Takiego człowieka straciła PRL…

Takiego człowieka straciła PRL…

Andrzej Papierz został podsekretarzem stanu w MSZ. Nas ta nominacja nie dziwi, ale lekko śmieszy. Droga zawodowa Papierza jest bowiem podręcznikowym przykładem kariery zasłużonego działacza, któremu zawsze pomogą koledzy, a on pomoże kolegom. Jeżeli więc ktoś ma kłopoty ze zrozumieniem tego, jak w czasach PRL mogli funkcjonować tzw. zasłużeni działacze, czy to z przedwojennej KPP, czy z Armii Ludowej, dlaczego awansowali albo dlaczego wybaczano im różne szaleństwa, ma oto rekonstruktora. Papierz, student historii na UW, załapał się na ostatnie lata PRL do NZS i organizacji Wolność i Pokój. Choć powinien do ZSMP lub ZMW. Ten jego wybór wiele mówi o ostatnich latach PRL. „Największą motywacją mojej nienawiści do komuny wcale nie było »niepodległościowe wychowanie rodzinne« – mówił w jednym z wywiadów. – Środowisko »konopielkowe«, z którego pochodzili moi rodzice, obiektywnie patrząc, zyskało po wojnie choćby poprzez elektryfikację i walkę z analfabetyzmem. Z tej perspektywy byłem dzieckiem pochodzenia robotniczo-chłopskiego, które w PRL dostawało punkty za pochodzenie. Moją największą motywacją od dzieciństwa była chęć podróżowania, pamiętam lektury z podstawówki, te wszystkie »Tomki« Alfreda Szklarskiego, »Ziemię słonych skał« Sat-Okh’a, takie to były rozpalające wyobraźnię lektury”. Potem, w nowej Polsce, Papierz poszedł do pracy w Urzędzie Ochrony Państwa. Był też wśród założycieli Ligi Republikańskiej, organizacji pół jawnej, pół tajnej. Mignął w redakcji „Życia” i w telewizji Wiesława Walendziaka, a za czasów AWS i Jerzego Buzka był wicedyrektorem, później zaś dyrektorem Centrum Informacyjnego Rządu. Gdy wybory wygrała koalicja SLD-UP, ta straszna komuna, w walce z którą Papierz sterał młodość, postanowiła się na nim zemścić, więc wysłała go do Sofii, na stanowisko dyrektora Instytutu Polskiego. Potem, gdy rządziło PiS, a szefem MSZ była Anna Fotyga, Papierz został szefem biura kadr. I tropił ludzi zaczynających pracę w czasach PRL. Mówił, że Polska nie ma do nich zaufania. Bo kształcili się w MGIMO. Pełnił więc funkcję komisarza politycznego, grzebiącego w życiorysach. Tfu! Potem był ambasadorem w Bułgarii. Nikt by o tym epizodzie nie pamiętał, gdyby nie pewne obyczajowe wydarzenie, które do dzisiaj jest opowiadane w MSZ. A potem widzieliśmy go na placówkach trochę MSZ-etowskich. Był tzw. doradcą dyplomatycznym dowódcy polskiego kontyngentu w Afganistanie. To za jego czasów pewien oficer GROM dał w twarz jednemu z cywilów. To o ciebie chodziło, Andrzeju? Później nasz bohater był konsulem w Ałma Acie i Biszkeku, a ostatnio w Stambule. I z takich placówek wywyższony został na stanowisko podsekretarza stanu. Co jest jakimś opisem kadrowych zasobów PiS. W MSZ będzie odpowiadał za sprawy bezpieczeństwa (co nas nie dziwi), konsularne, dyplomacji publicznej oraz Polonii (o której ma inne niż jego poprzednik, Jan Dziedziczak, zdanie). Co o tej nominacji zadecydowało? Jakie elementy drogi życiowej? Jaki dorobek? Bycie konsulem w Stambule? Chyba raczej Liga Republikańska i UOP. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2018, 2018

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany