Takiego bałaganu w polityce zagranicznej Waszyngtonu w ciągu ostatniego stulecia nie było Od czasu gdy prowadzone są sondaże popularności prezydentów amerykańskich, żaden z nich nie miał tak niskich notowań jak obecny lokator Białego Domu. W grudniu 2017 r. zaledwie 32% Amerykanów wystawiało Donaldowi Trumpowi pozytywną opinię. Nawet wśród osób, które darzą Trumpa sympatią, ma on opinię zdolnego manipulatora. Potrafi dostosować poglądy do zdania środowiska, z którym aktualnie się spotyka, po to tylko, aby otrzymać poklask danego audytorium. Jeszcze gorsze notowania ma za granicą. Według sondażu amerykańskiego ośrodka badawczego Pew Research Center przeprowadzonego w 37 krajach poparcie dla Trumpa po kilku miesiącach sprawowania władzy wynosiło zaledwie 22%. Dla porównania jego poprzednik Barack Obama w końcówce prezydentury miał aprobatę na poziomie 64%. Szczególnie niskie poparcie miał Trump w krajach europejskich, np. w Niemczech 11%, we Francji 14%, w Holandii 17%, we Włoszech 28%. Stosunkowo wysoką aprobatę zyskał w Izraelu – 56% oraz w Rosji – 53%. Mocno musiał go zaboleć fakt, że więcej ludzi ma zaufanie do Putina – 27% niż do niego – 22%. Który Trump jest prawdziwy Donald Trump okazuje się tak niestabilny, tak zmienny w poglądach, że ludzie zadają sobie pytania, który jest prawdziwy. Czy ten, który przemawia w Gabinecie Owalnym Białego Domu, czy ten, który rozmawia z ludźmi i dziennikarzami, czy wreszcie ten, który rozsyła swoje opinie na Twitterze? W odstępie kilku dni Trump potrafi wygłosić trzy przemówienia na zbliżony temat, każde z innym przesłaniem. Jest podatny na różne, często sprzeczne, naciski zewnętrzne. Brakuje mu dalekosiężnej wizji polityki zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej. Dlatego w swoich wystąpieniach i na Twitterze preferuje krótkie oceny bieżących wydarzeń. Obecny prezydent USA uważa, że mimo braku obycia międzynarodowego łatwiej mu wykazać się aktywnością i odnieść sukcesy w polityce zagranicznej niż wewnętrznej. Dlatego przez pierwsze miesiące prezydentury więcej inicjatywy wykazał w sprawach międzynarodowych niż gospodarczych czy społecznych. Stany Zjednoczone uchodziły po II wojnie światowej za gwaranta liberalnego porządku w świecie zachodnim, choć w okresie zimnej wojny popierały prozachodnie rządy autorytarne. Donald Trump jest pierwszym amerykańskim prezydentem od czasów II wojny, który podważa liberalny porządek międzynarodowy i jego instytucje, co wywołuje konflikty interesów w środowisku państw sojuszniczych. Wątpliwości, jakie Trump wyraża wobec międzynarodowych sojuszy oraz międzynarodowych instytucji, nie są podzielane nawet przez jego bliskich współpracowników czy wielu amerykańskich ekspertów do spraw polityki zagranicznej. Rodzą również wśród sojuszników obawy, że „Trumpamerica” stała się mniej wiarygodnym gwarantem bezpieczeństwa. Wielu podejrzewa Trumpa o ciągoty izolacjonistyczne. Świat z niepokojem przygląda się polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Niepokój ów powiększają liczne sprzeczności, jakie pojawiły się między poglądami wyrażanymi przez prezydenta a poglądami członków jego administracji. Co innego mówi, a zwłaszcza pisze na Twitterze Trump, a co innego mówią jego wysłannicy za granicą czy szef amerykańskiej dyplomacji. Departament Stanu, konstytucyjnie odpowiedzialny za politykę zagraniczną kraju, jest marginalizowany. Sekretarz stanu Rex Tillerson przez wiele miesięcy nie skompletował kierownictwa swojego resortu. Wiele osób zdegustowanych tym chaosem odeszło z Departamentu Stanu. Ta sytuacja wpływa na osłabienie skuteczności działania USA na arenie międzynarodowej i obniżenie ich prestiżu w świecie. Takiego bałaganu w polityce zagranicznej Waszyngtonu w ciągu ostatniego stulecia nie było. Izolacja klimatyczna Sekretarz stanu Tillerson przez długi czas nie zorganizował konferencji prasowej i unikał publicznych wypowiedzi. Sam prezydent przy braku doświadczenia w sprawach międzynarodowych nie tylko nie ma do zaoferowania światu niczego konstruktywnego, ale jeszcze chciałby rozbić różne struktury międzynarodowe, które przez wiele lat się sprawdziły. NATO określił jako „przestarzałe”, chętnie by widział rozpad Unii Europejskiej i zmienił układ o amerykańskiej strefie wolnego handlu NAFTA. Rzadko wypowiada się na temat roli ONZ i prawa międzynarodowego. Nigdy dotąd świat nie czekał tak długo, z tak wielką niecierpliwością i z tak dużą niepewnością na stabilizację powyborczej polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Zarówno w USA, jak i na świecie wiele osób zadaje sobie pytanie, kto kształtuje dziś politykę zagraniczną USA i jaka ona będzie w przyszłości. Źle układają się stosunki prezydenta z Kongresem i z sojusznikami zagranicznymi. Skuteczności polityki zagranicznej USA nie sprzyja