Czy Sopot znowu stał się modnym nadmorskim kurortem? – Jest pogoda, jest biznes. Nie ma pogody, nie ma biznesu – mówi krótko jeden z właścicieli ogródkowego grilla. Tegorocznemu najazdowi na Sopot niewątpliwie sprzyjała „włoska” pogoda. Obowiązkowe miejsca spacerów to molo i ulica Bohaterów Monte Casino, popularnie zwana „Monciakiem”. Na plaży wieczorami biwakuje młodzież i choć umieszczone przy wejściach tabliczki ostrzegają, że palenie ognisk grozi wysoką karą, gdzieniegdzie widać maleńkie paleniska, przy których grzeją się zakochani. – Nienawidzę Sopotu i kocham Sopot – przekonuje Mikołaj Trzaska, muzyk kiedyś yassowy, dziś bardziej jazzowy. – To miasto, do którego wpada się na ostrą jazdę i zabawę. Nasza trójmiejska fabryka snów. Sopot zawsze miał opinię miasta artystów. Wiceprezydent Wojciech Fułek wspomina czasy, kiedy jako dziecko mieszkał dwa kroki od ulicy Bohaterów Monte Casino, naprzeciw najsłynniejszego wówczas „artystycznego” akademika Mewa. Tuż obok był zakład fotograficzny, w którym od zawsze na wystawie wisiało czarno-białe zdjęcie Bogumiła Kobieli, po jego tragicznej śmierci przepasane czarnym kirem. Zdaniem Fułka, moda na Sopot nigdy nie minęła, miała najwyżej gorsze momenty, jak w latach 80., kiedy Zatoka Gdańska była smrodliwie zabrudzona, a stan wojenny przygnębiał. W latach 60. i 70. artystów przyciągał tu przede wszystkim festiwal. Z biegiem lat stracił na znaczeniu, bo i gwiazdy w Polsce spowszedniały. Ale choć wszyscy narzekają, że „to se ne wrati”, trudno sobie wyobrazić Sopot bez festiwalu. W tym roku w roli gwiazdy wystąpił Zucchero, który zagadnięty na konferencji prasowej o Marylę Rodowicz, mało dyplomatycznie pytał, kto to jest, choć zaśpiewał z nią w programie „Tour de Maryla”. Nie było skandali Kiedy publiczność szczelnie wypełniająca czteroipółtysięczną widownię Opery Leśnej usłyszała pierwsze takty przeboju „Baila”, marynary poszły w ruch. Ekstatyczno-piwny szał panował także w czasie występów drugiej festiwalowej gwiazdy – Kanadyjczyka Garou, który zaśpiewał jednak więcej coverów niż własnych piosenek. Niezbyt wielu gości pojawiło się w sektorach dla VIP-ów. Dobrze bawili się Marian Krzaklewski z żoną Marylą, były minister MSWiA, Marek Biernacki, i była minister sprawiedliwości, Barbara Piwnik. I oczywiście całe szefostwo Telewizji Polskiej SA – organizatora i producenta festiwalu. Bursztynowego Słowika otrzymała Irena Santor, która zaśpiewała stare, lubiane przeboje i piosenki z najnowszego albumu „Jeszcze”. Nie było skandali, chyba że liczyć skradzione sukienki Magdy Mołek, prowadzącej koncerty wraz z Arturem Orzechem. Ale Eugeniusza Terleckiego, dyrektora Bałtyckiej Agencji Artystycznej BART – współorganizatora sopockich festiwali i wielu sezonowych koncertów, na które ściągają tumy – nic nie zaskoczy. Nawet opasły kontrakt przysłany przez Whitney Houston, która zażyczyła sobie m.in., aby pierwsze 30 rzędów Opery Leśnej zostawić dla ekipy, z którą przyjedzie. – Problem w tym – śmieje się Terlecki, że opera liczy… 28 rzędów. Artyści są zadowoleni Jerzy Gruza, przez wiele lat reżyserujący festiwale, w tym roku nie przyjechał. – Nikt mnie nie zapraszał – tłumaczy. Pojawił się jednak na turnieju tenisowym Idea Prokom Open. To dziś impreza, na której bywać wypada i która ściąga niemal wszystkich znanych polityków, biznesmenów i artystów. Bywa tam z mężem aktorka Ewa Kasprzyk, grająca w tenisa często, chętnie i dobrze. Zdaniem pani Ewy, moda na Sopot rzeczywiście wraca, ale nie dzięki festiwalowi, tylko turniejowi tenisowemu i pięknie położonemu na sopockiej plaży Teatrowi Atelier, owianemu legendą Agnieszki Osieckiej. Tu znakomicie czują się także tacy artyści jak Jerzy Satanowski, Mirosław Czyżykiewicz czy Magdalena Umer. Sopot odkrywała w tym roku aktorka Stanisława Celińska, występująca w Teatrze Atelier z recitalem „Domofon, czyli śpiewniczek domowy Stanisławy C.” – Jest tu sporo turystycznego zgiełku, który kochają młodzi, ale są i „strefy spokoju”, które preferuję. Zagęściło się w Sopocie w czasie Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej, na którym pojawili się m.in. Janusz Gajos, Agnieszka Holland, Marian Opania z synem Bartoszem, Grażyna Barszczewska i Jerzy Sthur. Na spotkania w dworku Sierakowskich ściągały tłumy. Można było zadać gwiazdom każde kłopotliwe pytanie. Nawet takie jak to o kosmetyczny
Tagi:
Beata Czechowska-Derkacz