Trybunał Konstytucyjny. Jest, ale go nie ma

Trybunał Konstytucyjny. Jest, ale go nie ma

Parę tygodni temu pisałem, że byli rządzący zabarykadowali się w różnych instytucjach, traktując je jak przyczółki do walki o władzę. Życie przynosi potwierdzenie tamtych spostrzeżeń. PiS ma swoje bastiony i z nich strzela.

Ostatnio strzały oddał Trybunał Konstytucyjny, ciało obsadzone posłami i prokuratorami PiS. Trybunał rozpoznał pierwszy z serii wniosków prezydenta Dudy (ten dotyczył ustawy o NCBR) o stwierdzenie, czy ustawy przyjęte przez Sejm po wygaszeniu mandatów poselskich panów Kamińskiego i Wąsika są konstytucyjne. I uznał, że ustawa o NCBR konstytucyjna nie jest, gdyż przy jej uchwalaniu naruszono zasadę legalizmu, bo dwóch posłów nie zostało dopuszczonych do procedowania. To, że byli skazanymi prawomocnym wyrokiem przestępcami, w związku z czym ich mandaty wygasły, trybunału nie zainteresowało.

Odłóżmy na bok prawnicze rozważania, bo przecież w tej grze nie o prawo chodzi, ale o coś zupełnie innego – o podstawianie nogi rządowi, o sparaliżowanie go i odebranie władzy.

Zakwestionowanie ustawy o NCBR pozwala przypuszczać, że trybunał zastosuje identyczną wykładnię w sprawie innych ustaw przyjętych bez udziału Kamińskiego i Wąsika. Wśród nich jest ustawa budżetowa. A gdy ona zostanie uznana za niekonstytucyjną, prezydent będzie mógł stwierdzić, że budżetu nie ma, więc można rozwiązać parlament i ogłosić nowe wybory.

Czy ten scenariusz się ziści? Czy czekają nas wybory jesienią? Raczej nie, gdyż koalicja znalazła sposób na trybunał – 6 marca Sejm przyjął uchwałę, że z powodu sędziów dublerów orzecznictwo TK objęte jest wadą prawną. I w związku z tym nie drukuje jego orzeczeń. Tak oto nowa koalicja twórczo rozwinęła czyn Beaty Szydło, która jako pierwsza, gdy była premierem, zastosowała tę metodę blokowania TK (wówczas kierował nim prof. Andrzej Rzepliński).

Trybunał Konstytucyjny niby więc jest, ale go nie ma. Orzeka tak, żeby rządowi zaszkodzić, a rząd tych orzeczeń nie uznaje. Brutalnie mówiąc, o tym, co jest prawem, decyduje ten, kto ma policję. Trudno z tego się cieszyć.

Państwo PiS, czy raczej jego pozostałości, wciąż wisi nad nami. W efekcie mamy nie kohabitację, taką jak Kwaśniewskiego z Buzkiem oraz Lecha Kaczyńskiego i Tuska, lecz zawzięty bój. I tak pewnie będzie do wyboru nowego prezydenta RP, który pozwoli uchwalić ustawę porządkującą sytuację w trybunale. Nie tylko zresztą tam, bo i w sądach, w prokuraturze,
w mediach publicznych…

Warto o tym mówić. Po to, by nikogo nie naszła pokusa urządzenia się w państwie zbudowanym nam przez PiS jak w swoim.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 26/2024

Kategorie: Felietony, Robert Walenciak