Temida czeka na swój czas

Temida czeka na swój czas

10 lat od śmierci Barbary Blidy 25 kwietnia 2007 r. o szóstej rano funkcjonariusze ABW weszli do domu Barbary Blidy. Mimo że sprawę śmierci byłej minister i posłanki badały i prokuratura, i sejmowa komisja śledcza, że ukazały się setki artykułów, wciąż nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania. Wiemy, jak aparat władzy osaczał Blidę, jak montowano zespół prokuratorów, który miał zbierać przeciwko niej dowody, jakie były naciski w tej sprawie. Nie wiemy natomiast, jak doszło do jej śmierci. I co naprawdę zdarzyło się tego ranka w domu Blidów. Powiedziała do mnie: „strzeliła” Sporo na ten temat mówi Katarzyna Korzekwa, siostra Barbary Blidy, mieszkająca w tym samym domu piętro wyżej. Oto fragmenty jej wywiadu sprzed roku, dla portalu Fakt24: „To była szósta rano, byłam w sypialni na górze, a siostra u siebie na dole. Usłyszałam hałas, zbiegłam na dół, ktoś krzyczał »proszę pogotowie«. Myślałam, że to do szwagra, bo on był po zawale. Byłam boso. W piżamie zbiegłam na dół, a tam drzwi pootwierane, nikt mnie nie zatrzymywał. Zobaczyłam szwagra. Pytam go, co się stało, ale on nie umiał wydusić słowa. Usłyszałam tylko, że w tej komórce ktoś robi sztuczne oddychanie i odlicza. A tych dwóch panów i ta pani ubek stoją. Powiedziała do mnie tylko: »strzeliła«. Później już tej pani nie widziałam, a chciałabym spojrzeć jej w oczy, by mi powiedziała prawdę i się przy tym nie zająknęła. Następnie biegłam do komórki, siostra jeszcze żyła, ale już nic nie dała rady powiedzieć. Później przyjechało pogotowie. Po ich wyjeździe przyszedł taki pisowski ubek i powiedział: »proszę wziąć dowód osobisty i zejść na dół«, a my, jak baranki, poszliśmy za nim. Rozdzielili nas i wywieźli. Wraz z mężem trzy godziny czekałam na schodach prokuratury, gdzie nie wiedziano, co z nami zrobić. W końcu zapytano nas, co wiemy. Co ja mogłam wiedzieć? Trzy godziny po śmierci siostry? Wiedziałam tylko, że ona nie żyje. Człowiek nie jest na takie rzeczy przygotowany. A oni w tym czasie przekopali cały dom, bez żadnych świadków. Wtedy też zniknęła kurtka tej pani, a przecież ona była cała we krwi! Dopiero później mecenas Piotrowski powiedział nam, że z momentem śmierci Barbary powinniśmy byli wyrzucić towarzystwo za drzwi i wezwać inne służby, ale wtedy tego nie wiedzieliśmy. (…) Pamiętam, jak zobaczyłam siostrę po śmierci. Byłyśmy ze sobą bardzo zżyte, ja pomagałam jej wychowywać dzieci, ona często finansowała rzeczy, na które nie byłoby mnie stać. Więc gdy zadzwonili z prosektorium po ubrania, odmówiłam i powiedziałam, że sama ją ubiorę. Przywieźliśmy ją w worku. Gdy go otworzyłam, to wylało się kilka litrów wody. Ona wyglądała, jakby po śmierci była utopiona. Nie mówiąc o tym, że była cała pocięta. Była kompletnie zniekształcona i zmasakrowana. Czy oni musieli ją tak rozcinać? Wyglądało, jakby ktoś pastwił się nad tymi zwłokami, jakby ktoś jeszcze po śmierci chciał jej coś zrobić”. Rewolwer, kurtka, ręce… Opowieść siostry Barbary Blidy jest o tyle interesująca, że pokazuje nie tylko dramatyzm tamtych godzin, ale i zachowanie funkcjonariuszy ABW, którzy przyszli do Blidów. Jest także rozbieżna z opinią prokuratury, która utrzymuje, że Barbara Blida popełniła samobójstwo, strzelając z rewolweru Astra. Fakty są jednoznaczne. Podczas eksperymentu śledczego, gdy strzelano w łazience z astry, był to dźwięk donośny, dobrze słyszalny w całym domu. Tymczasem obecni podczas zatrzymania funkcjonariusze ABW zeznali, że strzału nie słyszeli. Nie słyszeli go też ani mąż Barbary Blidy, ani siostra. Funkcjonariuszka kpt. P., która w tym czasie przebywała z Barbarą Blidą w łazience, zeznawała przed sejmową komisją śledczą: „Słyszałam dźwięk, jak później okazało się, był to dźwięk strzału, ale w momencie, kiedy go słyszałam, nie wiedziałam, że to jest strzał. (…) To brzmiało tak, jakby coś ciężkiego spadło z półki”. Dodajmy, że funkcjonariuszka, jak zeznała, stała przodem do Blidy. „Nie umiem ocenić, ile to było w metrach – mówiła. – Sądzę, że gdybym zrobiła kilka kroków, tobym ją dotknęła”. Może więc było tak, że strzał padł podczas szamotaniny, gdy Blida wyciągnęła broń? Tę hipotezę potwierdza kilka elementów. Po pierwsze, rewolwer, z którego padł śmiertelny strzał, został wytarty. Nie wiadomo przez kogo. Nie ma na nim żadnych odcisków palców. A trudno uwierzyć w wariant, że Blida zastrzeliła się, a potem wyczyściła rewolwer

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2017, 2017

Kategorie: Kraj