Też przynieście zaświadczenia

Też przynieście zaświadczenia

Ochrona dzieci przed demoralizacją i przestępstwem jest niewątpliwie szlachetnym celem. Tyleż szlachetnym, co i trudnym do realizacji. Gdyby naprawdę chodziło o ochronę dzieci, twórcy prawa powinni się zwrócić do ekspertów z prośbą o radę, jak to zrobić. Można było się zwrócić do kryminologów, psychologów, pedagogów, seksuologów, psychiatrów czy innych jeszcze, wcale licznych specjalistów. Ale chyba nie zwracano się, wszak dla polityków nie ochrona dzieci była istotna, lecz jedynie to, aby wszyscy się dowiedzieli, jak bardzo los dzieci leży im na sercu.

W atmosferze emocji, a często wręcz histerii, wypowiadano twierdzenia jawnie anaukowe, nieraz sprzeczne nawet ze zdrowym rozsądkiem. I w tej atmosferze uchwalono prawo. Wszyscy, którzy mają kontakt z nieletnimi do 18. roku życia, jako nauczyciele, wychowawcy, lekarze, trenerzy, instruktorzy itd., ale także studenci odbywający praktyki w szkołach, szpitalach czy placówkach wychowawczych, muszą dostarczyć zaświadczenie o niekaralności i przedłożyć je pracodawcy. Niezależnie od tego pracodawcy muszą wystąpić o dostęp do rejestru osób karanych za przestępstwa seksualne z zapytaniem, czy zatrudnieni nie figurują w tym rejestrze, a gdy figurują, nie dopuścić ich do pracy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 41/2024

Kategorie: Felietony, Jan Widacki