Trybunał skręca na prawo

Trybunał skręca na prawo

Kto i co wpływa na orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego? Czy Trybunał Konstytucyjny w swoich orzeczeniach kieruje się wyłącznie względami merytorycznymi, a więc duchem i literą prawa? Czy na decyzje tego najważniejszego w Polsce trybunału nie wpływają również inne czynniki – klimat polityczny, pryncypia, którymi kierują się rządzący – a także biografie, poglądy oraz emocje osób tworzących 15-osobowy skład sędziowski Trybunału Konstytucyjnego? Niestety, wydaje się, że te właśnie przesłanki coraz bardziej liczą się w jego praktyce orzeczniczej. Upartyjniony sposób wybierania sędziów, którzy trafiają do TK w wyniku głosowania parlamentarnego, sprawia, że kto ma większość polityczną w Sejmie, ten ma i większość polityczną w Trybunale Konstytucyjnym. I wygląda na to, że w głosowaniach nad wyrokami Trybunału tak jak w parlamencie liczy się przynależność polityczna. Dobrze widzieliśmy to w ostatnich latach, gdy do TK trafiła grupa sędziów wybranych przez PiS, będące jeszcze w koalicji z LPR i Samoobroną. Zobaczymy także w niedalekiej przyszłości, bo zdominowany przez PO i PiS Sejm wybierze pięcioro nowych sędziów, w miejsce tych, którym kończy się w tym roku kadencja. Trybunał Konstytucyjny skręca więc w prawo. I żeby była pełna jasność – równie niedobrze byłoby, gdyby skręcał w lewo. Niedobrze, jeśli w ogóle dryfuje, poddając się politycznym prądom. Najnowszy wyrok TK uznający, że zmniejszenie emerytur funkcjonariuszy służb specjalnych PRL jest zgodne z konstytucją, stał się jednym z tych jego orzeczeń, które budzą wiele kontrowersji i skłaniają do pytań o rzeczywistą niezależność tego ważnego organu. Nie o zewnętrzną, bo ta zagwarantowana jest w sposób najlepszy z możliwych – sędziowie TK są nieusuwalni, od października 1999 r. Sejm już nie może kwalifikowaną większością głosów zmieniać ich wyroków. Chodzi raczej o niezależność wewnętrzną – czyli o myślenie i sądzenie uwolnione od jakichkolwiek sympatii i antypatii, związane tylko z normami i zasadami prawa. Taka niezależność jest czasami najtrudniejsza do osiągnięcia. Gdy nie ma zgody Wyrok w sprawie emerytur funkcjonariuszy SB był niejednogłośny, dziewięć do pięciu. Wcześniej wśród sędziów trwały burzliwe i namiętne dyskusje. O ich temperaturze emocjonalnej może świadczyć język, jakim zostały napisane dwa prezentowane przez nas dokumenty: skróty uzasadnienia wyroku Trybunału oraz jednego ze zdań odrębnych – ważnego, bo sporządzonego przez prezesa TK Bohdana Zdziennickiego, który zdecydowanie nie godzi się z decyzją podjętą przez większość kolegów. To niekiedy bardziej język debaty politycznej i zaangażowanej publicystyki niż chłodny prawniczy wywód. I nie da się nie zauważyć, że w praktyce Trybunału jakby coraz częściej racje prawne zaczynają ustępować racjom – a raczej opiniom – powołującym się na sprawiedliwość dziejową, historię, moralność. A także na konieczność doprowadzenia do końca rozliczeń z komunistycznym reżimem. Widać więc, że sędziowie tego naprawdę najwyższego polskiego sądu (jedynego, który może powiedzieć, że ustawy przyjęte przez parlament i prezydenta są funta kłaków warte) rzeczywiście podlegają emocjom. Zapewne to nieuniknione. Niedobrze dzieje się jednak, gdy to emocje, zamiast znajomości prawa, wpływają na ich decyzje. Sami sędziowie Trybunału Konstytucyjnego uważają, że podawanie w wątpliwość ich apolityczności i bezstronności jest nieuzasadnione. Prezes Bohdan Zdziennicki twierdzi, iż opinia o tym, że wcześniejsza aktywność publiczna sędziów może wpływać na ich decyzje, to nonsens. Niektórzy sędziowie TK w ogóle nie zamierzali się odnosić do tego poglądu. A jednak nie da się zaprzeczyć, że gdy zwróci się uwagę na niektóre wyroki Trybunału, wyraźnie widać sympatie i antypatie sędziów. Przykładem są dwa orzeczenia, do których odniósł się w rozmowie z „Przeglądem” prezes Bohdan Zdziennicki – wyrok uznający, że to premier, a nie prezydent reprezentuje Polskę na obradach Rady Europejskiej, do którego zdania odrębne zgłosiło troje sędziów związanych z PiS i braćmi Kaczyńskimi. A także wyrok uznający konstytucyjność obniżki emerytur funkcjonariuszy służb specjalnych PRL (tu zdanie odrębne zgłosiła piątka sędziów rekomendowanych do TK przez lewicę). Ale nie tylko. Gdy Trybunał uznał w 2008 r., że prezydent RP nie ma racji, twierdząc, iż nowe reguły przyjmowania do Wojskowych Służb Specjalnych, powstałych po likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, są sprzeczne z konstytucją, bo obniżają standardy i sprawiają, że osobom niezweryfikowanym jest łatwiej – to zdaniami odrębnymi zaprotestowało czworo sędziów reprezentujących „prawą stronę” Trybunału Konstytucyjnego, którzy wzięli stronę Lecha Kaczyńskiego (Zbigniew Cieślak, Wojciech Hermeliński, Marek Kotlinowski, Teresa Liszcz). Podobnie stało się, gdy w 2007 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż sprzeczne z ustawą zasadniczą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2010, 2010

Kategorie: Kraj