Telewizja króliczków

Telewizja króliczków

W pierwszym programie RAI w paśmie największej oglądalności prowadzący rozebrał się do majtek, żeby podnieść oglądalność Korespondencja z Neapolu Włosi uważają, że ich telewizja jest głupia i fa schifo (budzi obrzydzenie). Tak samo myślą o swoich widzach po drugiej stronie szklanego ekranu, inaczej nie karmiliby ich bezwartościową papką medialną. A jednak przeciętny Włoch spędza przed telewizorem co najmniej cztery godziny dziennie, zaś po drugiej stronie trwa prawdziwa batalia o widza. O tym, jaką oglądalność osiągnęły poszczególne programy, informują nawet wieczorne wiadomości i poważne ogólnowłoskie dzienniki jak „La Republica” czy „Corriere della Sera”. Freud nie miałby wątpliwości – to typowy układ sado-maso. Widzowie mają do wyboru trzy naziemne kanały telewizji publicznej: RaiUno, RaiDue, RaiTre, trzy kanały Berlusconiego, Canale 5, Rete 4 i Italia 1, oraz zdobywający coraz więcej widzów kanał o nazwie La Sette. Różnice pomiędzy telewizją publiczną i prywatną można dostrzec rzadko – jeśli prezydent Ciampi składa życzenia noworoczne, to znaczy, że jesteśmy w którymś z trzech programów publicznych RAI (nieważne, w którym, bo wszystkie trzy transmitują przemówienie prezydenckie). Innych odmienności brak. Telewizja publiczna wraz z pojawieniem się prywatnego konkurenta zaczęła proces przyspieszonej komercjalizacji i w efekcie w krótkim czasie stała się równie głupia, goła i wulgarna. Zasiadając z pilotem przed telewizorem, ma się wrażenie, że ramówki programowe państwowego RAI i Mediasetu Berlusconiego są układane na złość widzowi – jeśli jest jakiś godny obejrzenia program albo film, to po pierwszej w nocy albo bardzo wcześnie rano. W pasmach normalnej oglądalności stacje prywatne i państwowe prześcigają się w nijakości. Największe emocje budzi niedzielne popołudnie. W Canale 5 program pt. „Buona Domenica”, prowadzi medialny guru Maurizio Costanzo. Rozmowy z publicznością o wszystkim i o niczym, zaproszeni goście, tancerki, tancerze, dla urozmaicenia skoki wzwyż (skacze również publiczność – zwłaszcza panienki w krótkich spódniczkach i szpilkach). Gdy się zmęczą, śpiewają stare włoskie piosenki i tańczą. Korowód rozwija się i zwija, panienki kręcą tyłeczkami, Costanzo przygrywa na instrumencie dętym. Są też filozoficzne pytania do publiczności dotyczące duszy albo dociekania o psychologicznym podtekście – czy można przebaczyć zdradę. I tak przez sześć godzin. W tym samym czasie RaiUno emituje program o nazwie „Domenica In”. Rozebrane panienki, chóralne śpiewy, trochę sportu, dla odróżnienia wbijanie goli do bramki. Prowadzi Paolo Bonolis. Ten sam, który jeszcze trzy tygodnie temu brylował na antenie Mediasetu, ale otrzymał propozycję nie do odrzucenia – kilka milionów euro za trzyletni kontrakt. Taką ofertę można dostać jedynie z RAI. To nieodosobniony przypadek, że telewizja publiczna kupuje ludzi u prywatnej konkurencji. Czasy, kiedy działo się odwrotnie, już dawno minęły. Zresztą RAI osiągnęła swój cel – niedzielny program przebił pod względem oglądalności konkurencję. Widać powtórzenia z Canale 5, w końcu Bonolis przez całe lata był tam gwiazdą. Zanosiło się nawet na proces sądowy o kradzież idei, ale ponieważ Bonolis był w większości autorem prowadzonych przez siebie programów, trudno go oskarżyć, że kradnie pomysły samemu sobie. Tak więc do procesu pewnie nie dojdzie, ale za to będzie poród. Włosi na szklanym ekranie widzieli już wszystko, łącznie z oświadczynami i ślubami, seks to bułka z masłem. Brakowało jedynie narodzin. Telewizja publiczna pospieszyła zapełnić lukę. Dziecko jest w trzecim miesiącu życia płodowego, „Domenica In” pokazuje na razie zdjęcia USG (czuła matka za każdym razem się wzrusza), oczywiście pokaże też poród. Tak wygląda wydarzenie medialne w rozumieniu ludzi robiących włoską telewizję. Problemy z trzema narzeczonymi Nie lepiej od niedzieli wypada sobota. W RaiUno niekończący się spektakl rozrywkowy pt. „Torno sabato e tre”. Plejada gości. Dużo zgiełku i grubiańskiego humoru, który podobno Włosi lubią. 27 września pierwszą część tego programu, czyli do 22.50, oglądało ponad 8 mln osób (przeszło 55% publiczności przykutej w tym czasie do telewizora). Trochę ponad 25% widzów wybrało konkurencję – Canale 5 i program „C’e posta per te” („Jest do ciebie poczta”). Prowadzi go Maria De Filippi, obecna żona Maurizia Costanza. Autorzy programu „C’e posta per te”

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 50/2003

Kategorie: Świat