Obecna sytuacja bardzo boli, zwłaszcza przyzwolenie na odradzanie się antysemityzmu i nacjonalizmu Gołda Tencer – dyrektorka Teatru Żydowskiego w Warszawie W Polsce trwają obchody rocznicy Marca ‘68. Co na tę okazję przygotował Teatr Żydowski? – Przede wszystkim spotkanie na warszawskim Dworcu Gdańskim, trzy nowe premiery i wydarzenia towarzyszące naszego Centrum Kultury Jidysz. 20 lat temu, w 30. rocznicę Marca, Fundacja Shalom umieściła na wschodniej ścianie Dworca Gdańskiego tablicę dedykowaną tym, którzy wyjechali z Polski z dokumentem podróży w jedną stronę. Widnieje na niej cytat z Henryka Grynberga: „Tu więcej zostawili po sobie, niż mieli”. Co roku spotykamy się pod nią – ci, którzy wyjechali, ci, którzy zostali, i ci, dla których były to bardzo ważne wydarzenia. W tym roku w przestrzeni wokół dworca Agata Duda-Gracz prezentuje spektakl „Spakowani, czyli skrócona historia o tym, kto czego nie zabrał”. Jest on sumą przerwanych historii, opowieścią o tym, co w takich sytuacjach traci człowiek, i o tym, czego nie da się ze sobą zabrać. Wspólnie z Teatrem Polskim prezentujemy też spektakl Anny Smolar z tekstem i dramaturgią Michała Buszewicza: „Kilka obcych słów po polsku”. Tym razem przedstawienie opowiada przede wszystkim o pokoleniu dzieci tych, dla których Marzec jest wspólnym doświadczeniem. Ostatnią naszą premierą przygotowaną w związku z rocznicą jest monodram „Ida Kamińska” w wykonaniu Joanny Szczepkowskiej i w mojej reżyserii. Scenariusz powstał na podstawie tekstu monodramu „Mój teatr” Henryka Grynberga i opowiada o wybitnej artystce teatralnej i filmowej, jedynej do tej pory polskiej aktorce nominowanej do Oscara. Ale z naszej perspektywy Ida to przede wszystkim wieloletnia dyrektor artystyczna Teatru Żydowskiego, którą Marzec zmusił do wyjazdu z Polski. I to wszystko robi teatr, który został wyrzucony ze swojej siedziby i nie ma stałego miejsca? – Nie ukrywam, jest nam ciężko. Jesteśmy teatrem bez teatru. Zostaliśmy pozbawieni domu, za którym tęsknimy. To straszne, co się stało, ale teatr tworzą ludzie: aktorzy, administracja, technika. A oni zostali. Jesteśmy rozrzuceni w 17 miejscach w Warszawie! Magazyny mamy w Wilanowie, próby robimy m.in. w sali gimnastycznej na Śliskiej czy w wynajętych mieszkaniach, a gramy głównie w Klubie Dowództwa Garnizonu Warszawa, w TR Warszawa, Teatrze Nowym i Teatrze Polskim. Jest bardzo ciężko, ale Teatr Żydowski nigdy nie miał tylu premier, ile wystawia teraz. W ciągu roku, czyli od czasu gdy zostaliśmy wyrzuceni z naszego teatru, zrobiliśmy 11 premierowych spektakli i do końca sezonu przewiduję jeszcze co najmniej cztery. Właśnie wbrew tej sytuacji musimy grać. Nie ma spadku widowni? – Wręcz przeciwnie, widzów jest coraz więcej. Kilka lat temu podjęłam decyzję, by otworzyć Teatr Żydowski na sztukę współczesną i młodych twórców, a z tym przyszła nowa widownia. Nasz teatr poszerza dotychczasową formułę o nowe obszary żydowskiej kultury, sięga do tekstów współczesnych żydowskich dramaturgów i pisarzy: izraelskich, amerykańskich, francuskich, polskich. Wciąż pamiętamy o korzeniach, a przy tym otwieramy się na współczesność. Nasi twórcy mają świadomość, że kultura żydowska wciąż żyje i przybiera nowe formy. Teatr Żydowski musi łączyć tradycję i nowoczesność. Poprzez dobór repertuaru powinniśmy zadawać pytania o współczesną kondycję cywilizacji żydowskiej oraz współczesną żydowską tożsamość – w Polsce i na świecie. Przy tym nie możemy i nie chcemy odwracać się od wielkiego dziedzictwa cywilizacji żydowskiej, której jesteśmy spadkobiercą i strażnikiem. W naszym teatrze chcemy łączyć ludzi poprzez kulturę jidysz i włączać się tym do aktualnej debaty nad źródłami tożsamości w zjednoczonej Europie. Jednocześnie spoglądamy w przeszłość, spłacając trybut Żydom krzewiącym tę kulturę niegdyś, a zgładzonym w Holokauście. Problemy administracyjne to jedno, a co z faszyzującym się społeczeństwem? Odczuwacie rosnącą niechęć Polaków do Żydów? – Sama nie użyłabym aż tak mocnego określenia jak „faszyzujące się społeczeństwo”, ale niestety od nowelizacji ustawy o IPN odczuwamy ogromną zmianę. Na murze tymczasowej naszej siedziby, przy ul. Senatorskiej 32, pod banerem Teatr Żydowski, pojawił się napis „potniemy was”, dostajemy antysemickie listy, mejle i wpisy na naszych stronach internetowych. Na spotkaniach organizacji żydowskich z całej Polski słyszę o alarmujących, wręcz przerażających sytuacjach. Mamy poczucie, że praca pokoleń ludzi działających na rzecz dialogu, tolerancji, otwartego społeczeństwa jest zaprzepaszczana i znów trzeba będzie lat,