Na przeszczep może liczyć 5 % pacjentów. Szansą dla pozostałych są urządzenia wspomagające pracę serca. Zabrze. Instytut Protez Serca. Tu nie ma pacjentów, ale jest bardziej sterylnie niż w jakiejkolwiek klinice. Tutaj decyduje się życie chorych na serce. Aluminiowo, chłodno, żadnego cierpienia. Ból jest na zewnątrz – tam, gdzie czeka się na operację, na przeszczep, na szansę. – Sztuczne serce z importu kosztuje astronomiczne pieniądze, gdybyśmy sami nie podjęli się produkcji, bylibyśmy go pozbawieni – zapewnia dr Jan Sarna, dyrektor generalny Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu. Prezesem fundacji jest prof. Zbigniew Religa. Dr Jan Sarna podsumowuje: – Mamy zakończony program badawczy dotyczący sztucznych komór serca, które są podłączane obok serca pacjenta, przejmując jego pracę. Dzięki temu pacjent dotrwa do transplantacji, czasem celem jest odciążenie serca, by się zregenerowało. W Polsce jest dziewięć takich przypadków. Pamiętam pierwszego pacjenta, który dzięki komorom doczekał do transplantacji przeprowadzonej przez prof. Religę. Mieszkał w wiosce pod Piłą. Przed operacją przez dwa lata nie mógł chodzić. Po okresie rekonwalescencji wrócił do żony i pięciorga dzieci. Kolejna sprawa to serce sztuczne, które można by implantować zamiast biologicznego. Mamy polski prototyp. W USA rok temu wszczepiono pierwsze takie serce. Naszym wielkim sukcesem są zastawki. Polska jest sześć razy tańsza od zagranicznej. Kosztuje 13,5 tys. zł. Oczywiście, nie powinien płacić za nią pacjent, ale w najgorszym wypadku taką sumę można zgromadzić. Zdaniem dr Sarny, przed rokiem dokonał się przełom w kardiochirurgii. Pojawiło się „serce całkowicie implantowane”. Polska w badaniach była na poziomie amerykańskim. Była, bo wyhamowały nas problemy finansowe. Dotychczasowy dorobek fundacji: oryginalna biologiczna zastawka serca, której twórcą jest prof. Religa, komora wspomagania serca, którą można wszczepić choremu. Komora ma kształt litery L, jest wielkości średniego pudełka, wykonana z aluminium i tworzywa sztucznego. Wewnątrz jest pompa. Trwają prace nad polskim sztucznym sercem. Potrzeba 25 mln zł, część środków zaofiarował Komitet Badań Naukowych, który współfinansował wszystkie dotychczasowe prace w Zabrzu. Sztuczne komory serca kosztują 125 tys. zł. Aparat stworzył zespół kierowany przez prof. Zbigniewa Religę, wyprodukowała go Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii, koszt pokrył Fundusz Ochrony Serca. Konkretny przykład zastosowania? Do kliniki w Warszawie trafiła w bardzo złym stanie nastolatka, która po zwykłej grypie zachorowała na zapalenie mięśnia sercowego. Dzięki podłączeniu do sztucznych komór przeżyła, jej serce wydobrzało, zapalenie mięśnia cofnęło się. Serce, któremu pomogła maszyna, samo się wyleczyło. Prof. Zbigniew Religa powiesił sobie w gabinecie zdjęcie uratowanej. Poza przyczyną liryczną jest też praktyczna. Zdjęcie ma mu przypominać, by nie wierzył tym, którzy mówią: pomysł jest nierealny, szkoda pieniędzy. – Potrzebne są obydwa typy urządzeń, zarówno pompy wspomagające serce – tłumaczy – jak i zastępujące je, w pełni implantowane urządzenie. Największy problem dla pacjenta, któremu pomaga maszyna – nie słyszy własnego serca. Metal zamiast pastylek – Przecież najważniejsza funkcja serca to pompowanie krwi, dostarczanie jej, tak aby dotarła do wszystkich komórek organizmu – tłumaczy inżynier Roman Kustosz, kierownik Pracowni Sztucznego Serca. – Jeżeli przepływ krwi spada o jedną trzecią, wywołuje to negatywne reakcje we wszystkich organach. Jeśli przepływ jest mniejszy o 50%, zagrożone jest życie. Później może już tylko dojść do wstrząsu kardiogennego, organizm nie może funkcjonować. Co można zrobić w trudnej sytuacji? Oczywiście, w pierwszej kolejności podaje się leki, ale one głównie pobudzają do pracy organ, który jest w złym stanie. Bywa, że dobijają serce, zamiast pomóc. Inne możliwości to poprawa warunków pracy serca, no i zastosowanie substytutu serca. Roman Kustosz jest głęboko przekonany, że dzisiaj największy sens mają dwie ostatnie metody – te, nad którymi on sam pracuje. Młody, dynamiczny, o sercu mówi jak o samochodowym silniku. Zapalenie mięśnia sercowego. Zmiany mogą być niewielkie, jeżeli spokojnie przeprowadzi się chorego przez ten okres. Jeżeli pracować za nie będzie maszyna. Doczekać Dotychczas medycyna skupiona była na transplantacjach. – Dziś wiemy, że to tylko wąska ścieżka
Tagi:
Kinga Kołodziej