Dla wielu Rosjan fakt, że amerykańscy żołnierze znajdują się w naszej strefie wpływów to szok. Dlatego prosimy świat – szanujcie nasze interesy Rozmowa z Władimirem Łukinem, wiceprzewodniczącym Dumy Państwowej Rosji Władimir Łukin urodził się w 1937 roku w Omsku. Doktor nauk historycznych, przez wiele lat pracownik naukowy moskiewskiego Instytutu USA i Kanady. Ambasador Rosji w Stanach Zjednoczonych. Politycznie związany w ostatnich latach z reformatorsko-liberalnymi partiami Rosji. Od 1990 roku deputowany do Dumy, m.in. z ramienia „Demokratycznej Rosji” i bloku Jabłoko. Wiceprzewodniczący obecnego parlamentu. – Co zmieniło się w świecie i w Rosji po zamachach terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie 11 września tego roku? – Jeśli odpowiadać krótko, należałoby powiedzieć, że zmieniło się wszystko. – A jeśli mielibyśmy mówić o tym bardziej szczegółowo? – Rosyjskie przysłowie mówi, że los człowieka wiedzie go tam, gdzie często trudno się nawet spodziewać. Na początku lat 90. los Rosji, ale także i innych państw świata skierowany został na odrzucenie kompleksów z czasów drugiej wojny światowej i okresu zimnowojennych podziałów. Ale nie udźwignęliśmy do końca tej szansy. Ani Rosjanie, ani Amerykanie, ani zachodni Europejczycy. Z dwóch powodów. Po pierwsze, wciąż postrzegaliśmy – siłą politycznej inercji – świat według starych klisz, choć był on już przecież inny niż w czasach konfrontacji pomiędzy komunizmem i kapitalizmem. I po drugie, bo ówcześni przywódcy – znowu i w Rosji, i w Ameryce, i gdzie indziej – nie okazali dość politycznej mądrości i dalekowzroczności. Dlatego nadal patrzyliśmy na siebie jak na potencjalnych przeciwników, a nie partnerów. – Czy tragedia World Trade Center była wstrząsem, który zmusił do zmiany tamtej optyki? – Postawiła przed nami pytanie: czy rozumiemy rzeczywiście, co dzieje się we współczesnym świecie, czy też nasze głowy dalej, niczym magnesy, zwracają się ku biegunom wspomnienia o zimnej wojnie. Władimir Putin był jednym z tych polityków, którzy natychmiast zrozumieli, że nic nie może być już tak jak do tej pory. Że czas skończyć z zajmowaniem się jakimiś głupimi uprzedzeniami sprzed lat, które znakomicie opisuje stare chińskie powiedzenie, że trudno znaleźć czarną kurę w ciemnym pokoju, zwłaszcza jeśli tej kury już dawno tam nie ma. A najwyższa pora zająć się realnymi zagrożeniami. – Mówi pan tutaj o wielkiej zasłudze Władimira Putina? – Nie tylko dlatego, że to mój rosyjski prezydent. Proszę zwrócić uwagę, że to właśnie Putin – jako jeden z pierwszych, wcześniej nawet niż wielu zachodnich liderów i tradycyjnych sojuszników Ameryki – ogłosił publicznie: musimy tworzyć nową koalicję, koalicję antyterrorystyczną. – Skąd taka szybka reakcja? – Po pierwsze, Rosja ma swoje doświadczenia z zagrożeniem ze strony terrorystów islamskich. Od ponad dwóch lat faktycznie prowadziliśmy pośrednio wojnę w Afganistanie przeciwko talibom. Gdyby nie rosyjskie poparcie, tzw. Sojusz Północny, dzisiaj atakujący Kabul, nie mógłby przetrwać nacisku talibów. My już wówczas wiedzieliśmy, że fanatyzm radykałów spod znaku Osamy bin Ladena jest śmiertelnym zagrożeniem dla świata. – To, co pan mówi, wskazuje, że niebezpieczeństwo znane było od dawna. Czy zbytnio nie mitologizujemy więc daty 11 września jako punktu zwrotnego we współczesnych dziejach? Choćby kiedy mówimy o Rosji i jej stopniowej ewolucji w stronę Zachodu. Zanim szaleńcy kierowani przez bin Ladena rozbili porwane boeingi o wieże World Trade Center, znamienne było wystąpienie Władmira Putina w Berlinie w sierpniu tego roku i otwarte już zapowiedzi innego spojrzenia na NATO, bez wcześniejszej wrogości. – Oczywiście, że już od pewnego czasu myśleliśmy i wspominaliśmy w rozmaitych wewnętrznych dyskusjach o potrzebie zmiany spojrzenia Rosji na świat. Ale dopiero Putin, po 11 września, postawił kropkę nad i. Wchodzimy do koalicji ze Stanami Zjednoczonymi, budujemy nowy porządek międzynarodowy. Te słowa padły z ust polityka, który wcześniej dał się poznać jako prezydent ostrożny, nieskłonny do nagłych zwrotów. Jeśli Putin tak zdecydował, wielu Rosjan uznało to za znak, że tak po prostu powinno się stać. – Mimo wszystko to ciągle bardzo wczesna faza budowania nowych relacji międzynarodowych, w których Rosja i Ameryka wspólnie prowadzą wojnę przeciwko międzynarodowemu terroryzmowi. Wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi. Chociażby –