Społeczeństwo w Polsce nie rozumie, dlaczego uczestnicy akcji ratunkowej pod Nanga Parbat nie poszli po Mackiewicza. Nie rozumie, że fizycznie to było niewykonalne – Jak się pożegnaliście? – Uściskaliśmy się serdecznie. Powiedziałam mu: „Tomek, do zobaczenia. Innego scenariusza nie zakładam”. „Tak, widzimy się pod koniec stycznia”. „Pamiętaj, nie napinaj się. Jak trzeba będzie odpuścić, to odpuść”. „No przecież mnie znasz”. – Max bardzo płakał – pamięta Joanna (była żona). – Prosił Tomka, żeby nie jechał. Potem wspominał: „Przecież tata mi obiecał, że wróci”. Tomek zawozi Maxa do szkoły, a Tonię do przedszkola. Buziak na do widzenia. Wraca jeszcze do mieszkania Joanny. Żegnają się. (…) – Pamiętasz ostatni moment przed pożegnaniem? – Pamiętam. Powiedziałam mu, żeby się nie wygłupiał, że ma po prostu wrócić i już. W mieszkaniu Joanny Tomek zostawia mały plecaczek, „na później”. W plecaku sweter, bieliznę, kilka drobiazgów. Joanna nie otworzyła go do dziś. Przed odlotem Tomek dzwoni do Częstochowy. – No, tata, to ja jadę – mówi. Obiecują sobie, że po powrocie się spotkają. Dziennikarze o siódmej próbie Tomka Mackiewicza piszą z wykrzyknikami na końcu zdania. Kiedy przypominają, że Nanga Parbat została już zimą zdobyta, dodają: „oczywiście”. Tomek znowu prowadzi zbiórkę crowdfundingową. Potrzebuje na wyprawę 30 tys. zł. Ale atmosfera tegorocznej wyprawy wydaje się inna, gorsza niż zwykle, pozbawiona tej radosnej, słonecznej energii, którą zawsze – nawet mimo kłopotów – roztaczał wokół siebie Tomek. (…) Czy ktoś oprócz niego i jego bliskich wierzy, że może mu się udać? Towarzyszy mu Élisabeth Revol. (…) Tę ostatnią wyprawę polsko-francuski duet zaczyna nieco wcześniej niż poprzednią. W bazie wspinacze stawiają się 23 grudnia 2017 r. Chcą atakować górę częściowo znaną już sobie drogą Messner-Eisendle-Tomaseth. Znowu planują zdobyć Nangę „na lekko”. Prognozy na początku nie są optymistyczne. Wiatr ma osiągać prędkość nawet 135 km/godz. W tym samym czasie w Karakorum, pod K2, działa polska narodowa wyprawa, której celem jest pierwsze zimowe wejście na ten ośmiotysięcznik. To ona przyciąga na razie uwagę dziennikarzy, nie tylko w Polsce. Eli i Tomek w tym roku wysyłają do mediów mniej informacji. W kontakcie ze światem pomagają im znajomi. – Poznaliśmy się kiedyś z Tomkiem na festiwalu górskim – opowiada mi Jarosław Siedlaczek, który będzie przekazywał wieści z Nangi do Polski. – Później, jako bardziej doświadczony, pomagał mi zbierać pieniądze na wyjazd na Aconcaguę. Chłopak, który zajmował się naszym projektem na Polakpotrafi.pl, polecił mi „wykorzystać” kogoś znanego do promocji. Tomek jako jedyny się zgodził. Nagrał krótki filmik, w którym zwrócił się do widzów, żeby pomogli nam zebrać kasę. Wysłał mi też kilka zdjęć z autografem, których mieliśmy użyć jako nagród dla wpłacających. Élisabeth Revol w wywiadzie udzielonym agencji AFP tak opisze start wyprawy: „Wyjechałam ok. 15 grudnia do Islamabadu, żeby się zaaklimatyzować, mieliśmy dobrą pogodę. Aklimatyzacja wygląda tak, że wchodzimy trochę wyżej, spędzamy noc, schodzimy, wchodzimy, spędzamy noc, schodzimy – i powtarza się to kilka razy, aż do wysokości 7000 m. Tym razem jednak weszliśmy tylko raz. Więc nie nocowaliśmy ani na 6000 m, ani na 6300, ani 6500. Więc właściwie do 2 stycznia nie zdążyliśmy się zaaklimatyzować. Potem mieliśmy okres bardzo złej pogody, bardzo silny wiatr, co wynika z położenia Himalajów. Góry leżą pomiędzy dwiema pustyniami: z jednej strony mieliśmy front ciepły, z drugiej zimny i ścierały się pośrodku. Więc mocno wiało cały czas. Dwa, prawie trzy tygodnie. Nie mogliśmy wychodzić wyżej z bazy, co najwyżej krótsze trekkingi do lodowca”. 18 stycznia do Polski dociera zaskakująca wiadomość: „Jesteśmy zaaklimatyzowani. Próbujemy szczytu”. Minął silny wiatr, pogoda się poprawia, nie ma na co czekać. Dwa dni później portal Wspinanie.pl donosi w patetycznym tonie: „Nieco w cieniu doniesień narodowej wyprawy na K2 i wyprawy Alexa Txikona na Mount Everest trwa wspinaczka, którą można zakwalifikować do czystego alpinizmu z całym jego dobrodziejstwem, ale także z nieuchronnie idącym za nim ryzykiem. Francuzka Élisabeth Revol i Tomek Mackiewicz znajdują się ponad granicą 7 tys. m na Nanga Parbat i podjęli próbę zdobycia tego