Po masakrze cywilów w Afganistanie, której dokonał amerykański żołnierz, plany NATO legły w gruzach W Afganistanie żołnierz USA z zimną krwią zabił 16 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci i trzy kobiety. Prezydent Hamid Karzaj nazwał zbrodnię zamierzonym morderstwem. 15 marca zażądał, aby oddziały NATO natychmiast wycofały się do baz i opuściły Afganistan już w 2013 r., o rok wcześniej, niż planowano. Talibowie zaś zapowiedzieli zemstę i obcinanie głów „chorym psychicznie amerykańskim dzikusom”. Ten dramat jeszcze wyraźniej pokazał bezsens wojny, która toczy się już od ponad 10 lat. Pokrzyżuje on też plany Waszyngtonu i NATO. Jak bowiem szkolić rządowe siły afgańskie, skoro ich policjanci i żołnierze coraz częściej atakują zagranicznych sojuszników? Nocna zbrodnia Do masakry doszło 11 marca o trzeciej nad ranem. Wiadomo, że 38-letni sierżant sztabowy US Army wyszedł z bazy Belambai pod Kandaharem i udał się do dwóch małych osad – Balandi i Alkozai. Według świadków zachowywał się tak, jakby to była gra komputerowa. W pierwszej chacie zastrzelił 11 śpiących osób, w drugiej cztery, w trzeciej jeszcze jedną. Pięcioro dzieci zostało ciężko rannych. Zabójca usiłował spalić ciała pierwszych ofiar. Niektórzy świadkowie twierdzą, że sprawców było kilku. „Byli pijani i strzelali na wszystkie strony. Zwłoki zostały podziurawione kulami”, opowiadał mieszkający w pobliżu Agha Lala. Gospodarz Nazim Shah, który wrócił do wioski z Kandaharu, zastał żonę i dzieci martwe. „Cała moja rodzina nie żyje. Zemścimy się na tych, którzy to zrobili. Nie zrezygnujemy łatwo”, powiedział dziennikarzom. Obłąkany sierżant, który odbył trzy tury misji w Iraku, został aresztowany. Grozi mu wyrok śmierci. Podobno doznał w wypadku uszkodzenia mózgu i miał problemy psychiczne. Dlaczego armia USA wysyła takich ludzi na trudne zagraniczne misje? Parlament w Kabulu wydał oświadczenie, w którym ostrzegł, że granica tolerancji została przekroczona, i zażądał postawienia sprawcy przed afgańskim sądem. Talibowie zaś napiętnowali „ludobójstwo” i zapowiedzieli zemstę. Uderzenie może nastąpić wkrótce. Po zbrodni pod Kandaharem ochotników do dżihadu nie zabraknie. Wielu Afgańczyków, jak student Mohammad Fahim, uważa, że obce wojska powinny odejść jak najszybciej. „Amerykanie powiedzieli, że wycofają się w 2014 r. Powinni odejść już teraz, żebyśmy mogli żyć w pokoju. Nawet jeśli talibowie zdobędą władzę, starszyzna się z nimi ułoży. Amerykanie zaś nie okazują nam szacunku”, stwierdził Fahim. 13 marca w Dżalalabadzie kilkuset studentów wznosiło okrzyki: „Śmierć Ameryce! Śmierć Obamie!”. Tego samego dnia talibowie ostrzelali komisję rządową, która przybyła na miejsce zbrodni. Giną niewinni Amerykanie mieli zwalczyć w kraju reżim talibów, wspierający Al-Kaidę Osamy bin Ladena. Ale Osama nie żyje, a mateczniki Al-Kaidy są w Pakistanie. Obecność obcych wojsk w Afganistanie wywołuje tylko przemoc. Partyzantów nie można pokonać. Nikt nie potrafi powiedzieć, czemu służyć ma wojna. Podczas konfliktu najwyższą cenę płacą cywile – od 2007 r. zginęło ich prawie 12 tys., przy czym każdego roku straty wśród zwykłych obywateli są coraz dotkliwsze. Według oficjalnych danych rządu USA, w 2011 r. zginęło 3021 afgańskich cywilów (w 2010 r. – 2790). 8 lutego w wyniku ataku NATO ośmiu Afgańczyków w wieku od sześciu do 18 lat straciło życie. Rząd w Kabulu opublikował zdjęcia zmasakrowanych ciał. Władze NATO przyznały się do pomyłki, ale po takich zdarzeniach niechęć do cudzoziemców wzrasta. Tym bardziej że w armii amerykańskiej mnożą się przypadki demoralizacji i zdziczenia. W 2010 r. żołnierze z brygady Stryker urządzili polowanie na afgańskich cywilów – zginęło ich co najmniej trzech. Ofiarom obcinali kciuki, „na pamiątkę”. 11 żołnierzy zostało skazanych, a sprawcy zabójstw usłyszeli wyrok dożywocia. 11 stycznia ujawniono film wideo, pokazujący marines oddających mocz na ciała zabitych talibów. 19 lutego amerykańscy żołnierze w bazie Bagram wrzucili do spalarni śmieci egzemplarze Koranu – podobno przez pomyłkę. Po tym zdarzeniu antyamerykańskie demonstracje i zamieszki trwały dwa tygodnie. Tłumy szturmowały bazy sił międzynarodowych. Ponad 30 Afgańczyków zginęło, a kilkudziesięciu odniosło rany. Zabitych zostało także sześciu żołnierzy USA. Znamienne, że zginęli
Tagi:
Krzysztof Kęciek