Nie mam sił znowu pisać o Krymie. Jak jednak nie pisać? Gdy pisze się o czymś innym, „inne” staje się od razu zupełnie błahe. Równowagę traci nasz region, który na chwilę ją odzyskał. To nie są żarty. I czuję niesmak w ustach, od czasu gdy słuchałem gromkich i długo niemilknących oklasków na Kremlu dla wielkiego przywódcy. I widziałem te rosyjskie baby o tradycyjnie dorodnej fizjonomii, roniące łzy na skutek głębokiego poruszenia rosyjskiej duszy. Ot, siła tradycji przekazywanej jak echo, jak cień, czasami złowrogi. Za Stalina, kiedy dla niego zaczynano klaskać, był dramat, gdyż nikt nie śmiał przestać, więc oklaski nie miały końca. Teraz w tłumie wiwatujących dostrzegłem kilku parlamentarzystów, którzy nie klaskali. Jeden miał nawet ręce splecione na piersi. I chyba nie pójdzie za to na śmierć. Nie jest więc tak źle. Problem jednak zdaje się głębinowy. Tołstoj (nie ten stary, który stał się pacyfistą) aprobowałby decyzje Putina. Boję się, że także Dostojewski i Gogol. A przecież są nam tak bliscy. Bezradność Zachodu irytuje, ale gdyby był zaradny, dopiero byłaby bieda. A teraz coś o Krymie, jednak łagodnie i nostalgicznie. Mój pierwszy i pewnie ostatni tam pobyt, lipiec roku 1966. Dom Literatów w Jałcie, na wysokim wzgórzu, które teraz pewnie wydałoby mi się niższe. Jestem z rodzicami, mam 16 lat. Ojciec był autorem słynnej biografii Mickiewicza, którą pisał w mrokach czasów stalinowskich, także by uciec od mroku. (Niedawno miano ją tłumaczyć na kurański). Nie spodziewał się, że będzie przekładana na tyle języków, że zadomowi się na kilkanaście lat w lekturach szkolnych. Ojciec fascynował się Krymem, po którym młody poeta, chociaż zesłany, podróżował dosyć luksusowo. I pisał genialne sonety, nie wiedząc, że kiedyś właśnie z powodu Krymu umrze w Stambule. Autor „Mickiewicza” tropił tam oczywiście ślady poety, ja byłem bardziej zainteresowany o dwa lata ode mnie starszą dziewczyną ze szkoły aktorskiej w ówczesnej NRD. Prawie nic już nie pamiętam z tego miesiąca, ale dwie sceny zostały jakby zapisane na taśmie filmowej. Kolejny dowód, że nie zawsze dokładnie się pamięta, co ważne. Z grupą młodych – nie tylko Rosjan – jesteśmy w kinie. Czarno-biała kronika filmowa. Dźwig przenosi ze statku na brzeg samochód ciężarowy. Małe dziecko poruszone woła na całe kino, na świat cały: – Maszina podnimajetsa! Druga scena. Siedzę przy radiu. Takie aparaty – nie do wiary – sprzedaje się już w sklepach ze starociami. Bardzo poirytowany wsłuchuję się w zgrzyty. To nie jest zagłuszana Wolna Europa, której słuchałem już namiętnie. To przebija się dramatyczny głos komentatora, mecz finałowy Anglia-RFN. Mistrzostwa świata w piłce nożnej. Angielska drużyna, u siebie, po raz pierwszy i na razie ostatni, zdobywa mistrzostwo świata. Polacy nie grali. Pada słynna trzecia bramka w 11. minucie doliczonej przez sędziego, którą Niemcy kwestionują do dzisiaj. Z ciekawostek – kilka dni przed mistrzostwami została ukradziona figurka Złota Nike, którą wręczano zwycięskiej reprezentacji. Odnalazł ją kundel o imieniu Pickles. Na pewno nie żyje. Nie wiem, którzy z piłkarzy obu drużyn polegli już w wielkiej wojnie życia. Po latach wszystko, co ważne i błahe, miesza się ze sobą, a z daleka okruszek i wielka bryła jednakiej są wielkości. To już nie scena, ale sekwencja scen, która rozciąga się na cały dzień. Dla mnie było to ważne doświadczenie, zrozumiałem, że jesteśmy nie tylko tym, kim jesteśmy, ale również tym, kim nas widzą inni. Aktorki z Teatru na Tagance przebrały mnie za dziewczynę. Miałem pomarańczowe krągłe piersi, minispódniczkę, zaczęła się właśnie moda na mini. – Wot krasawica – pękali ze śmiechu wtajemniczeni. Musiałem jednak najpierw nauczyć się siedzieć, trzymając nogi razem, i chodzić krokiem kobiecym, a nie męskim. I ruszyłem – najpierw na podbój Domu Literatów. Rodzice mnie nie poznali. Słynny Jewtuszenko, pierwszy tam poeta, który źle pisał o Stalinie, patrzył na młodą nieznajomą z żywym zainteresowaniem (jego pochodzenie ukraińsko-tatarsko-rosyjskie). Potem ruszyliśmy na miasto. Pod koniec dnia czułem się już dziewczyną prawie. Tak, nauki gender mają swój sens, jesteśmy bardziej rolą, niż nam się zdaje. A Putin budzi upiory Rosji i proponuje jej starą nową rolę. Upokorzona duma
Tagi:
Tomasz Jastrun