Telefony z klapą

Telefony z klapą

Nokia nie jest już w technologicznej forpoczcie. Teraz stara się nadążyć za Samsungiem Nokia ma problemy. To wciąż jest firma, która sprzedaje ponad 100 mln aparatów telefonicznych rocznie, więcej niż drugi i trzeci co do wielkości sprzedaży producenci razem wzięci. To wciąż jest firma mająca 35% światowego rynku, czyli atut, który trudno będzie jej wytrącić z ręki. Dziennikarze branżowi na całym świecie są jednak zgodni co do tego, że to już nie jest ta sama Nokia, co kiedyś. Firma straciła focus, uwagę. Przestała koncentrować się na tym, co robi najlepiej, czyli na telefonach komórkowych, a zaczęła angażować się w działalność okołotelefoniczną. Kto pamięta legendarne, niezniszczalne modele telefonów, takie jak Nokia 3310 i jej następczyni, model 3330? Albo do dzisiaj uważane za designerski szczyt modele 6610 i 6660? Nieśmiertelną, biznesową Nokię 6310 o czasie czuwania tak długim, że liczonym w tygodniach? Albo serię N, najbardziej topowe telefony, o których marzył każdy gadżetomaniak? W ubiegłym tygodniu rada nadzorcza zwolniła dotychczasowego prezesa, Olli-Pekkę Kallasvuo, który całe życie poświęcił Nokii, przepracowując tam ponad 30 lat, człowieka cieszącego się olbrzymim poważaniem współpracowników, znającego firmę od podszewki. Nie przesunięto go jednak na inne stanowisko, tylko wyrzucono na bruk. Prezes na osłodę otrzyma 4,5 mln euro odprawy. Parę dni później decyzję o odejściu ogłosił szef działu rozwiązań mobilnych, Anssi Vanjoki. Zwłaszcza dobrowolne odejście Vanjokiego jest wyraźnym symptomem tarć między kadrą menedżerską a radą nadzorczą. Niespodziewany krok tłumaczy się niezgodą na nominację nowego prezesa, Stephena Elopa, dotychczasowego wiceprezydenta Microsoftu, odpowiedzialnego m.in. za pakiet biurowy Office. Dziennikarze branżowi wskazują na ryzyko, jakie niesie postawienie na tak wysokim stanowisku człowieka wychowanego w zupełnie innej kulturze korporacyjnej. Pokazuje to też, że rada nadzorcza jest zdeterminowana utrzymać kurs, który w efekcie doprowadził Nokię do stanu, w którym znajduje się dzisiaj. Strategia jabłka Aby zrozumieć, dlaczego Nokia rozwodniła swoją działalność, trzeba cofnąć się do 2007 r. Wtedy Apple, producent komputerów i odtwarzaczy mp3, przedstawił swój „najbardziej zaawansowany na świecie” telefon komórkowy, czyli iPhone. Główną innowacją applowskiego aparatu był dotykowy ekran, który usuwa potrzebę instalacji fizycznej klawiatury, stałego elementu każdego telefonu. Przy czym Apple nie wymyślił dotyku jako sposobu komunikacji z maszyną – Apple go tylko umasowił. Wcześniej na rynku były dostępne laptopy z ekranami dotykowymi, płaciło się za nie jednak krocie i były postrzegane jako drogie zabawki dla profesjonalistów, np. grafików. Oprócz rewolucyjnego ekranu dotykowego aparat był jednak technologicznie dość wsteczny. Przede wszystkim nie obsługiwał sieci komórkowej trzeciej generacji (3G), co było cechą powszechną w aparatach nie tylko z podobnego segmentu cenowego, ale też z niższych. Apple udało się jednak przekonać wszystkich, że oto na rynek trafił produkt niemający sobie równych. Plotki o tym, że Apple, firma bez jakiegokolwiek doświadczenia w telekomunikacji (do dzisiaj na firmowej stronie można znaleźć oferty pracy dla inżynierów z tej branży), szykuje własny telefon, krążyły od końca 2004 r. Wielu pukało się w czoło, bo wyglądało to na porywanie się z motyką na słońce. W szaleństwie była jednak pewna logika, Apple bowiem tak naprawdę nie wypuścił na rynek fajnego gadżetu, tylko stworzył, jak mówi się w branży, ekosystem. Kiedy producent decyduje się na zrobienie odtwarzacza mp3, nie zadaje sobie pytania, skąd ludzie te pliki mp3 wezmą. Po prostu zakłada się, że zrobią je sobie z płyt albo ściągną z internetu. Tymczasem Apple, kiedy wypuszczał swój odtwarzacz mp3 (iPod), udostępnił ludziom miejsce, gdzie muzykę mogą kupować (iStore), i aplikację, za pomocą której cały proces jest łatwy i przyjemny (iTunes). Wraz z premierą iPoda premierę miał także cały ekosystem, który pozwala użytkownikowi na zakup, ściągnięcie i słuchanie muzyki. Wszystko pod parasolem jednej firmy. Podobnie rzecz się miała z iPhonem. To nie jest odrębny produkt, lecz element większej układanki. Wraz z jego premierą uruchomiono w firmowym sklepie oddział zajmujący się sprzedażą aplikacji na telefon. Z kolei programistom udostępniono wcześniej za darmo przyjazne w użytkowaniu (jak to u Apple) środowisko programistyczne, aby te aplikacje mogli tworzyć. Innymi słowy, stworzono kompletny ekosystem. Obranie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 38/2010

Kategorie: Świat