Tirem przez puszczę

Trasa szybkiego ruchu Via Baltica zniszczy najcenniejsze przyrodniczo miejsca na Podlasiu Rozmowa z Martą Majką Wiśniewską ze Światowego Funduszu na rzecz Ochrony Przyrody – WWF apeluje, aby wysyłać protesty przeciw białostockiemu wariantowi Via Baltica na skrzynki elektroniczne Ministerstwa Środowiska. Czy e-mailami można zmienić przebieg trasy szybkiego ruchu? – Wierzymy, że taka akcja ma sens. To jedna z form zwrócenia uwagi decydentom, że przebiegiem Via Baltica interesują się nie tylko oni, nie tylko organizacje ekologiczne, ale także zwykli obywatele. – Czy dużo osób odpowiedziało na wasz apel? – To pierwsza akcja tego typu i jej efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Wiemy, że skrzynki były blokowane. Mam nadzieję, że dało to do myślenia urzędnikom: dlaczego tyle tysięcy osób zmobilizowało się, aby napisać do ministerstwa i zaprotestować. – No właśnie, dlaczego protestujecie? – Via Baltica ma przebiegać przez niezwykle cenne przyrodniczo obszary, m.in. Bagna Biebrzańskie, Biebrzański Park Narodowy, puszcze Knyszyńską i Augustowską. Tereny te są ważne nie tylko dla ludzi, którzy tam mieszkają, są – mówiąc może nieco patetycznie – dobrem narodowym. Tymczasem nie mamy żadnego wpływu na to, co się z nimi dzieje. Protestujemy więc przeciwko sposobowi podejmowania decyzji. Domagamy się również wykonania strategicznej oceny oddziaływania na środowisko. Obejmuje ona konsultacje społeczne, opracowanie raportów dotyczących wpływu na przyrodę, rozwój gospodarczy itp. Dopiero potem podejmuje się decyzję, jak ma wyglądać inwestycja. W UE wykonanie SOOnŚ jest normą. A my przecież mamy wejść do Unii. – Nie przeprowadzono żadnych ocen oddziaływania? – Rzetelnych nie. Mówi się tylko o dwóch wariantach drogi łączącej Warszawę z Helsinkami, a może udałoby się znaleźć trzeci, najlepszy. – W Białymstoku ludzie się denerwują, że z perspektywy Warszawy najważniejsza jest przyroda, ale oni w powstaniu trasy szybkiego ruchu widzą swoją szansę. – Część mieszkańców Podlasia uważa się, że droga ekspresowa, która będzie przebiegała nieopodal Białegostoku, da im szansę gospodarczą. Ale przecież rozwój nie nastąpi natychmiast tylko dlatego, że sznur tirów będzie ciągnął obok ich miasta. Argument, że turyści będą mogli wygodniej dojechać do terenów cennych przyrodniczo, jest chybiony, bo nie wiadomo, czy jeszcze będą mieli co oglądać. Zgadzam się, że stan białostockiej drogi jest kiepski i należy ją zmodernizować, ale przekształcenie jej w drogę ekspresową oznacza przeznaczanie więcej terenów pod budowę pasów, większe natężenie ruchu samochodów, większy hałas i zasięg zanieczyszczeń. Zapomina się także, że trasę trzeba będzie ogrodzić. Oznacza to, że wilki, łosie, rysie czy inne duże ssaki nie będą mogły swobodnie poruszać się po tych terenach. Trzeba więc będzie budować przejścia dla zwierząt, co pociągnie za sobą konieczność inwestowania kolejnych pieniędzy. Znając polskie możliwości, nie stanie się to szybko. – Dlaczego Ministerstwo Środowiska nie staje po waszej stronie? Prof. Ewa Simonides najpierw była oburzona, że trasa ma przebiegać przez BPN, jednak później pogodziła się z tym. – Urzędnicy są zdania, że skoro na Via Balticę będą pieniądze, to przy okazji uda się zmodernizować inne punkty krytyczne dla środowiska, np. będący w fatalnym stanie most w Sztabinie. Nie rozumiem jednak, dlaczego nikt nie starał się o unijne dotacje na remont tego właśnie mostu. O te pieniądze można przecież wystąpić niezależnie od budowy Via Baltica. Znając podejście do spraw środowiska Komisji Europejskiej, dobre uzasadnienie potrzeby modernizacji mostu w Sztabinie spotkałoby się z pozytywną reakcją. – Czy wizja otrzymania unijnych pieniędzy na inwestycje nie sprawi, że urzędnicy będą patrzeć przez palce na potrzeby środowiska? Czy za kilkanaście lat nie okaże się, że popełniliśmy ten sam błąd co zachodnie społeczeństwo – pozwoliliśmy inwestorom na zniszczenie np. bioróżnorodności? – W konstytucji mamy zapisane zasady zrównoważonego rozwoju, ale w tej chwili ten zapis jest fikcją. Duża część społeczeństwa myśli, że najpierw powinien być rozwój gospodarczy, a dopiero później takie fanaberie jak ochrona środowiska. O przestrzeganie zasad zrównoważonego rozwoju walczą w tej chwili tylko organizacje ekologiczne. Może się okazać, że za 20 lat, gdy już będziemy mieli te wszystkie drogi, zapory, itp., nie będzie już co chronić. Zachodnie organizacje ekologiczne przestrzegają nas: „Nie popełniajcie takich samych błędów jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 30/2003

Kategorie: Ekologia