Jarosław Kaczyński wygłaszał cierpkie słowa pod adresem Trybunału Konstytucyjnego, gdy ten kwestionował uchwalone przez PiS ustawy jako niezgodne z konstytucją. Jeszcze w czwartek premier zdążył roztoczyć apokaliptyczną wizję, jakie nieszczęście spotka Polskę, gdy TK uzna nową ordynację za niezgodną z konstytucją. Odwołane wybory, wielkie straty finansowe – to niektóre z plag, które miały spaść na nasz kraj. Wcześniej politycy PiS ukuli nawet pojęcie imposybilizmu, czyli stanu, w którym dobrej partii i dobrym politykom wiąże ręce złe prawo. A sąd konstytucyjny ogłaszali stroną w politycznym sporze. Mówiono wręcz o wojnie PiS z Trybunałem. Miała ona lada moment wybuchnąć ze zdwojoną siła. Ale nie wybuchnie, bo TK uznał, że ustawa o ordynacji jest zgodna z ustawą zasadniczą. Co teraz? Zgodnie z logiką PiS opozycja mogłaby ogłosić, że Kaczyńscy złamali sędziów i że ugięli się oni przed PiS. A na poparcie tej tezy przypominać, że sędzią sprawozdawcą sprawy był Jerzy Stępień, wcześniej senator AWS. No i że trójka sędziów, Ewa Łętowska, Marek Safjan i Mirosław Wyrzykowski, złożyła zdanie odrębne. Czyli uznała, że ustawa jest niezgodna z konstytucją. Tak opozycja mogłaby się zachować. I pewnie się zachowa. Jej prawo. A jak zachowa się Jarosław Kaczyński? Pochwali Trybunał? Uzna, że teraz, kiedy PiS zaczyna wymieniać sędziów na swoich, jest to ciało patriotyczne i potrzebne? Tak czy inaczej, PiS wygrało w Trybunale. Podczas listopadowych wyborów będzie można blokować listy, co blokowi PiS-Samoobrona-LPR przyniesie dodatkowe mandaty. Jak wiele? To zależy od wyborców. Od ich głosów. Wyrok TK niesie ze sobą także inne konsekwencje. Sędziowie, wbrew zaleceniom Rady Europy, uznali, że w porządku jest tryb uchwalenia ordynacji – bez konsultacji społecznych, bez 14-dniowego vacatio legis, no a przede wszystkim już w trakcie kampanii wyborczej. Ten ostatni element jest najbardziej skandaliczny – bo zaprasza do manipulowania ordynacją w zasadzie już w trakcie wyborów. To zaś jest tak samo groźne dla demokracji jak osławiona szafa Lesiaka. W przypadku szafy „poprawiano” demokrację, zwalczając polityków prawicy przy wykorzystaniu agentów i rozsiewanych przez nich plotek. Teraz „poprawia” się ją, odpowiednio preparując ordynację. Spokojnie, wołają publicyści prawicy, to po prostu niezręczność, ale jeszcze nie zamach na demokrację. No, owszem, jeszcze nie wpisano do ordynacji, że prawo głosu należy się tylko członkom PiS… Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Robert Walenciak