraz mocniej. Opolski przyjeżdża więc teraz częściej do Nowosielskiego. Rosły mężczyzna staje wyprostowany w drzwiach mieszkania, jakby słyszał komendę “Baczność!” i na powitanie wygłasza krótkie kombatanckie pozdrowienie: “Dzień dobry kolego”. Albo: “Witaj chłopaku”. Pani Zofia parzy im kawę i wie, że teraz będą gadać tylko o wojnie, którą ona ledwie pamięta, a poza tym mało ją ten temat obchodzi. Nowosielski poznał Zofię w Krakowie, kiedy pojechał z chłopakami oddać hołd prochom generała Sikorskiego, które przewieziono z Anglii na Wawel. Zaprosił ją do Holandii. Planowała zostać w Utrechcie dwa miesiące, a mieszka już siódmy rok, czasem tylko przyjeżdża w odwiedziny do dzieci nad Wisłą. Pan Stanisław, który przez wiele lat miał miejscową żonę, cieszy się, że dożywa starości u boku Zofii. Bo nawet najlepsza Holenderka, mówi, nigdy nie będzie Polką. Wtedy w Krakowie Nowosielski stanął na rodzinnej ziemi drugi raz od czasu, gdy Armia Czerwona zajęła Wołyń, a on, 26-letni funkcjonariusz polskiego wywiadu musiał przez Rumunię uciekać na Zachód. Najpierw po zburzeniu Muru Berlińskiego pojechał do Warszawy: plac Zwycięstwa przemianowano już na plac Piłsudskiego. W uroczystościach przy Grobie Nieznanego Żołnierza brał też udział Bolesław Opolski, który pożegnał stolicę 4 września 1939 roku przez szybę cadillaca. Pokaźnym, dwunastocylindrowym autem Piłsudski podróżował niegdyś do Wilna. Plutonowy Opolski miał zawieźć do Lublina rozkazy, które odebrał w Alejach Ujazdowskich, w Kwaterze Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych. Cadillaca zarekwirowali czerwonoarmiejcy, a długa podróż pana Bolesława zakończyła się w 1945 r. na granicy Niderlandów i hitlerowskiej Rzeszy. Jego batalion w ostatnim tygodniu wojny uwolnił więźniarki z obozu Oberlangen koło Eemsland. Kiedy przebijali się przez zapory, nie wiedzieli jeszcze, że za drutami są zamknięte warszawianki, które przewieziono tutaj po rozgromieniu powstania. Na powitanie żołnierzy generała Maczka wyszły z baraków setki zabiedzonych kobiet. Rozpłakały się, gdy usłyszały polską mowę. Bolesław Opolski nie znał jeszcze wtedy Stanisława Nowosielskiego, ale obydwaj podejmowali w jednym czasie tę samą decyzję: trzeba poczekać z chłopakami na obcej ziemi, aż alianci odpoczną i ruszą na wschód wyzwalać Polskę z sowieckiej okupacji. Bo to, co ustalono w Jałcie, tak myśleli, nie może trwać długo. Rok, może dwa. Potem przeskoczy się w parę dni z Holandii do Polski. Ta noc mogła się skończyć w Katyniu Nowosielski wstąpił do wojska na ochotnika w 1929 roku. Gdy na Wołyniu nasilał się żywioł ukraiński, a Moskwa groziła, że niedługo komunizm rozleje się po całym świecie, został przekwalifikowany z sapera na wywiadowcę. Z jednostki w Brześciu pojechał jako cywil do Warkowic koło Równego, na pogranicze polsko-radzieckie. Miał bywać wśród gospodarzy i meldować, jakie są nastroje, kto obcy zagląda do wsi tylko w gościnę, a kto szykuje prowokację. Ostatni meldunek przekazał kapitanowi Karpowiczowi, swojemu dowódcy, już po agresji Niemców na Polskę. Następnego dnia dowiedział się, że Hitler zawarł układ ze Stalinem. Nigdy więcej nie zobaczył Karpowicza. Wiele lat po wojnie otrzymał wiadomość, że zginął on wraz z żoną pod Archangielskiem. Pierwsi Rosjanie weszli do Warkowic w niedzielę rano. Miejscowy policjant, stary chłop, który pamiętał czasy jeszcze sprzed rewolucji październikowej, zasalutował im na powitanie i uspokoił ludzi, żeby się nie bali, bo tamci pewnie podążają na zachód walczyć z Niemcami. Wieczorem policjant został rozbrojony i załadowany razem z innymi Polakami na ciężarowy samochód. Nowosielski chciał zawiadomić Karpowicza, ale telefon we wsi już nie działał. Przebrał się więc w mundur listonosza i wzdłuż torów pognał na rowerze w kierunku Jezioran, gdzie znajdowała się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 21/2000

Kategorie: Reportaż